piątek, 9 września 2016

Rozdział II

Na wstępie chciałam podziękować wszystkim
za pozytywne komentarze! Mam nadzieję,
że ten rozdział również przypadnie Wam do gustu
 i zachęci do dalszej obserwacji.
Pozdrawiam gorąco!



– Znalazłaś pamiątkę po mamie. – Adalind uśmiechnęła się, wyciągając delikatnie fotkę z dłoni przyjaciółki.
– Masz rację. Tylko zastanawia mnie, czemu Dorcas to miała. – Wskazała palcem zdjęcie i kopertę. – One raczej nie trzymały nawzajem swoich listów, a po śmierci rodziców wszystkie tego typu rzeczy schowałyśmy.
– Wydaje mi się, że robisz zamieszanie z niczego – odparła pewnie, odkładając fotografię przedstawiającą małą Cassie. – Może Dorcas chciała ci to dać, albo po prostu list tutaj zabłądził po wypadku. Nie wiesz tego, kochanie. – Zasugerowała, umieszczając kolejne przedmioty w pudełku.
– Nie wiem. Pewnie masz rację, a ja po prostu jeszcze świruję. Ciocia zawsze miała porządek w albumach i chyba to mnie tak zdziwiło – szepnęła zawstydzona, sięgając po leżącą na ziemi zniszczoną kopertę.
Wypadł z niej plik starych, nadgryzionych przez czas zdjęć. Na wszystkich tych fotografiach ukazane było pulchne niemowlę, uśmiechające się do obiektywu. Z zaskoczeniem malującym się na twarzy, zaczęła je oglądać.
– Cassie, marzec 1988 – przeczytała na głos, zerkając pytająco na Adalind. – Cassandra, czerwiec 1988. Grudzień 1988. Pierwsze urodziny naszej kruszynki, styczeń 1989 – odczytywała z zapartym tchem każdy podpis. – Co jest? – wymamrotała, przeglądając jeszcze raz całość.
– Mówiłam, że pamiątki – powiedziała i utkwiła badawczo wzrok na twarz Cassie. – Nadal coś ci nie pasuje, prawda? – spytała łagodnie. – Czemu tak cię dziwią, co?
– Sama nie wiem. W tych jest coś dziwnego. Zobacz – wskazała tylną stronę – ani ciocia, ani mama nigdy ich nie podpisywały. Mówiły, że w ten sposób się je niszczy. – Po raz ostatni zerknęła na zdjęcia i wsunęła je do koperty.
– Może któraś z nich chciała ci zrobić prezent? No nie wiem… Jakiś kolaż, ramkę. Może Dorcas je kiedyś znalazła i tutaj schowała, a chciała je umieścić w waszym albumie – wymieniała kolejne propozycje. Widząc wątpiącą minę Cassie, umilkła.
Adalind, zerknąwszy na naręczny zegarek, niezgrabnie podniosła się z chłodnej podłogi i pomogła wstać Cassie. Otrzepała garniturowe spodnie z niewidocznego kurzu i oznajmiła, że niedługo musi zbierać się do domu. Zobaczywszy posmutniałą minę koleżanki, uśmiechnęła się ciepło, przeprosiła i wytłumaczyła, że musi wracać, ponieważ mała Chloe jest chora. Cassandra ze zrozumieniem pokiwała głową, odłożyła kopertę na drewnianą etażerkę stojącą przy kanapie i zaproponowała jeszcze coś do picia.  
Z kubkami gorącej herbaty, usiadły na szarej, ozdobionej poduszkami sofie, by porozmawiać o minionym dniu. Cassie ponownie wyraziła zaskoczenie odkrytą kopertą i z goryczą oznajmiła, że liczyła choćby na krótki list czy notatkę napisaną ręką jej matki.
– Przepraszam, Ade. Tak się zajęłam tymi cholernymi zdjęciami, że nawet nie spytałam, co u ciebie – wybąknęła, widząc zafrasowaną twarz przyjaciółki.
Adalind zwierzyła się, że przeżywa teraz dość trudny okres w życiu prywatnym i zawodowym. Cassie wiedziała, że jedyną rzeczą, jaką mogła zrobić, było wysłuchanie przyjaciółki. Słuchając jej słów, ganiła się tym, że nawet jeden raz nie zapytała, jak się miewa. Była na siebie za to zła. Skupiła się na sobie i swoim cierpieniu, zapominając o osobie na którą zawsze mogła liczyć.
Blade policzki Cassie po kilku sekundach na chłodzie, jaki panował na zewnątrz, zarumieniły się nieznacznie. Otuliła się szczelniej grubym swetrem i podeszła wraz z Ade do samochodu. Pożegnawszy się, zaproponowała wspólny obiad, gdy Chloe będzie w pełni sił. Adalind zaaprobowała ten pomysł i ruszyła w stronę pojazdu. Siedząc w jego wnętrzu pomachała i zaczęła wolno wyjeżdżać na pustą ulicę.
Zamknąwszy bramę, usiadła na schodkach ganku i spojrzała w ciemne niebo, na którym jasno świecił księżyc. Westchnęła cicho i przymknęła oczy. Pogrążyła się we wspomnieniach z dzieciństwa. Przez jej umysł przemknęło wiele obrazów, ale zatrzymała się na jednym, o którym myślała, że dawno od siebie odgoniła.

Siedziała na ukrytej w cieniu wysokiej kaliny ławce. Chowała się przed letnim słońcem i ciekawskim wzrokiem rodziny. Płakała, a jej łzy tworzyły nieregularną, mokrą plamę na bladoniebieskiej sukience. Liczyła na to, że nikt nie powinien jej teraz szukać. Jej rodzice byli wyjątkowo nadopiekuńczy i lubili wiedzieć, gdzie znajduje się ich pociecha. Nieustannie tak było. Gdy nie pokazywała się rodzicom przez dłuższy czas, to momentalnie jej szukali, jakby się bali, że ktoś może ją porwać. Denerwowało ją to i wściekała się za to, że tak bardzo ją kontrolują. Miała przecież szesnaście lat i nie była już małym dzieckiem, nad którym trzeba się trząść. Łkała coraz głośniej, spazmatycznie łapiąc powietrze. Czuła, że łzy napływają jej mocniej do oczu. Starała się uspokoić, ale nie potrafiła. Poczuła, jak ktoś mocno ją przytula i opiera głowę o jej ramię. Usłyszała miękki kobiecy głos, który cały czas powtarzał, aby się uspokoiła.
– Cassie, już dobrze. Nie płacz. – Usłyszała bliżej siebie. Ktoś pogłaskał ją po głowie. – Proszę cię, nie płacz.  Spróbuj się uspokoić. Czemu płaczesz? – Głos był niemożliwe namolny.
– Daj mi spokój! – krzyknęła, odsuwając się. – Po co tu przylazłaś?! – Spojrzała ze złością w niebieskie oczy otoczone ciemnymi rzęsami. – Idź stąd! Nie chcę cię tutaj!
– Cassie. Siostrzyczko. – Dziewczyna chwyciła jej szczupłe i przyciągnęła ją do siebie.
Cassandra powtórnie wybuchła gwałtownym płaczem, tuląc się mocno do siostry. Dziewczyna jedynie się uśmiechnęła i gładziła falowane ciemne włosy.
– Wypłacz się, kochanie – mówiła cicho, spoglądając przed siebie.
Gdy siostra nieco się uspokoiła, rozluźniła uścisk i odsunęła się odrobinę. Patrzyła głęboko w jej zaczerwienione od płaczu zielone oczy. Zaczęła głośno, jednostajnie oddychać, by zapanować nad emocjami Cassie. Po chwili, gdy dziewczyna doszła do siebie, usiadła na ławkę i poklepała zapraszająco miejsce obok. Domyślała się, że ta rozmowa może potrwać dłuższy czas.
– Powiedz mi, co się stało. Obiecuję, że będzie ci lżej jak się wygadasz.  O co chodzi? – Zachęcała ją.
–  On mnie…   podjęła, łapiąc powietrze. – Pamiętasz Bradleya? – Nie czekając na odpowiedź, kontynuowała: – Stwierdził, że ma mnie dość i, że to koniec. Tak po prostu to powiedział i poszedł sobie do kolegów! – warknęła  i ze złością cisnęła w trawnik łańcuszkiem, na którym zawieszone było malutkie srebrne serduszko.
– Spójrz na mnie, Cassie. – Gdy dziewczynka na nią spojrzała, mówiła dalej: - Jesteś piękną, mądrą młodą kobietą i nie powinnaś się przejmować takim typkiem. Powiedzieć ci coś? – spytała, wstając z miejsca.
– Powiedz.
– Faceci czasami odchodzą ale masz mnie. Siostrę, która  przy tobie będzie i zawsze, ale to zawsze, będzie cię we wszystkim wspierać. Cassie i Alexa. Na zawsze – entuzjastycznie złapała siostrę za rękę i ją pociągnęła. – Kocham cię, siostrzyczko!
– Ja ciebie też, Alex.

Ze wspomnień wyrwał ją silny podmuch nocnego wiatru. Z wolna otworzyła oczy, i wstając z zimnego betonu, popatrzyła na czarne niebo. Po policzkach spłynęło jej kilka łez. Była pewna, że te wspomnienie już dawno wymazała. Na zawsze, pomyślała chłodno.
– Nic nie ma zawsze. Cholera! Wszystko się kiedyś kończy – prychnęła pogardliwie, z impetem zatrzaskując za sobą frontowe drzwi.
Rozcierając zmarznięte dłonie, chwyciła puste kubki, by odstawić je do zmywarki. Kątem oka dostrzegła kopertę, na którą dziś natrafiła. Chcąc odgonić myśli, pokręciła intensywnie głową i poszła do kuchni. Włączywszy elektryczny czajnik, by szybciej minął jej czas zaczęła przecierać ściereczką ciemne blaty. Nie lubiła, gdy okruszki na nich zalegały. Palcem sprawdziła wilgotność ziemi w beżowej doniczce, w której rosła azalia o pięknym pąsowym kolorze. Stała, podziwiając roślinę, aż czajnik nie wyłączył się.
Z gorącą herbatą wróciła do salonu i postawiła ją na stoliku. Rozsiadła się wygodnie w ciotkowym fotelu i włączyła telewizor. Mając świadomość, że tej nocy prawdopodobnie nie zmruży oka, opieszale przełączała kolejne programy. Raz. Drugi. Trzeci. Przy czwartej zmianie kanału natrafiła na jeden z tych teleturniejów, w którym uczestnik musi wykonać określone zadanie, by zdobyć wymarzoną nagrodę. Przez moment jednak obserwowała niezbyt udane zmagania mężczyzny z układem tanecznym i jeszcze raz zaczęła szukać czegoś innego. Natrafiła na film sensacyjny. Oglądała go z niemałym zaciekawieniem, sięgając co jakiś czas po pistacje, nasypane do szklanej miseczki. Kątem oka zauważyła, jak Harriett zeskakuje z ciepłego kaloryfera, by za chwilę ułożyć się na jej kolanach. Bezwiednie ręka kobiety ruszyła w stronę, zwiniętego w kłębek, kota z zamiarem zrzucenia go. W ostatnim momencie stłumiła tę chęć i zamiast tego, pogłaskała ją. Kotka odwdzięczyła się głębokim pomrukiem. Sięgając po kolejną porcję orzechów, przypadkowo potrąciła napój, który przewrócił się i częściowo zalał kopertę i gazetę. Poderwała się szybko i chwyciła, stojące półeczce pudełko chusteczek jednorazowych, by zetrzeć powstałą plamę. Wycierając zamoczone rzeczy, z koperty wypadła złożona czterokrotnie kartka, której wcześniej nie dostrzegła. Na wierzchu zalanego papieru widniał nieco rozmyty napis. Z niewielkimi problemami Cassie udało się odczytać jego część.
– Do Vivienne i Charlesa Brecki... – ze złością zauważyła, że nazwisko jest nieczytelne. – Breckinbridge, Breckinridge. – Zastanawiała się, myśląc nad możliwymi wariantami.
Ogarnąwszy powstały bałagan, z irytacją łypnęła na wiszący przy telewizorze cicho pobrzękujący zegar, na którym dochodziła pierwsza w nocy, stwierdziła, że najwyższy czas na sen. Na rozgrzanym kaloryferze rozłożyła zalane papiery. Zdała sobie sprawę z tego, że będzie musiała zaczekać aż notatka wyschnie i dopiero wtedy będzie mogła przeczytać jej treść. Próbując odczytać ją teraz, mogłaby spowodować jej rozdarcie. Wychodząc z salonu na korytarz, z ulgą zerknęła w stronę poukładanych dzisiaj rzeczy.
– Jeszcze tylko będzie trzeba je wynieść – rzuciła w przestrzeń, gasząc światła. Wspinając się po starych schodach, przeklinała je w myślach za ich niemiłosierne skrzypienie.
Stojąc na progu sypialni, wdychała słodki zapach orchidei, roznoszący się po pomieszczeniu. Z dużego łóżka zdjęła popielaty polarowy koc i złożony ułożyła na skrzyni stojącej w jego nogach. Niepotrzebne dekoracyjne poduchy równo ułożyła na pledzie. Legła w chłodnej pościeli, nadal główkując nad tym, kim byli adresaci, i co było w liście przeznaczonym dla nich. Za wszelką cenę próbowała sobie przypomnieć, czy jej rodzice kiedyś wspominali cokolwiek o tych ludziach.
Przekręciwszy się na bok, powoli zasnęła wtulona w kolorową kołdrę.

Ze snu wybudziły Cassandrę ciepłe słoneczne promienie, wpadające do sypialni przez niedociągnięte rolety. Przetarła oczy i spojrzała na zegarek wskazujący ósmą trzydzieści. Przeciągnęła się i nieśpiesznie wstała z łóżka. Otworzyła na oścież okno i rześkie powietrze musnęło jej twarz. Ucieszyła się, że mimo jesieni, wrzesień nadal był całkiem ciepły. Zamknęła oczy, rozkoszując się tą chwilą. Celebrowała poranki i te minuty zaraz po przebudzeniu. Okna pokoju wychodziły na ogród, w którym wiosną rządziły magnolie, latem różane krzewy, a jesienią i zimą piękny, czerwony ambrowiec. Rzuciwszy jeszcze raz okiem na ogród, zgarnęła ze stojącego w kącie półokrągłego fotela ciemne dresy i niebieską bluzę. Zerknąwszy w przelocie na lustro, upięła włosy w wysoki kucyk.
Pierwszy raz od wielu dni czuła się bardzo dobrze.
Kilkanaście minut później, po lekkim śniadaniu i porannej toalecie, pełna energii biegła wzdłuż Cold Spring. Jogging sprawiał jej dużą przyjemność i działał na nią relaksująco. Był dla niej sposobem na naładowanie baterii i wyładowanie negatywnej energii. Starała się biegać codziennie. Z rozżaleniem przyznała, że od jakiegoś czasu brakowało jej tego.
Dobiegłszy do srebrnego potoku, znajdującego się w parku Donmore, usiadła na jego brzegu. Przyglądała się, jak słaby wiatr potrząsał wysokimi drzewami, z których spadały kolorowe liście i tworzyły na ścieżkach miękki dywan. Po drugiej stronie niewielkiego potoku widziała bawiące się na placu zabaw dzieci.
– Dzień dobry! – Usłyszała piskliwy głosik, dochodzący z drugiego brzegu.
– Dzień dobry! – krzyknęła do małej dziewczynki, karmiącej dzikie kaczki.
Widok dziecka przypomniał jej czasy, kiedy w to miejsce przychodziła jako nastolatka. Zamknęła oczy i poczuła jak ogarnia ją spokój. Spokój, którego od dawna potrzebowała.

***

W niewielkim domu przy Cold Spring rozniósł się donośny dźwięk dzwonka. Wysoka, rudowłosa kobieta stała przed furtką i uparcie naciskała guzik. Po kilku minutach uznała, że jednak jest pusty i udała się do sąsiedniego. Kolejny raz użyła dzwonka i tym razem drzwi wejściowe uchyliły się i wyłoniła się z nich niziutka, korpulentna staruszka, ubrana w zniszczoną oliwkową jesionkę.
– Pani, Chante! – Widząc starowinkę, ucieszyła się i pomachała jej przez niski płot. – Jak dobrze, że panią zastałam.
– Ohh. – Zdumienie na twarzy pani Chante było ogromne. Obecność rudowłosej kobiety musiała ją nieco wprawić w osłupienie. – Jak dobrze cię widzieć, moje dziecko! – Zaświergoliła, otwierając zdezelowaną furteczkę. – Wejdź, wejdź! Nie poznałam cię!
– Bardzo dziękuję. Chciałam tylko spytać, czy nie wie pani, czy zastanę dzisiaj Cassandrę? – spytała, zostając jednak po stronie uliczki. Nie chciała przeszkadzać kobiecinie.
– Cassie? – Zastanawiała się, próbując sobie przypomnieć, kim jest ta osoba.
– Tak. Cassandra Fornely. Mieszka tutaj – wskazała palcem sąsiednią posesję – Cold Spring 18.
– Pani architekt! – krzyknęła. – Nie ma jej teraz w domu. Poszła biegać – powiedziała z radością.
– Bardzo pani dziękuję, pani Chante – powiedziała z uśmiechem. – Nie będę w takim razie przeszkadzać. – Szybko się pożegnała i odeszła wolnym krokiem.
Staruszka parę minut stała na zasypanym liśćmi podwórku i wpatrywała się, jak rudowłosa z którą rozmawiała oddala się; szła miarowo w stronę zaparkowanego na końcu ulicy dużego auta.
Po wejściu do pojazu, włączyła cicho radio i uchyliła okna. Co jakiś czas z niecierpliwością zerkała na zielony wyświetlacz pokazujący godzinę. We wstecznym lusterku zauważyła nadbiegającą dziewczynę, ubraną w ciemne dresowe spodnie i niebieską bluzę z kapturem.
– Cassie! Cassie – krzyknęła, podchodząc nieco bliższej.
Głos, który usłyszała, wprawił ją w osłupienie. Wypuściła z dłoni klucze i błyskawicznie odwróciła się. Stała chwilę w bezruchu, obserwując zbliżającą się kobietę. Z jej oczu popłynął strumień łez. Czuła jakby ktoś rozrywał jej serce na wiele części. W tej jednej chwili poczuła jednocześnie i ból, i gniew, i wielką, wypełniającą ją radość. Starała się uśmiechnąć i zrobić krok do przodu. Nie potrafiła. Nie mogła.
Rudowłosa kobieta przygarnęła Cassie do siebie. Objęła ją najmocniej jak umiała.
– To nie możliwe – szepnęła, otwierając szerzej oczy.

19 komentarzy:

  1. Zacznę od tego jakże oczywistego stwierdzenia, że masz naprawdę śliczny szablon <3 <3 Nie wiem, czy sama go stworzyłaś, czy jedynie zamówiłaś gdzieś, ale wprost nie mogę się napatrzeć. Kolory, estetyka, połaczenie zdjęc - po prostu wszystko. A po przeczytaniu prologu i dwóch rozdizałów wiem już zresztą, że szablon idealnie pasuje do historii Cassie, co jest naprawdę fajne.
    Co do fabuły opowiadania to przyznam, że zaciekawiłaś mnie. W prologu jeszcze nic nie wskazywało na to, aby przeszłośc Cassie kryła tajemnice - ot, zwykła młoda kobieta, która straciła matkę w bardzo bolesny sposób i zamieszkała z ciotką. Bolesne, trudne to wszystko, ale jednak nie zaskakujące. To zostawiłaś dla czytelnika na rozdział pierwszy, w którym wychodzi, że Cassie ma sekrety, o których nie wie jej przyjaciółka (posiadanie siostry) i zresztą sama Cassie nie wie, jak wiele sekretów pogrzebanych jest w jej przeszłości (o co chodzi ze zdjęciami?)
    W ogóle szkoda, że Dorcas umarła. Gdyby nie te porządki, gdyby nie telefon Rachel cóż... Przykre to.
    Zauważyłam, że bohaterki twojego opowiadania noszą bardzo ładne imiona - Dorcas, Cassandra, ale i tak wszystko przebija Adalind, bardzo ładne imię.
    Ciekawa jestem, kto powrócił w drugim rozdziale - czyżby Alexa nagle zapragnęła nawiązać kontakt z siostrą i postanowiła przyjechać zamiast użyć telefonu? Ciekawe, jak będzie wyglądało spotkanie sióstr. I wątpię, czy Cassie zareaguje entuzjastycznie. Wszakże minęło chyba dość dużo czasu.

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;)
    www.muniette.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To w takim razie zazdroszczę Ci talentu do robienia szablonów :D Bardzo ładnie tu u Ciebie wszystko wygląda i ten kot na nagłówku <3 Serio Cassie miała się nazywać Adalind? Teraz wydaje mi się to dziwne (trudno mi myśleć o niej jako nie-o-Cassie), ale to pewnie kwestia przyzwyczajenia :D Mogę spytać, dlaczego w końcu jednak nie zdecydowalaś się na Adaling i Cassie została Cassie (niezbyt gramatycznie to brzmi, ale wiesz, o co mi chodzi)?
      Udało Ci się idealnie ukazać, że w każdym z nas kryje się tajemnica. W sumie gorzej, jeśli te tajemnice wychodzą na jak, jak w przypadku Cassie, bo cięzko nad tym zapanować.
      Aaa i zapomniałam wcześniej - totalnie zawojowało mnie to wspomnienie Cassie z siostrą. Sama mam siostry i uwielbiam czytać o siostrach, bo naprawdę trudno o więź mocniejszą niż ta :D

      Usuń
  2. Kochana, jak Ty świetnie piszesz! Masz taki dojrzały styl, pełen przemyśleń. Ja mam wrażenie, że mogę się uczyć XD. Zakończyłaś ten rozdział w idealnym momencie, zbudowałaś napięcie. Twoje opowiadanie jest takie tajemnicze ale i trudne zarazem. Każdy rozdział pochłania mnie jednak coraz bardziej. Motyw siostrzanej więzi - super wyszedł. Wiedziałam, że będzie to opowiadanie, w którym wraz z każdym kolejnym rozdziałem odkrywamy kawałek historii a czasem nawet historię na nowo. Nie pamiętam czy Ci już to pisałam czy nie. ;)
    Wgl ja tak uwielbiam oglądać stare zdjęcia. *.* To przywołuje wspomnienia. Nie mogę czasem uwierzyć w to jak zupełnie inaczej kiedyś wyglądałam. Przypominam sobie wtedy sytuacje, które są sfotografowane...
    No nic, weny, weny Ci życzę! Teraz musisz to dokończyć! :D Nie ma opcji. Muszę wiedzieć wszystko o Cassie. Podoba mi się to imię tak nawiasem mówiąc.

    Dziękuję za przypomnienie, proszę o nie dalej.
    Buziol! :*

    P.S. Dziękuję za obserwacje oraz komentarze u mnie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa! Dojrzały styl= dojrzała ja :D Ostatnio jestem chyba aż za bardzo dojrzała (zachciało się starej babie prawo jazdy zrobić!)
      Moje opowiadanie tajemnicze? Może dlatego, że kończę w takich momentach a trudne... mam wrażenie, że każda obyczajówka jest trudna bo czyta się o codziennym życiu, w którym nie ma wróżek, smoków i innych na których można zwalić zło na świecie. :)
      Pozdrawiam gorąco! :)

      Usuń
    2. Popieram pomysł z prawkiem i trzymam za to kciuki! Sama wiem po sobie że to nie takie łatwe. ;)
      Jest tajemnicze, mało czytam takich opowiadań, więc oceniam tylko Twoje. Książki, które czytam to 90% romanse... Nie wyrosnę z nich. :3
      Hahah piszę opowiadanie fantasy ale nie zwalam winy w nim za wszelkie wyrządzone zło na mityczne stworzenia. W moim opowiadaniu akurat głównymi krzywdzicielami są przecież najbardziej zdawałoby się honorowi i prawi ludzie. Paradoks - kocham to.

      Pozdrawiam również! :)

      Usuń
  3. Oto jestem :D
    "Rozcierając zmarznięte dłonie, chwyciła puste kubki, by odstawić je do zmywarki. Kątem oka dostrzegła kopertę, na którą dziś natrafiła. Chcąc odgonić myśli, pokręciła intensywnie głową i poszła do kuchni. Włączywszy elektryczny czajnik, by szybciej minął jej czas zaczęła przecierać ściereczką ciemne blaty. Nie lubiła, gdy okruszki na nich zalegały. Palcem sprawdziła wilgotność ziemi w beżowej doniczce, w której rosła azalia o pięknym pąsowym kolorze. Stała, podziwiając roślinę, aż czajnik nie wyłączył się." - hej, bardzo spodobał mi się ten kawałek! Jest taki... naturalny. Ludzie mają często zawiasy, gapią się w okno bez większego zaciekawienia, grzebią w doniczkach, takie prozaiczne czynności dnia codziennego, które jednak nie każdy z osób hobbystycznie piszących swoje książki/opowiadania potrafi wychwycić i wpleść w fabułę. To dodaje autentyczności historii i osobiście kiedy czytałam ten fragment miałam takie "Tej, jak czekam na wodę to też tak robię!" xD
    W wielu przypadkach ludzie zapominają, że przecież piszą tylko o ludziach :D W konsekwencji ich opowiadania stają się sztuczne, bo brakuje tam zwykłej codzienności.
    Ogólnie rozdział na duży plus c: Jestem ciekawa, co będzie dalej ^^
    Pozdrawiam i życzę weny,
    poznyluty
    [https://tale-as-old.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O naturalność mi tutaj głównie chodziło i moi bohaterowie będą brali długie prysznice, jedli kolacje i śniadania, chodzili do pracy itd. Hej, takie jest przecież życie! A to w końcu obyczajówka a nie walka ze smokami (a może tak smoki tu dać?! :O)
      Wiesz, głównie chodziło mi o to, żeby każdy, kto to czyta mógł powiedzieć jak Ty - "hej! ja też tak robię" - to wtedy tak związuje z bohaterem :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Rozdział przyjemny, wprowadzający, ale błędów to w nim narobiłaś. Oczywiście chodzi mi o zgubione przecinki, zauważyłam też kilka błędów w dialogach. ;d
    Choćby tu:
    Może Dorcas je kiedyś znalazła i tutaj schowała, a chciała je umieścić w waszym albumie. – Wymieniała kolejne propozycje. - Wymieniała z małej litery i bez kropki po albumie. Wymieniać to również czynność związana z mówieniem.
    Zrobiło się zagadkowo. :) Obstawiam, że ta ruda kobieta, to Alex (czy jak tam miała na imię siostra głównej bohaterki).
    Napisałabym coś więcej, ale się spieszę.
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Ciebie zawsze można liczyć :)
      Psujesz całą zabawę z tą rudą babką! :D
      Pozdrawiam gorąco! :)

      Usuń
  5. Cześć, dzięki wielkie za komentarz :)
    Uwaga trafna - wyjustowałam tekst!
    Także dodaję do linków :)
    Zapraszam na nowy rozdział.
    www.tensamjezyk.blogspot.com
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mi się podobało, czyta się jak książkę i naprawdę łatwo zapomnieć, że to nie pdf wydanej już pozycji. Podobają mi się postacie które stworzyłaś i tajemnice. Mam nadzieje, że dalej będziesz budować napięcie. i Alex....piękne imię i wydaje mi się , że barwna postać którą może trochę zgłębisz. Mam nadzieje, że szybko opublikujesz następne części albo podejślesz mi je na facebooka ;). Już napewno wiesz kto pisze...przynajmniej mam nadzieje :). Super blog i polecam każdemu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jasne, że wiem! I bardzo się cieszę, że Ci się spodobało! :) Tak, Alex to ładne imię :) I dziękuję za jakże pozytywny komentarz! <3

      Usuń
  7. O proszę, siostra wróciła? No bo podejrzewam, że ową rudowłosą kobietą jest Alex. Na inną osobę, Cassie nie zareagowałaby tak emocjonalnie. Bardzo dawno niewidziana siostra, to jedyna osoba, która jej została, więc każdy by się rozkleił na jej miejscu. Ciekawe po co wróciła...? Pogrzeb ciotki już dawno się odbył. Może wyrzuty sumienia?

    Nie pozostaje mi nic innego, jak "pobiec" do kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo się cieszę, że sykałam nową czytelniczkę! Teraz jest presja, by Cię nie zawieść!
    Liczę na to, że póki co wszystko jest jasne i klarowne i nie idzie się zgubić w wątkach?
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie do końca rozumiałam, czemu Cassie tak się zdziwiła po zobaczeniu tych zdjęć. Przecież to normalne, że ludzie trzymają stare fotografie na pamiątkę. Ale potem pomyslałam, że jeśli w zwyczaju ciotki i jej mamy nie było podpisywanie zdjęć, to tu rzeczywiście może coś nie grać…

    Rozdział bardzo przyjemnie mi się czytało. Wciągnął mnie i z ciekawością sięgnęłam po następny;) W sumie to trudno, żeby było inaczej skoro skończyłaś w takim momencie! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz! Nie wszystko jest czasami takie oczywiste! Tym bardziej, że zdjęcia były w kopercie.
      Ha! wiem, kiedy kończyć ;)

      Czyta, czytaj :)

      Usuń
  10. Przyznam, że mam mętlik w głowie – w jak najbardziej pozytywnym sensie. W obyczajówkach zazwyczaj odstraszała mnie nuda. U Ciebie jej nie ma, bo ładnie przeplatasz wątki – czy to śmierci, czy przeszłości, bo mam wrażenie, że w przypadku Cassie to właśnie tam kryje się wiele odpowiedzi. Skoro ją intrygują te zdjęcia oraz list, który przypadkiem znalazła, to czytelnika tym bardziej. Już na tym etapie mam swoje przypuszczenia, ale czas pokaże ile z nim pokryje się z rzeczywistością.
    Retrospekcje zawsze są ciekawe, zwłaszcza takie, które wnoszą coś istotnego. Tu chociażby można zaobserwować rozżalenie Cassandry, bo bez wątpienia ma do siostry żal o to, że ich relacje się rozluźniły. Pytanie brzmi… dlaczego? Widać, że kiedyś bardzo wiele dla siebie znaczyły, więc tym bardziej jestem ciekawa, co wpłynęło na zmiany w tej kwestii.
    Na końcu mamy tajemniczą postać, która szuka głównej bohaterki. Sądząc po szoku, to może być Alexis. Teoretycznie duży zbieg okoliczności, ale jeśli dobrze się nad tym zastanowić, śmierć ciotki ma na to duży wpływ. W końcu wieści prędzej czy później docierają gdzie trzeba… Pytanie jakie to będzie miało konsekwencje w tym wypadku.
    Wszystko pięknie, ale jedna uwaga: ni z tego, ni z owego rzucasz nam imieniem Chloe. Można tylko wnioskować, że to córka Ade, ale sposób w jaki wprowadziłaś ten szczegół wyszedł dość słabo. Ot tak rzucasz imieniem, jakby to powinno być oczywiste. Nie bardzo, jeśli wspominasz o dziewczynce po raz pierwszy ;) Taki tam drobiazg na który warto zwrócić uwagę w przyszłości.
    Lecę dalej :D

    Nessa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem tych Twoich przypuszeń - mam nadzieję, że za kilka rozdziałów dasz mi znać, czy się sprawdziły!
      Tak, w tej retrospekcji chciałam pokazać jej więź z Alexą. Mogę zdradzić, że każda kolejna rtrospekcja będzie ukazywać momenty, które doprowadziły ją do tego momentu w którym jest.
      Hmm co do Chloe to chciałam pokazać, że Ade i Cassie mają wspólną przeszłość i nie jest to taka "sucha", aktualna dla czytelnika znajomość. :)

      Usuń
  11. Jestem ciekawa, co tam dalej się zdarzy. Podoba mi się lekkość tej historii, chociaż czegoś mi tutaj brakuje. Wydaje mi się, że za bardzo starasz się zrobić tak, żeby każda z postaci zachowała się "w porządku", przez co ich zachowanie zaczyna być nierealne. Czasami chciałabym, żeby Cassadra zrobiła coś złego i żeby to trzymało się przez 1-2 rozdziały. Żeby hm... nie było tak jak z siostrą, gdzie niby tyle lat konfliktu, a pogodziły się tylko po jednej kłótni i to bez rzucania talerzami :D
    Ale końcówka dobra, zwłaszcza że nie wiadomo, z kim mamy do czynienia :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń