sobota, 23 lipca 2016

Prolog

Miejski szpital świętego Filipa w Harmonywood od lat słynął z profesjonalnej opieki i wykwalifikowanego personelu medycznego. Dlatego gdy Cassandra Fornely późnym popołudniem znalazła swoją nieprzytomną ciotkę, bez najmniejszego wahania zadzwoniła właśnie tam.
Cassandra nie tylko kojarzyła ten ośrodek z bardzo pozytywnych opinii mieszkańców spokojnego i cichego miasteczka, ale również przez przykre wydarzenia, mające miejsce kilka lat wcześniej, kiedy lekarze przegrali walkę o życie jej matki, która odniosła zbyt poważne obrażenia w incydencie drogowym. W tych niełatwych chwilach otrzymała wsparcie psychologiczne, aby móc uporać się z sytuacją. Do prowadzenia terapii została przydzielona pracująca w świętym Filipie sympatyczna i wyrozumiała psychiatra.
Początkowa współpraca nie była zbyt łatwa ze względu na fakt, iż Cassandra na większości spotkań milczała, niekiedy tylko odpowiadając krótkimi zdaniami. Było jej ciężko otworzyć się przed nieznaną sobie osobą. Nie wiedziała, kim była ta kobieta po drugiej stronie szklanego stolika i jakie mogła mieć intencje. Stworzona przez psychoterapeutkę atmosfera – pełna bezpieczeństwa, szacunku i akceptacji, spowodowała odkrycie się Cassandry pod koniec jednej z sesji. Postanowiła jej zaufać i opowiedzieć o tym, co czuła. Sesja ta była jedną z cięższych. Jeśli nie najcięższych, ponieważ musiała podzielić się wszystkim – swoimi uczuciami, lękami i pragnieniami. W trakcie każdego kolejnego spotkania odsłaniała się coraz bardziej i coraz chętniej rozmawiała o tym, co dzieje się w jej życiu.
Adalind – młoda rezydentka oddziału psychiatrii bardzo szybko zdobyła zaufanie swojej pacjentki. Relacja jaką stworzyły – początkowa między terapeutą a pacjentem –  przerodziła się w przyjaźń. To właśnie ona odwiodła Cassandrę od zamiaru opuszczenia miasta i zasugerowała, by ta zamieszkała ze swoją krewną. Ciotka bez cienia zawahania pochwaliła zaproponowany pomysł. Mieszkała sama, i jak z uśmiechem na twarzy stwierdziła, na stare lata przyda się towarzystwo, bo z kotem to można pogadać, ale wśród sąsiadów można wyjść na wariata.

***

Dzień, w którym Cassandra odnalazła ciotkę, nigdy nie powinien nastąpić...
Tego dnia planowała, choć na chwilę, odciąć się od nawału obowiązków. Te kilka wolnych godzin chciała poświęcić na naładowanie baterii po ciężkim okresie, wspólną kawę i obiad z ciotką, na który od tak dawna nie było czasu. Z samego rana, uzbrojona w listę zakupów, ruszyła spokojnym krokiem w stronę pobliskiego sklepu. Idąc, zalanym słońcem chodnikiem, układała sobie w głowie plan dnia. Z uśmiechem rozejrzała się po okolicy, rozkoszując się zapachem kwiatów i czystym, błękitnym niebem. Od śmierci rodziców rzuciła się w wir pracy, zapominając przy tym o sobie i własnych potrzebach. Pracowała po kilkanaście godzin na dobę i praca stała się jej życiem. Czymś, czym mogła załatać powstałą przed laty dziurę.
Zdumiona zauważyła, że droga do sklepu minęła jej niespodziewanie wolno. To była kolejna pozytywna rzecz w tym dniu – nie musiała się nigdzie śpieszyć. Takich spokojnych chwil powinno być więcej, pomyślała. Załadowanie koszyka potrzebnymi produktami, zajęło jej zdecydowanie więcej czasu niż zazwyczaj. Kiedy stała już w kolejce do kasy, usłyszała cichą melodyjkę, upchniętej gdzieś na dnie skórzanej torebki, służbowej komórki. Z irytacją wymalowaną na twarzy, ignorowała kilkuminutowe dobijanie się. Ktoś koniecznie chciał się z nią skontaktować. Teraz. Już. Natychmiast. Miała świadomość, że osoba, która tak uparcie dzwoniła, na pewno zostawi wiadomość na poczcie głosowej. Cassandra po raz kolejny pożałowała nieskasowania poczty.
Po wyjściu ze sklepu postanowiła odsłuchać nagranie: „Cześć, Cassie z tej strony Rachel. Bardzo przepraszam, że dzwonię na ostatnią chwilę, ale niezbyt dobrze się czuję i nie dam rady przyjść dziś do pracy. Mam nadzieję, że nie zepsułam ci planów. Zadzwoń do mnie jak odsłuchasz wiadomość. Buziaczki”. Buziaczki, buziaczki, pomyślała ze złością, kręcąc głową. Westchnęła głęboko i szybkim ruchem wybrała numer koleżanki. Nie musiała długo czekać na odpowiedź po drugiej stronie aparatu:
– Cześć, Cassie. – Usłyszała ciche powitanie, przerywane szybkimi pociągnięciami nosem.
– Posłuchaj, nie mogę dziś za ciebie przyjść do pracy – wyrzuciła z siebie jednym tchem, mając nadzieję, że jej głos brzmiał stanowczo. – Co się stało? Wszystko w porządku? – dodała po dokładniejszym wsłuchaniu się w odgłosy dochodzące z komórki. – Rachel?
– Przepraszam, ale tym razem to naprawdę coś ważnego. – Rachel ponownie pociągnęła nosem. – Wiem, że miałaś plany, ale nie miałam do kogo innego zadzwonić – powiedziała cichym, drżącym głosem.
– Co się stało? Mów, co jest grane – zażądała twardo, wchodząc do ogrodu przez lekko skrzypiącą furtkę. – Rachel? Jesteś tam? – spytała, ściągając niebieskie, sportowe buty i skierowała się w stronę kuchni. – Przyjdę dziś za ciebie. Ale niech to będzie ostatni raz. Dobra? – westchnęła zrezygnowana, stawiając zakupy na kuchennym blacie.
– Przepraszam, nie słyszałam co mówiłaś. Możesz powtórzyć? – poprosiła, tłumiąc płacz.
– Powiedziałam, że przyjdę dziś za ciebie do pracy. A potem, może – zawahała się na chwilę, dodając: - może wpadnę do ciebie i pogadamy? – Zaproponowała.
– Dziękuję ci! Jesteś kochana! – Usłyszała zakłopotany głos koleżanki. – Naprawdę ci dziękuję.
– Nie ma sprawy. Przepraszam, ale muszę już kończyć.
I teraz nastał ten moment, w którym musi oznajmić ciotce, że niestety, ale ich wspólny obiad się nie uda. Złapała powietrze w płuca i ze świstem je wypuściła, wchodząc do oświetlonego, jasnego salonu, w którym unosił się zapach gorącej herbaty i świeżego placka żurawinowego. Ciotka Dorcas, jak zwykle, siedziała w głębokim fotelu, pogrążona w kolejnej lekturze. Bura kotka spokojnie spała na jej kolanach. Zaabsorbowana, nie zauważyła nawet, jak jej siostrzenica usiadła lekko na oparciu fotela, zganiając przy tym zaspane zwierzę.
– Już jestem – zaczęła niepewnie, spoglądając na uśmiechniętą twarz kobiety. Była bardzo podobna do swojej siostry.
– Wiem, co chcesz powiedzieć, kochana. – Cassandra spojrzała ze zdziwieniem na ciotkę, która powoli podniosła się z zajmowanego wcześniej miejsca. – Będziemy musiały przełożyć nasze plany, prawda? – spytała, odkładając książkę na jesionowy stolik.
– Mam nadzieję, że nie jesteś o to zła? – spytała, zerkając na zegarek. – Wypadła mi nagła sprawa w pracy. Ale może uda mi się być wcześniej, to chociaż zjemy wspólnie kolację albo zagramy w karty? – zaproponowała z uśmiechem.
– Rozchmurz się! – powiedziała, podając siostrzenicy talerzyk z plackiem. – Zjedz i leć już! Szybciej zaczniesz, to szybciej skończysz.
– Dziękuję, ciociu! Jesteś kochana.

***

Pozostała część dnia upłynęła Cassandrze pod znakiem podpisywania umów i odbierania telefonów od potencjalnych klientów. Zastanawiała się, kiedy w tym wszystkim przejęła również rolę sekretarki. W myślach podziękowała Rachel za jej dokładność i profesjonalne podejście do obowiązków zawodowych. Wszystkie akta, dokumenty, notatki i różne papiery miały swoje miejsce. Nic nie było pomieszane. Po szybkim zerknięciu w harmonogram dnia, z ulgą stwierdziła, że w plannerze zapisane jest tylko jedno spotkanie, dotyczące wykończenia domu jednego z klientów. Cassie lubiła swoją pracę. Biuro jej firmy znajdowało się na parterze niewielkiego budynku usługowego w ścisłym centrum Harmonywood.
W międzyczasie dostała wiadomość od Rachel, że musi odwołać dzisiejsze spotkanie i, że serdecznie zaprasza następnego dnia i wszystko jej wyjaśni. Dla Cassie była to dobra wiadomość, ponieważ będzie wcześniej w domu. Wszystko wskazywało na to, że pracę, jak rzadko kiedy, skończy wcześniej. Musiała jedynie doszlifować projekt oraz wysłać kilka e-maili do podwykonawców z ostatnimi szczegółami.
Gdy Cassandra zaparkowała samochód przed jednym z domów przy Cold Spring, z uśmiechem minęła skrzypiącą furtkę i ruszyła entuzjastycznie kamienną ścieżką, prowadzącą do frontowych drzwi. Dróżka ciągnęła się pomiędzy pięknie pachnącymi rabatami kwiatów i szeregiem niskich róż.
Po wejściu, zaniepokoiła ją wszechobecna cisza, przerywana jedynie donośnym miauczeniem kotki. Pośpiesznie skierowała się do salonu, z którego dochodziło pomiaukiwanie. Kiedy stanęła w progu, pędem rzuciła się w stronę nieprzytomnej ciotki. Przy wielkiej biblioteczce, wśród stery różnego rodzajów papierów, pudełek, książek i innych bibelotów, na podłodze leżała nieprzytomna Dorcas, a obok niej niewielki, zdezelowany taborecik. Pod nią znajdowała się średniej wielkości kałuża zaschniętej już krwi. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiła było sprawdzenie pulsu. Był słaby. Słaby, ale jednak wyczuwalny. Drżącymi rękoma gorączkowo zaczęła szukać w torebce telefonu, by zadzwonić na pogotowie. Sekundy leciały, a w słuchawce ciągle słyszała sygnał oczekującego połączenia.  Dodzwoniła się. Piskliwy głos w słuchawce oznajmił jej, że pomoc niebawem przybędzie.
Kobieta wychwyciła jej zdenerwowanie i strach. Próbowała uspokoić wystraszoną Cassandrę. Powtarzała jej, że wszystko będzie dobrze. Prosiła, żeby się uspokoiła i nie martwiła się.

26 komentarzy:

  1. Przeczytałam prolog i szczerze jestem ciekawa dalszych wydarzeń. Fajnie piszesz, całość przeczytałam jednym tchem. Lubię opowiadania, w których coś się dzieje. :-)
    Oczywiście dodaję Cię do linków, by mieć pod ręką, gdy ukaże się kolejny rozdział.
    U mnie, jeśli zaobserwujesz bloga (w prawej kolumnie: Obserwatorzy) to będziesz automatycznie dostawała powiadomienie o nowych notkach :>
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj ciągle coś się będzie działo, więc myślę, że powinno Cię zainteresować ;)

      Usuń
  2. Wyjątkowo długi i treściwy prolog :) Lekko napisany i szybko go pochłonęłam. Całkiem sporo informacji o Cassandrze, którą mam zamiar polubić. Czekam na rozwój wydarzeń.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj.
    Mam nadzieję, że się nie obrazisz, gdy wypiszę błędy. Nie wszyscy to lubią, więc daj znać:
    (Dopiero gdy) bez przecinka, to wyrażenie.
    (Dzień, w którym Cassandra odnalazła ciotkę nigdy nie powinien nastąpić...) Przecinek po (ciotkę).
    Jak mam tak dalej wypisywać, napisz.
    Zapewne wydarzenia sprzed lat mają jakiś związek z naszą bohaterką (Cassandra? nie mam pamięci do imion, będę je długo mylić).
    Mocne zakończenie. Dorcas, ciekawe imię. A prolog wyjątkowo długi. Jestem przyzwyczajona do krótkich, więc dość opornie mi się czytało, ale tylko przez to, bo Twoja pisanina była bardzo przyjemna.
    Spokojnej nocy.
    __________________________
    kot-z-maslem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za wytknięcie błędów - zdarzają się każdemu. Jeśli masz chęć dalej je wypisać to bardzo się ciszę. I prosiłabym o wysłanie ich na maila (kontakt w zakładce Autorka&blog). Cieszę się, że opowiadanie przypadło Ci do gustu! W wolnej chwili wezmę się za Twoje.

      Pozdrawiam, Dev

      Usuń
  4. Przybyłam! :)
    Wpadłam dopiero teraz, bo wcześniej jakoś nie miałam czasu. ;c
    Zainteresował mnie opis historii. Na razie nie mogę za dużo powiedzieć, ale opowiadanie dobrze się zapowiada. Widać, że bohaterka nie będzie miała łatwego, spokojnego życia.
    Mówił, że wszystko będzie dobrze. Żeby się nie martwiła. - Mówiła.
    Tekst nie wygląda zbyt ładnie. Musiałam go przekopiować, żeby przeczytać. Widziałam, że pierwszy rozdział masz wyjustowany. To samo powinnaś zrobić tutaj. Domyślam się, że to blogger nawalił z czcionką, czyż nie?
    Za resztę wezmę się później.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie walczyłam trochę z czcionką i teraz powinno być już wszystko dobrze. Taką mam nadzieję :D Zauważyłam, że blogger czasami justuje część tekstu i czasami zmienia rodzaj czcionki ><
      Cieszę się, że historią Cię zainteresowała. Mam nadzieję, że cały czas będziesz miała takie zdanie :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Bardzo ciekawy prolog. Na pewno bèdę dalej czytać. Zastanawiam sie tylko, czy to będzie fan fiction czy raczej radosna twórczość.
    Pozdrawiam
    Kot
    Ps: W międzyczasie zapraszam do siebie:
    ostatniamysl.blogspot.com
    kotksiazkowyrecenzuje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za pozytywne słowa! Na pewno Cię odwiedzę na dniach:)
      Z kolei mnie zastanawia, czemu wpadłaś na pomysł, że to fanfik? Wczorajszy Dzień to radosna twórczość :)
      ___________________
      Pozdrawiam, Devi

      Usuń
    2. Ciekawy prolog. Wydarzenia w nim zawarte spowodowały, że z miejsca zaczęłam współczuć głównej bohaterce. Najgorsze, co człowieka może w życiu spotkać to takie pożegnania bez słowa. Wtedy pozostaje takie uczucie, że chciało się jeszcze tyle powiedzieć, a niestety się to nie udało i już nigdy nie uda. Człowiek czuje się wtedy fatalnie... ZObaczymy, jak poradzi sobie Cassandra.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Cieszę się, że prolog Cię zainteresował - liczę, że tak samo będzie z kolejnymi rozdziałami :)
      Tak, masz rację. Najgorsze są takie pożegnania bez niczego. A zawsze chce się powiedzieć tyle rzeczy. Niestety takie jest życie. Czasami niektóre sytuacje zdarzają się lawinowo.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Podoba mi się! To dopiero początek i nie bardzo jeszcze wiem, o czym będzie opowiadanie, ale naprawdę przyjemnie mi się to czytało. Podoba mi się więź jaka łączy ze swoją ciotką i to, że ciotka nie jest zrzęda, która utrudnia wszystkim życie. Miło czasem poczytać o starszej osobie, która rozumie pęd młodych i nie ma o niego żalu. Inna obraziłaby się pięćdziesiąt razy za odwołanie wspólnego obiadu, a ona nie. I to sprawiło, że od razu ją polubiłam.
    Natomiast wkurzyła mnie ta Rachel. Ok, mogło jej coś wypaść, mogła nie być w stanie przyjść do pracy, ale jej zachowanie dało mi do zrozumienia, że ona była pewna, że Cassie przyjdzie za nią, że to jest oczywista oczywistość. A tak nie powinno być. To przysługa, nie obowiązek. Może by chociaż zapytała, czy koleżanka może ją zastąpić, a nie „mam nadzieję, że nie zepsułam ci planów”. Pfff, wkurzyła mnie!
    Ciekawa jestem dalszego ciągu i mam nadzieję, że cioci nic się nie stało!

    Pozdrawiam!
    I zapraszam też do siebie: sila-jest-we-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno na dniach odwiedzę Twojego bloga! :)
      Jak to o czym będzie? :D o życiu! :D Tak, wiem... ogólnikowo trochę poleciałam. Dorcas tutaj była takim zapalnikiem to wszystkiego, ale chciałam ją pokazać jako taką dobrą ciocię.
      Zapraszam do czytania i obserwacji :) Mam nadzieję, że historia Cassie Ci się spodoba :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Nie za bardzo wiem jak się odnieść do prologu, ale lubię imię Cassandra i to przez opowiadanie, które ciągle mam w planie, bo zacząłem je lata temu i zatrzymałem na trzecim rozdziale. Kiedyś opublikowałem tylko prolog, a imię głównej bohaterki było o tyle doskonałe do tamtej historii, bo Anglik mówił na nią Cassi, a Hiszpan Sandra. Tak więc ja z zapamiętaniem imienia nie będę miał żadnych problemów. Gorzej z historią, która się rozgrywa, bo skakałaś po czasie, tu śmierć rodziców, tutaj psycholog, tu koleżanka z pracy co telefonuje, za moment śmierć ciotki (chyba śmierć). Tutaj było dużo wszystkiego, a ja zacząłem się w tym nie tyle co gubić co poczułem taki przesyt. Przytłoczył mnie nadmiar informacji i tak naprawdę nie wiem jak to skomentować, bo choć sytuacji (wydarzeń) było wiele, to nie dało się w tym poznać bohaterów, zaznajomić z nimi.

    Pozdrawiam i postaram się w najbliższym czasie przeczytać pozostałe z opublikowanych rozdziałów.

    dariusz-tychon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz. Szkoda, że imię mojej głównej bohaterki nie przypadło Ci do gustu - mam nadzieję, że z jej historią będzie inaczej. Co do prologu, taki miałam zamysł. Chciałam Cassie doprowadzić do tego momentu, w którym aktualnie się znajduje.
      Pozdrawiam gorąco.

      Usuń
    2. Hej :)
      Przepraszam, że tak późno się u Ciebie pojawiłam. Przyznam, że opis mnie zaciekawił. I to bardzo. Taką tematykę uwielbiam.
      Jestem zachwycona twoją lekkością pióra. Widać, że mam do czynienia z profesjonalitą w pisaniu. Cassandra to bardzo ciekawa postać. W najbliższym czasie zapoznam się z całą historią.
      Ps. Zapraszam do mnie

      Usuń
    3. Dziękuję, że postanowiłaś mnie odwiedzić. Bardzo się cieszę, że spodobała Ci się historia Cassie!
      Pozdrawiam.

      Usuń
    4. " Szkoda, że imię mojej głównej bohaterki nie przypadło Ci do gustu - mam nadzieję, że z jej historią będzie inaczej.". Przecież napisał, że lubi to imię, więc o co chodzi? Jak to nie przypadło mu do gustu?
      Co do prologu, to faktycznie dużo wszystkiego i to wszystko sprawiło, że się pogubiłam i już nie wiem co do czego. Ja mam nadzieję, że to tylko prolog jest taki chaotyczny, jak i u mnie i że go zrozumiem gdy dojdę do epilogu (u mnie ten zrozumie prolog co dotrwa do epilogu). Dalej jednak opowiadanie zwalnia i mam nadzieję, że u ciebie także zwolni.

      na-noc.blogspot.com

      Usuń
  8. Wiytam serdecznie, trafiłam tu z jakiegoś innego bloga i już sam wygląd bloga zaciekawił mnie. Podejrzewam, że opowiadanie będzie miało charakter obyczajowy, może jakiś romans... a to jest to, co naprawdę lubię. Choć po prologach zawsze czuję głeboki niedosyt, tu było dużo imformacji, chociaż niedokładne. Jest mowa o pracy Cassandry, ale nie jest powiedziane kim jest i czym się zajmuje. Jest wspomniana przyjaciółka - terapeutka, ale nie wiadomo, czy kobiety przyjaźnią się do dziś. Jest fragment o rodzicach, lecz o ojcu ani słowa. Takie niedopowiedzenia powodują, że czytelnik jest ciekaw jak historia potoczy się dalej. Tobie się to udało.
    Polubiłam główną bohaterkę, więc lecę czytać kolejne rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że postanowiłaś mnie odwiedzić! Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz. Liczę na to, że odpowiem w kolejnych rozdziałach na wszystkie Twoje pytania.
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  9. Hej :D
    Nie przypominam sobie, kiedy ostatnim razem czytałam jakąkolwiek obyczajową historię, ale czasami zawsze przyjemnie jest do tego wrócić. W tym przypadku przyciągnęło mnie… imię, które wychwyciłam w najświeższym rozdziale. Gabriel sprawił, że zostałam i zdecydowałam się przeczytać prolog – i na tę chwilę odbiór jak najbardziej pozytywny, bo masz bardzo lekki, przyjemny styl pisania. Sama historia zapowiada się interesująco, chociaż nie chcę prowokować po zaledwie wstępie.
    Zawsze wrażenie robi to, jak bardzo kruche potrafi być ludzkie życie. Co więcej, złe rzeczy mają miejsce zwykle wtedy, kiedy najmniej się tego spodziewamy. Tak było w tym przypadku, bo na początek prezentujesz nam niemalże rutynowy dzień głównej bohaterki – zakupy, praca, plany spotkania z koleżanką… Kiedy wychodzimy z domu, nigdy nie bierzemy pod uwagę tego, że cokolwiek może ulec zmianie podczas naszej nieobecności. Nikt nie zastanawia się nad tym, że może nie wrócić albo że cokolwiek złego spotka bliskie mu osoby. Tutaj tak było, bo zmieniając plany, Cassandra zdecydowanie nie brała pod uwagę tego, że być może widzi ciotkę po raz ostatni. Nikt by nie brał.
    Cóż, po śmierci matki utrata kolejnej ważnej osoby… Nie wyobrażam sobie tego. Poniekąd też jestem ciekawa, jak ona sobie z tym poradzi, więc prolog jak najbardziej na plus – na tę chwilę zostaję ;)
    Zauważyłam kilka drobnych błędów, przede wszystkim przecinki. Chociażby tutaj:

    „odwołać dzisiejsze spotkanie i, że serdecznie zaprasza” – w tym wypadku po „i” jest absolutnie zbędny.

    Niemniej to są drobiazgi, które nie utrudniają czytania. Ja z kolei postaram się na dniach przeczytać kolejne rozdziały, chociaż czas pokaże jak to będzie :D Na pewno jeszcze się odezwę.
    Pozdrawiam,
    Nessa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie musisz dojść do wątku z Gabrielem :) Faktycznie, ludzkie życie jest niesamowite i jest bardzo kruche. I to chciałam też pokazać - zwykły dzień, który może zamienić się w piekło. Tak czasami bywa w życiu. Mam nadzieję, że póki co to mi wychodzi.
      Dzięki za zwrócenie uwagi na przecinki.
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  10. Hej! Zawędrowałam tutaj w ramach przeszukiwania świata blogów... i w sumie nie wiem, czy to przez komentarz, polecane, spis blogów czy coś. Ale spodobała mi się szata graficzna i układ tekstu.

    Przeczytałam ten prolog i nie mogę jeszcze przedstawić swojego zdania na temat fabuły - wiadomo. Ale podoba mi się język. Jest taki mocno... obyczajowy. Nie wiem do końca, czy dobrze to określiłam, ale poszczególne opowiadania nieco inaczej się pisze. Tutaj masz opis takich prozaicznych czynności, co jest typowe dla historii o życiu z nutką jakiegoś dramatu. Ale to też moja pierwsza myśl, bo po prologu możesz z tym zrobić wszystko - kryminał, romans a nawet SF.

    Cieszę się, że rozpoczęłaś to mocno, bo często ludzie tworzą prologi na zasadzie opisu robienia obiadu, a to nie zachęca do dalszego czytania (mimo że tekst może być świetny, to początek zniechęca). Mocno, mam na myśli, że mamy tutaj jakąś typową-nie-typową historię, bo samo życie - śmierć, samotność, potrzeba wsparcia, monotonia życia... a może nie?

    Tak czy inaczej chciałabym poczytać dalej, ale stworzyłam sobie taka zasadę, że zawsze czekam na znak od autora. Bo jak sobie nie życzysz, żebym nadrabiała rozdziały, no to nie będę rozsiewać negatywnej energii. Więc czekam na jakiś odzew (tu, możesz też u mnie, zgodnie z twoją wolą ;p) i wysyłam tonę weny.

    Pozdrawiam serdecznie!!
    Karolina
    http://szept-ostrza.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za tak pozytywny komentarz! Cieszę się, że prolog zachęcił Cię do czytania. Serdecznie zapraszam. I skąd ten pomysł z rozsiewaniem negatywnej energii? :o

      Pozdrawiam gorąco! I na dniach nadrobię Twoją historię.

      Usuń
    2. Różni ludzie różnie podchodzą do publikowania na blogach, a ja uważam, że czytanie powinno być przyjemnością dla obu stron. Spotkałam różnych dziwnych autorów, a przyznaję się bez bicia, że nie potrafię ich wyczuć często.
      W każdym razie zaraz startuję i możesz się mnie spodziewać pod kolejnymi częściami ; )

      Usuń