poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Rozdział I

Ciepłe promienie wrześniowego słońca przebijały się przez szare chmury, wpadając przez duże, łukowe okna do jednej z sal domu pogrzebowego, znajdującego się na obrzeżach miasta. Ściany pokoju pokryte były jednolitą tapetą w odcieniu ciepłej karminy, a na dębowych panelach rozłożony został ciemnozielony dywan prowadzący do podestu. Na jego szczycie wystawiona została trumna z ciałem zmarłej, dookoła której poukładane były piękne wiązanki i bukiety przyniesione przez gości. Przy trumnie umieszczono również stelaż ze zdjęciem, obok którego znajdowała się niewielka mównica, z której chętni żałobnicy mogli zabrać głos.
Cassandra stała pod jedną ze ścian w towarzystwie swojej przyjaciółki, która w tym posępnym i ciężkim dniu była niewyobrażalnym wsparciem. Czuła wdzięczność i szczęście, że ma taką osobę jak ona przy sobie. Cieszyła się, że drogi, którymi obie kroczyły połączyły się. Żałowała jedynie tego, że poznały się w dość przykrych okolicznościach. Nieraz i nie dwa rozmawiały o tym, jak relacja pacjent-terapeuta zmieniała się w przyjaźń. Wiedziała, że gdyby teraz odwróciła się do niej, ta otarłaby łzę spływającą po policzku i z uśmiechem na ustach pocieszyła ją.
– Dziękuję, że jesteś tutaj ze mną – szepnęła, rozglądając się po całym pomieszczeniu. – Bez ciebie byłoby mi ciężko to wszystko ogarnąć.
– Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć – odpowiedziała Adalind, uśmiechając się ciepło. – Jak się czujesz?
– Jest mi ciężko. Cholernie ciężko. Ale już jakoś to ogarnęłam. Tylko nadal nie mogę się z tym pogodzić. A najgorsze jest to, że czuję jakby to była moja wina. – Spuściła wzrok, bojąc się potępiającego wzroku Adalind. – Myślisz, że mogłam to jakoś powstrzymać?
– Cassie, nie możesz się tak obwiniać o całe zło tego świata… – Chcąc dodać przyjaciółce otuchy, ścisnęła jej dłoń.
– Nie obwiniam się o zło całego świata – przerwała przyjaciółce ze złością w głosie – obwiniam się o ten wypadek.
– Nie o to mi chodziło. Chodziło mi o to, że Dorcas w każdej innej chwili mogła zabrać się za porządki. Nie możesz się wiecznie o wszystko obwiniać bo inaczej zwariujesz. To był po prostu wypadek i musisz się z tym pogodzić – powiedziała łagodnie, przytulając ją.
– Czuję się znowu jakaś taka… – przerwała na chwilę, wydychając ze świstem powietrze – jak wtedy. Znowu czuję pustkę i nie mogę się z tym pogodzić.
– Musisz się z tym pogodzić. Nie masz innego wyjścia.
Cassie ze smutkiem rozglądała się po dusznym pokoju, w którym zebrana została jedynie garstka zaproszonych gości. Nie chciała zapraszać wielu osób – jedynie najbliższych przyjaciół i rodzinę. Pośród uczestników spostrzegła przełożonego swojej ciotki, jej dobrą znajomą oraz dawno niewidzianą kuzynkę. Czuła do tych wszystkich ludzi ogromną wdzięczność i chciała im podziękować za pojawienie się.
– Witaj, Cassandro. Dzień dobry panno Darring. – Zagadnęła je wysoka, lekko siwa kobieta i wręczyła niewielki bukiecik kwiatów.
– Dzień dobry – odpowiedziały chórem, sztucznie uśmiechając się.
 Bardzo mi przykro z powodu twojej straty – powiedziała ciepło, dodając: – mam nadzieję, że jakoś sobie poradzisz. – Uścisnęła mocno jej dłoń, przyglądając się z ogromnym zaciekawieniem.
 Dziękuję, pani Morris. Też myślę, że będzie dobrze. Ale jest to trudne.
 Tak, tak. Masz rację, moja droga. A powiedz mi, co z Alexą? Bo nie widzę jej – spytała, lustrując uważnie zakłopotaną Cassie.
Pani Morris była największą plotkarą w okolicy. Była jak internetowy portal plotkarski, który ma najświeższe informacje. Zawsze wiedziała wszystko pierwsza. Po wypadku państwa Fornely wymyśliła, że pan Fornely jechał pod wpływem alkoholu i roztrzaskał się na drzewie. Cassie właśnie przez takie wymyślanie nie przepadała za nią i unikała jej. Westchnęła cicho i z najszczerszym uśmiechem, jaki potrafiła wymusić, odpowiedziała spokojnym i opanowanym głosem:
 Niestety Alexa nie mogła się pojawić. – Skłamała, patrząc prosto w mętne oczy starszej kobiety. – Przepraszam panią, ale muszę się czymś zająć. – Wymigała się tak szybko jak mogła i ruszyła przed siebie.
Jak ja nie znoszę tej baby, westchnęła, podchodząc do mównicy. Wszystkie rozmowy ucichły i wzrok zgromadzonych utkwił w Cassandrze. W powietrzu unosił się słodki zapach zmieszanych kwiatów i perfum, który dodatkowo drażnił kobietę. Rozejrzała się po wszystkich i ścisnęła mocniej drewniany pulpit mównicy.
 Dziękuję, że zjawiliście się tutaj – zaczęła, patrząc gdzieś w dal. Czuła ogromny uścisk w sercu. – By pożegnać razem ze mną moją ukochaną ciocię, Dorcas Graywood. Jest to dla mnie bardzo ciężki czas i dziękuję wam za obecność. Mam nadzieję, że Dorcas zapadnie w naszych sercach na zawsze. – Jej głos się łamał, a z oczu popłynęło kilka łez.

***

Pogrzeb. Złożenie do grobu ciała bliskiej osoby jest czymś trudnym i niewyobrażalnie ciężkim. Czymś, co zostaje w pamięci na długie lata. Śmierć przypomina o nieuchronności, o tym, jak krótkie może być ludzkie życie i jak niewiele potrzeba, by je zakończyć.
Cassie miała świadomość, że już więcej nie zobaczy Dorcas. Nie porozmawia z nią. I nie zapyta o radę. Od teraz może tylko ją wspominać, patrząc na zdjęcia i chodząc po jej domu. Przeczuwała, że kilka najbliższych tygodni będzie walką ze wspomnieniami, gdzie każdy kąt będzie przypominał różne momenty z życia, ze wspólnego mieszkania. Cieszyła się, że jednak w tym dużym, pustym domu nie została zupełnie sama. Wprawdzie nie przepadała za burą kotką, ale w tej chwili cieszyła się z jej towarzystwa.
Nalawszy sobie do kieliszka odrobinę czerwonego wina, usiadła w głębokim, szarym fotelu, który często był zajmowany przez ciotkę. Pogrążona się w myślach, nawet nie zauważyła, kiedy Harriett ułożyła się wygodnie na jej kolanach. Z czułością spojrzała na leżącego na jej kolanach futrzaka. I nagle poczuła silne ukłucie gdzieś w głębi serca. To był ten moment, w którym już nie mogła, i nie chciała ukrywać swoich uczuć. Czuła się źle, miała żal do całego wszechświata, że po raz kolejny została jej odebrana ukochana osoba. Pomyślała, że to jakaś kara, ale nie wiedziała za co. Z jej oczu popłynął strumień łez, którego już nie kontrolowała. Była to chwila, w której po prostu musiała się wypłakać. Ten jeden raz nie chciała nad sobą panować. Zawsze była kobietą twardą i odporną na stres. Jak każdy miewała zły humor, ale nigdy nie była tak emocjonalna. W każdej sytuacji potrafiła zachować zimną krew i opanować się. Złapała kilka nierównych oddechów i wtarła zaczerwienione policzki. Uspokoiwszy się, zaczesała do tyłu, opadające na twarz włosy i pogłaskała kotkę po grzbiecie.
 Dobrze, że chociaż ty mi, kocie, zostałaś – powiedziała, a zwierzę jedynie pomruczało, zwijając się w kłębek.
Popijając alkohol, układała sobie w głowie plan na przyszłość. Zastanawiała się, czy powinna jeszcze raz spróbować skontaktować się z Alexą. Rozglądała się po salonie i mimowolnie wzrok skierowała na bałagan rozciągający się pod jednym z regałów. Odstawiła kieliszkiem i zrzuciła z kolan zaspanego kota. Zamierzała to teraz posprzątać. Rozświetliła całe pomieszczenie i wzięła się za segregację zalegających przedmiotów. Z niedowierzaniem oglądała stare, podniszczone książki, okurzone i pożółkłe listy i pocztówki. Zbędne przedmioty, popękane i potłuczone figurki odkładała do niewielkiego worka na śmieci, książki układała w jeden stosik a korespondencje w drugi. Porządki przerwał dźwięk telefonu. Było już sporo po dwudziestej pierwszej i nie do końca wiedziała, kto o tej godzinie próbuje się do niej dodzwonić. Miała pewność, że nie był to nikt z pracy, ponieważ miała jeszcze kilka wolnych dni. Liczyła na to, że być może Alexa zobaczyła nieodebrane połączenie i teraz chce się z nią skontaktować.
 Halo, cześć, Cassie. – Usłyszała w słuchawce głos swojej przyjaciółki.
– Ade – powiedziała zawiedziona. – Hej! Miło cię słyszeć. Co słychać?
– Całkiem w porządku. Skończyłam chwilę temu pracę, bo musiałam jeszcze ogarnąć trochę rzeczy. A ty jak się czujesz? Może potrzebujesz towarzystwa?
– Jeśli masz ochotę to zapraszam. Nie chcę być teraz sama. I pomożesz mi w sprzątaniu – zagadnęła z radością w głosie.
– Jasne, nie ma sprawy. – Usłyszała w słuchawce szczery śmiech i szczęknięcie drzwi w biurze Adalind. – Będę u ciebie tak za dwadzieścia minut, dobrze?
Minęło pół godziny i na jednym z podjazdów przy Cold Spring zaparkował niewielkich rozmiarów czerwony Ford, z którego wysiadła średniego wzrostu brunetka. Adalind uśmiechnęła się ciepło i energicznie pomachała czekającej na tarasie koleżance.
Cassie zaprosiła Ade do ciepłej kuchni. Kobieta rozsiadłą się wygodnie na wysokim krześle przy kuchennej wyspie, na którą Cassie postawiła świeżo zaparzoną zieloną herbatę i zupę dyniową. W trakcie posiłku rozmawiały o wydarzeniach z ostatnich dni. Adalind, by rozbawić Cassie, opowiedziała o sytuacji, która miała miejsce tego dnia w pracy. Dziewczyna energicznie potrząsnęła głową, a kręcone kosmyki w nieładzie opadły na lekko piegowate i wydatne policzki. Śmiała się, a jej śmiech nie był wymuszony.
– Okej. To co teraz robimy? Miałam chyba w czymś pomóc? – zagadnęła, odkładając brudne naczynia do zlewu. – Zupa była przepyszna, musisz dać mi ten przepis! – Idąc do salonu, Ade z ciekawością rozglądała się po ścianach niewielkiego holu, w którym wisiał szereg pięknych fotografii i kilka niewielkich rozmiarów obrazów.
– Dzięki, Ade. – Popatrzyła na nią z nieukrywaną wdzięcznością. – Byłoby świetnie, gdybyś pomogła mi z tymi pudłami, które chciała poukładać Dorcas. Te dwa – wskazała palcem na niewielkie zielone pojemniki – udało się jej zdjąć.
– Nie ma sprawy. Może podzielimy te pudełka. I ja sprawdzę jedno, a ty drugie – zaproponowała, podając koleżance nieco mniejsze.
Tak jak ustaliły: Adalind segregowała jedno pudełko, a Cassie drugie. W obu były stare listy, rachunki i pocztówki. Ade zainteresowała się starymi, czarno–białymi fotografiami i z  uwagą je przeglądała. Trafiła na kilka rodzinnych zdjęć, na których była młodziutka, siedemnastoletnia Cassie wraz z rodzicami i starszą dziewczyną, na oko miała może dwadzieścia lat.
– Kto to? – Adalind zauważyła zmieszanie i smutek na twarzy koleżanki. Nie była pewna, czy dobrze zrobiła, pytając ją o to.
– To jest Alexa. Moja – zawahała się na chwilę i spojrzała głęboko w niebieskie oczy przyjaciółki. –Alexa to moja siostra.
– Co?  krzyknęła, zakrywając ręką usta. – Przepraszam… Nie mówiłaś mi, że masz siostrę. Czy ona…? – nie zdążyła spytać, ponieważ Cassie jej przerwała.
– Ona żyje. My po prostu nie mamy ze sobą kontaktu. Zerwał się dawno temu. – Cassandra spojrzała ze smutkiem na fotografię, na której wszyscy byli szczęśliwi i nie przypuszczali jak bardzo może odmienić się ich życie. – Nie chcę o tym rozmawiać. Nie rób mi dziś psychoterapii, dobrze?
– Jasne, jasne. Nawet nie chciałam. Po prostu… Nie ważne. Przepraszam cię. – Adalind ponownie zaczęła przeglądać szpargały.
W trakcie sprzątania rozmawiały o znalezionych przedmiotach. Wiele z nich było żywymi wspomnieniami z życia ciotki Dorcas, Cassie i jej rodziców. Uwagę Cassandry przykuł list podpisany imieniem jej matki. Koperta była poplamiona i pogięta, jakby ktoś wywalił ją do śmieci. Zastanawiała się, co może być w środku. Co mogło być tak niewygodnego, że być może, matka chciała ją wyrzucić? Nurtowało ją to pytanie. Czemu Dorcas go miała? Co tam robił? Postanowiła dowiedzieć się, co znajduje się w środku. Ostrożnie rozchyliła kopertę i wyjęła z niej niewielkie, pomięte kolorowe zdjęcie.
– Adalind… – zaczęła zszokowana, patrząc z niedowierzaniem na kartkę w swojej dłoni. – Ade, to jest moje zdjęcie!

27 komentarzy:

  1. Nie pozostając dłużna również przeczytałam twoje opowiadanie.
    Na razie historia się rozwija, z resztą nie należę do osób, które piszą duże wywody w komentarzach, uprzedzam ;)
    Opowiadanie zaczyna się ciekawie, opis od razu mnie zainteresował bo więcej pytań niż odpowiedzi i wszystko jest wielką zagadką. Wciąga, interesuje, sposób pisania również przyjemny dla oka.
    Czekam na dalsze rozdziały i pozdrawiam! :)
    (Duch z Warm Springs)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się ciesz, że opowiadanie Ci się spodobało! :) I dziękuję za tak miły komentarz.

      Usuń
  2. Przybyłam tutaj dzięki Euforii, bardzo zaciekawił mnie opis Twojego opowiadania. Uwielbiam, jak większość ludzi chyba, historie, które skrywają jakąś tajemnicę. Nie zastanawiając się długo weszłam na Twój blog i natrafiłam na pierwszą trudność - masz niedostosowaną wersję mobilną bloga. Pomyśl nad nią. :)
    Jeżeli chodzi o samo opowiadanie - podoba mi się Twój styl pisania, dialogi. Nie będę oceniać fabuły po przeczytaniu prologu i jednego tylko rozdziału, ale wydaje się być intrygująca.

    Zostawię Ci link do siebie w spamowniku. Proszę zostawiać mi info odnośnie nowych rozdziałów.
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za informacje! Wydaje mi się, że teraz wszystko działa jak powinno :)
      Jestem pod wrażeniem, że wpis z katalogu kogoś zainteresował:)

      Usuń
  3. Ciężkie będzie miała życie, jeszcze cięższe niż do tej pory. Ale dobrze, że się nie załamuje, więc myślę, że sobie poradzi. Co z tą siostrą? Nie mają kontaktu, bo się pokłócił? Czy sprzeczka była na tyle poważna, że Alex nie chciała się pojawić na pogrzebie cioci? A może coś ją zatrzymało? Podejrzewam, że dowiemy się niedługo o jakiś sekretach rodzinnych!
    P.S. Zapraszam do siebie na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz, Kariel! Hahaha, chciałabyś wszytko wiedzieć od razu, ale nie ma tak łatwo! Sekrety rodzinne! Ha! To główny punkt tej historii ;)

      Usuń
  4. Trafiłam tu przypadkiem, a że spodobał mi się opis bloga, uznałam, że przeczytam to, co napisałaś.

    Po pierwsze, zastanawiam się, czemu Rachel nie mogła tamtego dnia przyjść do pracy. Z tego, co się zorientowałam, nie był to pierwszy raz. Początkowo sądziłam, że te pociągnięcia nosem to wynik przeziębienia, ale wychodzi na to, że R. po prostu była w koszmarnym nastroju. Ciekawe, co takiego mogło się stać. Może ma jakąś depresję czy coś takiego? Albo po prostu chłopak ją zostawił? No cóż, pozostaje mi czekać, aż poznam odpowiedź.

    Nie mam pojęcia, czemu ktoś mógłby trzymać zdjęcie Cassie w kopercie, a już tym bardziej nie rozumiem, czemu ktoś postanowił się tego zdjęcia pozbyć. Tym bardziej, że adresatem listu nie był żaden obcy człowiek, tylko członek rodziny, więc w zachowaniu fotografii nie byłoby nic dziwnego albo niewłaściwego.

    Czekam na dalszy rozwój akcji, jak na razie dobrze się zapowiada. Uwielbiam tajemnice w opowiadaniach, dzięki temu z niecierpliwością oczekuje się kolejnych rozdziałów.

    Pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do mnie
    j-majkowska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że zainteresowałaś się historią Cassie.
      Mam nadzieję, że kolejne dwa rozdziały rozwieją Twoje pytania i wątpliwości.
      Również pozdrawiam i oczywiście odwiedzę Twojego bloga w wolnej chwili.

      Usuń
  5. Zgodnie z obietnicą wpadłam i przeczytałam c: Przepraszam, że dopiero teraz, ale niestety wczoraj miałam szkołę do późna i tak wyszło.
    Masz bardzo lekki i przyjemny styl pisania, nie rozwlekasz się w opisach, a dialogi wydają się naturalne.
    Gdzieś tam zauważyłam powtórzenie, było to chyba słowo "dom", nie pamiętam już dokładnie, ale wiadomo - każdemu może się zdarzyć.
    Historia zapowiada się ciekawie c:
    Szkoda, że nie masz zakładki z wizerunkami bohaterów. Wiem, że niektórzy nie chcą narzucać nikomu jak mają wyglądać postaci, ale ja zawsze jestem ciekawa jak inni wyobrażają sobie ludzi, o których piszą c:
    Życzę dużo weny!
    poznyluty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa! :) Na pewno poszukam tego powtórzenia. Niestety zakładki z bohaterami u mnie nie znajdziesz :P Z czasem obraz Cassie i pozostałych bohaterów rozjaśni się :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Hej, cześć i czołem :D
    W końcu przybywam z komentarzem ;)
    Bardzo fajnie mi się to czytało - lekko i przyjemnie. Te wszystkie dialogi wychodziły tak naturalnie.
    Nie wiem dlaczego, ale jak czytałam ten rozdział czułam się, jakbym czytała książkę.
    Zaintrygowała mnie sprawa z tym zdjęciem i już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, gdzie być może pojawi się wyjaśnienie tej sytuacji ;)
    Ogólnie pierwszy rozdział mnie wciągnął. Możesz mieć pewność, że zostanę tutaj na dłużej ;)
    Pozdrawiam i weny życzę ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, zapomniałam... Bardzo podoba mi się szablon bloga ^^

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję za miłe słowa! Aż się zarumieniłam!
      Bardzo się cieszę, że czytało Ci się jak książkę - poniekąd taki był zamiar, a i WD miał mieć początkowo taką formę.
      JUż teraz mogę powiedzieć, że kolejny rozdział rozjaśni trochę spraw... ale i namiesza! I wydaje mi się, że całkiem porządnie ;)

      Usuń
  7. Twój nowy rozdział zostanie opublikowany 5 września o godz. 8.00 w Katalogu z wyobraźnią.
    Pozdrawiam. ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Pierwszy rozdział spodobał mi się bardziej niż prolog. Masz u mnie plusa za poprawny zapis dialogów. Rozmowy wychodzą Ci ładnie i naturalnie. Opisy też są przyjemne. Postać Adalind przypadła mi do gustu. :)W tekście pojawiło się kilka powtórzeń oraz zabrakło paru przecinków - swoją drogą wyłapałam jakieś tam, gdzie nie powinny się znajdować.
    żałobnicy mogli oddać głos. - zabrać głos;
    – Nie obwiniam się o zło całego świata – przerwała ze złością w głosie - powiedziała ze złością w głosie. | Jeśli przerwała, to chwilowo nie mówiła, nie mogła więc odezwać się ze złością, przecież milczała. Rozumiesz o co mi chodzi?
    Pozdrawiam i życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że rozdział Ci się spodobał!
      Błędy poprawione, a przecinki zaatakuje w wolnej chwili. :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Podobało mi się. Chociaż podobało to może nieodpowiednie słowo, biorąc pod uwagę wydarzenia zawarte w rozdziale.
    Dobrze, że Cassandra ma wsparcie przyjaciółki w tak trudnych chwilach. Adalin wydaje się ciekawą postacią i zwyczajnie, po ludzku dobrą. Chociaż to musi być też męczące, gdy ktoś kogoś tak często ocenia pod względem psychologicznym. Przynajmniej takie wrażenie odniosłam po rozmowie kobiet. Nie jest to wada, po prostu dla mnie osobiście byłoby to uciążliwe.
    Ciekawe, co oznacza to zdjęcie. Idę sobie czytać dalej.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mocca, niektórzy lubią pieski, inni kotki a jeszcze inni pogrzeby! Są gusta i guściki :)
      Kochana, zapraszam do obserwacji a dowiesz się wszystkiego o Cassie i Ade ;)
      Buziaki :)

      Usuń
  10. A jednak niestety ciocia Dorcas nie przeżyła wypadku. No szkoda, bo była strasznie ciepłą, miłą i kochającą panią, a przynajmniej taka wydawało się, że była w prologu. I chociaż fragment z ciocią był bardzo krótki, to muszę przyznać, że polubiłam ją. Strasznie współczuję Cassie... bo to rzeczywiście kolejna osoba, którą traci. Rodzice nie żyją, ukochana ciocia nie żyje, z siostrą nie utrzymuje kontaktu i praktycznie kobieta zostaje sama... Dobrze że ma Ade (swoją drogą, bardzo oryginalne imiona: Dorcas, Adalind - pierwszy raz się z nimi spotykam), widać, że łączy je naprawdę prawdziwa przyjaźń. Cassie potrzebuje teraz bratniej duszy.

    O co chodzi z tym zdjęciem? Czyżby za listem kryła się jakaś mroczna tajemnica rodzinna? No rozdział dobry, dużo szczegółowych opisów, ale ogólnie mi to nie przeszkadza, choć szczerze lubie, gdy jest dużo dialogów. Strasznie też ciekawi mnie dlaczego Cassie nie utrzymuje kontaktu z Alexą...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, cioteczka była niejako motorem napędowym całej historii. Cieszę się, że Dorcas od razu Ci się spodobała - szkoda tak uśmiercać fajnych bohaterów... ale... trzeba! Cieszę się, że Cię zainteresowałam! Wiem jak ciężko jest zainteresować się obyczajówką - bo to niby takie codzienne sprawy a jednak... chciałam, że Cassie była taką normalną kobietą, której - jak to czasami bywa - wszystko się sypie i musi od nowa ułożyć swój świat. Mam nadzieję, że to mi wyjdzie.

      Usuń
  11. Cześć! ;) Mam nadzieję, że jeszcze o mnie nie zapomniałaś. Trochę mi zeszło z nadrobieniem zaległości, ale wreszcie znalazłam chwilę na zostawienie komentarza. Przeczytałam już dawno temu, tylko z tym komentarzem nie mogłam się zebrać…
    Miałam zamiar napisać jeden, zbiorczy, ale postanowiłam zostawić pod każdym chociaż kilka słów. Nie będą długie, ale będą, a to chyba najważniejsze :D

    No to do dzieła!
    Szkoda mi tej cioci Pogrzeby nawet w opowiadaniach wprowadzają smutną atmosferę, więc ich nie lubię I choć nie zdążyłam przyzwyczaić się do obecności ciotki w opowiadaniu, to po jej stracie smutno mi było razem z bohaterką.
    Bardzo ładnie wplotłaś wątek siostry w to przeszukiwanie rzeczy. Podobała mi się wzmianka o niej podczas przeglądania zdjęć;) Bardzo naturalnie to wyszło.
    Powiedziałabym, że jestem ciekawa, o co chodzi z tą kopertą, ale czytałam już następny rozdział, wiem mniej więcej co będzie dalej, więc tego nie napisze. Ale po skończeniu tego byłam ciekawa :D
    Lecę dalej! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te kwadraty to miały być smutne minki, nie wiem czemu nie wyszły ;/

      Usuń
    2. Jasne, że nie zapomniałam! Cieszę się, że wróciłaś do blogosfery :) Wątek z siostrą - najtrudniejsza rzecz na świecie!
      Pozdrawiam i zapraszam do dalszego nadrabiania.
      PS. Twoje rozdziały nadrobię jakoś w tym tygodniu. :)

      Usuń
  12. Powoli do przodu :) Jak już wspomniałam pod prologiem, masz bardzo przyjemny styl pisania. Co więcej, nie unikasz opisów, a ja osobiście mam na ich punkcie fioła – aż mnie trafia, kiedy widzę same, nagie dialogi, więc tym przyjemniej czyta mi się rozdziały u Ciebie. Piszesz lekko, treściwie i nie unikasz ani opisów, ani emocji, a to zdecydowanie wychodzi opowiadaniu na plus.
    Pogrzeb to zawsze wielkie przeżycie, przygnębiające dla wszystkich wokół. Poza tym zawsze znajdzie się taka nielubiana sąsiadka albo inna osoba, która nie wykaże szczerego żalu, ale raczej będzie szukała źródła plotek. To jest okropne, bo nie dość, że rodzina zmarłej osoby często ciężko przeżywa śmierć, pojawienie się jakichkolwiek niestworzonych historii zdecydowanie nie poprawi ich samopoczucia. Ale cóż, ludzie nie zawsze rozumieją… Mnie z kolei nie dziwi to, że Cassandra wolała milczeć.
    Lubię Adalin. W prologu tylko wspomniałaś o relacji bohaterki z jej terapeutką, ale teraz dopiero pokazałaś nam, że ta przyjaźń faktycznie ma miejsce. I bardzo dobrze, bo słowa to słowa – bez poparcia w czynach nie znaczą niczego. Nie raz czytałam o relacjach, których w ogóle nie czułam, bo autor zapominał o prowadzeniu postaci, które sam tworzył. Często przyjaciele pojawiali się jako zapychacze; krótka wzmianka, jedna scena i po jakichkolwiek relacjach. Tak więc kolejny plus, bo nie sądzę, żeby Ade czekał taki los. Co więcej, to dobra przyjaciółka, która wydaje się być całym zdrowym rozsądkiem Cassandry – podnosi ją na duchu, wspiera i od dawna jest kimś więcej niż lekarzem, który ma za zadanie pomoc uporać się z problemami.
    Każda rodzina ma swoje sekrety. Z kolei więzy krwi nie zawsze równają się doskonałym relacjom, więc sytuacja z Alexą mnie nie dziwi. Niemniej mam wrażenie, że to coś, co można uratować, tym bardziej, że Cassie nie wytłumaczyła jeszcze co zaszło między nią a siostrą. Chociaż to, że nawet przyjaciółce o niej nie wspomniała… No cóż, przede mną jeszcze kilka części, więc może akurat wszystko się wyklaruje. A jeśli nie, ja chętnie zaczekam :D
    Pozdrawiam i lecę dalej,
    Nessa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozumiem jak można unikać opisów! Tak... każdy ma taką sąsiadkę - albo kilka - i trudno się ich pozbyć. Cassie mieszka w małym miasteczku, więc wszyscy wszystko wiedzą. Adalind jest ważną postacią w historii i życiu Cassie - dobrze ją nazwałaś. Ona faktycznie jest takim głosem rozsądku. Oczywiście zachowanie Ade nie bylo zbyt profesjonalne, ale czasami tak się zdarza. A tutaj ta znajomość jest wyjątkowa.
      Zdecydowanie Cassie chce uratować więź z Alexą. Pytanie, czy jej to się uda? :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  13. Jako rzekłam, tako jestem ; )

    Rozumiem, że twoja historia ma miejsce poza naszą Polską, a nie chodzi mi wcale o imiona, ale... u nas na pogrzebach raczej nie mówią nic żałobnicy. To jest takie ciężkie emocjonalnie... a może wyzwalające, nie wiem do końca. Ale ciężko po śmierci bliskiej osoby skleić o niej dwa zdania.
    Tak z językowych rzeczy, to uważaj trochę na powtórzenia. Gdzieś tam rzuciło mi się w oczy kilka. Nie jestem też przekonana, czy zawsze dobrze zapisujesz dialogi, ale może to być literówka albo jakieś niedopatrzenie lub moje wariactwa, bo to nie tak, że jakąś złą zasadę stosujesz konsekwentnie. Przykład "Niestety Alexa nie mogła się pojawić. – Skłamała". Moim zdaniem "skłamała" powinno być z małej litery, bo odnosi się do wypowiedzi bohaterki.
    Jestem ciekawa, co z tym zdjęciem i jakie tajemnice kryje ta ciotka i zmarła mama :D No i nie jestem pewna, czy lubię tę psychoterapeutkę, ale może to dlatego, że nie wierzę w takie "psiapsiółkowanie". Jeszcze sobie wyrobię zdanie na ten temat z czasem. I też by mi było smutno, gdybym nie miała kontaktu z siostrą, ale mam nadzieję, że wyjdzie, co to za afera w związku z tym wyszła.

    Pozdrawiam!! ; ))

    OdpowiedzUsuń