niedziela, 27 listopada 2016

Rozdział VII

– Tylko proszę cię, bądź dla niej miły – powiedziała, stawiając przed mężem talerzyk z chrupiącym, nieco przypieczonym croissantem.
– Mówiłem ci, że się postaram. Już mnie nie męcz – jęknął znudzony i machnął zmywająco ręką w stronę kobiety. – Świetne ci wychodzą te rogaliki. Dlatego się z tobą ożeniłem! – Odgryzł kawałek i z uznaniem pokiwał głową.
– Nie zmieniaj tematu, mój drogi mężu – rzekła z przekąsem, opierając dłonie na biodrach i dodała łagodnie: – naprawdę cię proszę, postaraj się być tak czarujący jak zwykle jesteś! Nie wypuszczaj ogra – zażartowała.
– Ogra? – Popatrzył na nią z udawanym smutkiem i po chwili roześmiał się. – To jest wyzwanie! Ale powiedz mi jedno, kochanie, czemu nie mogłaś ty do niej pojechać? – zapytał, uważnie przyglądając się szczupłej twarzy Alexy. – Co? Po co ją tutaj ciągniesz?
– Naprawdę? Już wałkowaliśmy ten temat tak wiele razy! – powiedziała i zaplotła dłonie na kolanie. – Jest moją siostrą i chcę na nowo się do niej zbliżyć. Jestem jej potrzebna i zawsze byłam. Nigdy nie ukrywałam przed tobą tego, że mam rodzeństwo.
– Ona nie jest twoją siostrą. Sama mówiłaś, że zaczęła pisać z tym swoim… bratem. Po co się mieszasz? Powinnaś…
– Przestań już! – stanowczo mu przerwała.
Z niebywałą szybkością Alexa wstała od kuchennego stołu i ze złością oparła dłonie na lakierowanym drewnie i spojrzała z mieszaniną smutku i irytacji na mężczyznę. Była wściekła, ponieważ nie spodziewała się po Gabrielu takiego zachowania. Nigdy nie miała przed nim tajemnic i niczego nie ukrywała; opowiadała mu swoją historię wiele razy, a on za każdym razem wysłuchiwał ją i powtarzał, że wszystko rozumie. Nigdy jej nie oceniał i powtarzał ze spokojem w głosie, głaszcząc ją delikatnie po głowie, aby nie obwiniała się o wyjazd z Harmonywood.
Alexa domyślała się, czym spowodowana była niechęć małżonka do jej siostry – w przeszłości często uskarżała się na nią. Zraniona i przybita śmiercią rodziców, zrzuciła winę na Cassie, która równie ciężko przeżyła ich stratę. Dzień, który zmienił życie sióstr Fornely, nawet po latach, nadal doskonale pamięta, jakby to wydarzyło się zaledwie kilka dni temu.

– Halo? Dzień dobry.
Gillian odebrała swoją komórkę i nagle zaczęła niespokojnie krążyć po kuchni, wyrzucając wcześniej z niej starszą córkę. Sądząc, że dziewczyna poszła do swojego pokoju lub do salonu, zaczęła prowadzić przyciszonym głosem rozmowę.
– Wiem, że miałam to zrobić. Nie, nie mogłam. W jej życiu teraz wiele się dzieje.
Kobieta zrezygnowana opuściła głowę i oparła się ciężko o ścianę. Złapała dwa głębokie wdechy i potakując kontynuowała.
– Naprawdę chcesz zniszczyć jej świat? Nie rozumiem, czemu dopiero teraz się o to upomniałaś. Powinniśmy powiedzieć jej prawdę wcześniej. Nie. Muszę porozmawiać z Jimem. Tak, wiem. Poczekaj, sprawdzę w kalendarzu.
Gillian odłożyła na chwilę komórkę na blat i sięgnęła do torebki po książkowy kalendarz, w którym miała wpisane wszystkie spotkania i rozprawy. Po krótkiej chwili otworzyła go na aktualnej dacie – 14 lipca 2010 roku. Lustrując ponownie prawie pustą stronę, pokiwała głową.
– Tak, dzisiaj możemy się spotkać. Mam resztę dnia wolną. Tak, będę z Jimem i o wszystkim porozmawiamy na spokojnie – powiedziała z rezygnacją, ocierając dłonią spocone ze stresu czoło. – Wiem, przepraszam cię, ostatnio nie mieliśmy czasu, żeby się do was odezwać. Tak, Charles dzwonił ze dwie godziny temu, ale nie mogłam odebrać a później wyleciało mi z głowy.
– Mamo, jestem już! – Usłyszała donośny głos młodszej córki, która wróciła właśnie ze stażu w biurze projektowym.
– Cześć, kochanie – krzyknęła spięta i odezwała się półszeptem do swojego rozmówcy: – Muszę już kończyć. Będziemy u was około szóstej.

– Hej, Lexi? – zapytał, łapiąc kobietę za ramiona. – Kochanie, wszystko w porządku?
– Tak, przepraszam. Po prostu to znowu do mnie wróciło – odpowiedziała smutno i patrząc prosto w oczy męża, dodała łagodnie: – nie chcę się z tobą znowu kłócić.
– Ja też nie chcę się kłócić. – Pocałował ją delikatnie w czoło i przytulił. – Nie wiem, czy dobrze zrobiłaś, zapraszając ją do nas – dodał, a jego słowa zniknęły w miękkich włosach.
Alexa słysząc słowa mężczyzny, zrzuciła z siebie jego dłonie i odsunęła się kilka kroków do tyłu, aż poczuła na plecach chłód kuchennych kafelków.
– Gabriel, Cassie jest dla mnie ważna. Jest moją siostrą – warknęła. – I tak samo jak was, ją również kocham. Jesteście razem z Adamem całym moim światem. Pamiętasz, co mi kiedyś obiecałeś?
– Że zawsze będę cię wspierał i akceptował to, co postanowisz – odpowiedział bez chwili namysłu.
– Właśnie. I to jest ten moment. Potrzebuję cię.
– Alex, przepraszam. – Ostrożnie zbliżył się do niej i położył ciężkie dłonie na ramionach. – Zawsze jak o niej wspominałaś, to w taki sposób, że pomyślałem… wiesz, co pomyślałem.
– To był mój błąd. Nigdy też o tym tak nie rozmawialiśmy – powiedziała zaskoczona, kiedy uświadomiła sobie sens wypowiedzianych słów. – Ale dosyć już. Adam zaraz wstanie.
W całym domu rozniósł się donośny dźwięk dzwonka. Alexa spojrzała na męża z nadzieją w oczach i uśmiechnęła się ciepło.
– Już jest – powiedział z przejęciem Gabriel. – Ja otworzę.
Alexa spojrzała zdziwiona na męża, ale nic nie powiedziała. Uniosła kciuki do góry i odprowadziła go wzrokiem do przestronnego korytarza.
– Cześć, wejdź – powiedział sztywno, zapraszając kobietę do środka. – Cieszę się, że już jesteś i mogę cię w końcu poznać. Jestem Gabriel.
– Cześć. Jestem Cassandra – odpowiedziała i uścisnęła wyciągniętą dłoń. – Miło mi, szwagrze – zaśmiała się. – Mogę tak do ciebie mówić? – spytała po chwili, widząc nieco zmieszaną minę mężczyzny.
– Cassie! – krzyknęła Alexa, pośpiesznie podchodząc do siostry i ją przytulając. – Jak minęła podróż? – zagadnęła, widząc malujące się na jej twarzy zmęczenie.
Pociągnęła za sobą siostrę w głąb domu, do niewielkiego salonu i posadziła na miękkiej narożnej kanapie. Trzymając Cassie za dłonie, lustrowała uważnie każdy skrawek jej twarzy. Pod jasnymi, zielonymi oczami, Alexa dostrzegła lekką, znikającą już opuchliznę i zasinienia, które bezskutecznie próbowała zakryć korektorem. Gruba warstwa pomadki nawilżającej pokrywała wysuszone i popękane usta. Cassie nie wyglądała zbyt dobrze.
 – Gabriel, weźmiesz rzeczy Cassie do pokoju gościnnego? – zwróciła się do męża, uśmiechając się. – Jesteś kochany! – krzyknęła, kiedy zaczął wnosić walizkę po schodach. – Cassie, może chcesz się zdrzemnąć? Wszystko dobrze? – zapytała z troską.
– Tak, tak. Wszystko okej. Po prostu ta droga do was tak mnie wykończyła – skłamała. – Lexi – zaczęła powoli – mam nadzieję, że mój przyjazd nie jest żadnym problemem? – spytała. – Jak coś to mogę nocować w hotelu. Miałam wrażenie, że twój mąż nie jest ucieszony moją wizytą.
– Nie ma takiej możliwości! Zgłupiałaś chyba! Chcę żebyś została u nas i poznała chłopaków. Ale wiesz czego bardziej chcę?
– Żebym dogadała się z twoim mężem? Chyba mnie nie polubił… – powiedziała z przekąsem.
– Nie. Żebyśmy my spędziły ze sobą trochę czasu. A nim się nie przejmuj, dogadacie się.
– Chcecie coś do picia? – zapytał, wystawiając głowę zza winkla.
Cassie spojrzała na Gabriela; wydawał się nieco spięty i sztywny. Gdyby nie siateczka zmarszczek w zewnętrznych kącikach oczu i głębsze zmarszczki śmiechowe w okolicy ust, to pomyślałaby, że ten facet jest całkowitym ponurakiem i nigdy się nie uśmiecha.  Miał jakieś trzydzieści sześć, może trzydzieści siedem lat - ciemne kręcone włosy, poprzetykane siwizną świadczyły o jego wieku.
– Zrób dla nas herbatę z goździkami - poprosiła Alexa.
Cassie spojrzała ponownie na Gabriela. Tym razem jego śnieżnobiały, skierowany w stronę Alexy, uśmiech  był ciepły i naturalny. Poprawiła się na kanapie i uważnie wbiła wzrok w siostrę.
– Czemu mi nie powiedziałaś od razu o mężu i Adamie? – spytała bez chwili wahania.
– Bałam się jak na to zareagujesz. Pojawiłam się bez zapowiedzi i nie chciałam zarzucać cię takimi bombami. Nie byłam pewna jak na to zareagujesz.
– No dobrze, rozumiem. A co w ogóle u ciebie słychać? Ostatnio się rzadko się odzywałaś, a ja sama też nie miałam czasu – wyznała, wzdychając ciężko. – Ja się chyba nerwowo wykończę albo padnę ze zmęczenia.
– Adam ostatnio wpadł w jakiś bunt dwulatka i wszystko jest be. Gabriel spędza dużo czasu w gabinecie póki ja jestem jeszcze w domu. Chciałabym już wrócić do pracy. Powiem ci, że już nie chce mi się siedzieć w domu.
– Gabinecie…? – spytała Cassie, rozglądając się po salonie. Zastanawiała się, gdzie może pracować jej szwagier.
– Ach, no tak… jest dentystą – odpowiedziała z przepraszającym uśmiechem.
– Stomatologiem – poprawił ją, stawiając przed kobietami kubki z napojami.
Gabriel usiadł wygodnie na kanapie obok żony i zerknął na Cassie.
– A ty czym się zajmujesz? Lexi o tobie całkiem dużo mówiła, ale nie to.
– Podejrzewam, że sama do końca nie wie, co robię – roześmiała się ciepło. – Jestem architektem wnętrz albo, jak kto woli, dekoratorem.
– Super! To musi być ciekawa praca, prawda?
– W sumie tak jest - odpowiedziała.
– Mam nadzieję, że kiedyś opowiesz mi więcej? Albo pomożesz nam podczas kolejnego remontu - spytał.
Alexa spojrzała zaskoczona na męża. Takiego obrotu spraw się nie spodziewała: wyglądało na to, że Cassie i Gabriel znaleźli wspólny język. Teraz mogła być spokojna o wspólny weekend. Prawdopodobnie obejdzie się bez ofiar w ludziach, odetchnęła z ulgą i położyła dłoń na kolanie męża.
– Jasne, z wielką przyjemnością – odpowiedziała z szerokim uśmiechem. – Ale macie jeszcze sporo czasu do odświeżania wnętrz. – Pochwaliła, rozglądając się po pomieszczeniu.
– Zostawię was na kilka minut, zerknę do Adama. Powinien już wstać – poinformowała, wstając z kanapy.
Zapadła cisza. Każde z nich było wpatrzone w inny punkt niewielkiego saloniku. Cassie wodziła wzrokiem po ścianach pokrytych oliwkową farbą, na których wisiały rodzinne fotografie oraz śliczny, trzyczęściowy tryptyk z weneckim widokiem. Gabriel przelotnie rzucał ukradkowe spojrzenia na zaciekawioną Cassie, jakby chciał podjąć z nią jakąś rozmowę. Nerwowo postukiwał opuszkami palców w bambusową matę na boku sofy.
Stukanie Gabriela przyciągnęło uwagę kobiety. Rzuciła na niego okiem; był czymś mocno zmartwiony, miał w grymasie ściągnięte usta i brwi.
– Wszystko w porządku? – zapytała, patrząc w jego jasne, szare oczy.
– Tak, tak. Wybacz mi. Zamyśliłem się.
– To widzę - powiedziała. – Nie chciałeś żebym przyjeżdżała, co? – spytała z nutką żalu w cichym głosie.
– Nie chciałem - odpowiedział szczerze. – Ale twoja siostra… Chyba rozumiesz?
– Hahaha, Zagroziła ci? Ciekawa jestem czym. No… nie istotne, Lexi taka jest, lubi stawiać na swoim.
– To już dawno zauważyłem - rzucił i uśmiechnął się ciepło do Cassie. – Ale cieszę się, że przyjechałaś… Jesteś dla niej kimś wyjątkowym i cały ten czas zbierała się w sobie, żeby do ciebie przyjechać.
– Doprawdy? – spytała z ironią. – Jestem kimś wyjątkowym a i tak mnie zostawiła? Wiedziała o wszystkim, co się działo w moim życiu. Wiem, że ją kochasz, ale nie broń jej.
– Nie bronię, ja tylko...
Wypowiedź Gabriela przerwała wchodząca do pokoju Alexa. Na rękach trzymała rozbudzonego dwuletniego, uroczego chłopca. Był bardzo podobny do swojej matki - odziedziczył po niej ciemne włosy i niebieskie oczy. Cassie uśmiechnęła się na widok dziecka i głośniej przełknęła ślinę. W przeciwieństwie do swojej siostry, ona wręcz uwielbiała dzieci i często powtarzała, że chciałaby mieć dużą rodzinę. Niestety tak się nie stało i traciła już powoli nadzieję, że to się kiedyś zmieni.
Poczuła w sercu ukłucie zazdrości. Była zazdrosna o życie jakie miała Lexi – wspaniały, kochający i troskliwy mąż, piękny, pełen życia i gwaru dom. I… syn. Dziecko, którego Cassie nigdy mieć nie będzie. Jej siostra miała wszystko. A ona? Co ona miała? Wielkie nic. Otaczała ją pustka. Nie miała nikogo bliskiego swemu sercu. Nie miała rodziny. Mieszkała sama i nic nie zapowiadało zmiany. Przy zdrowych zmysłach trzymała ją jedynie praca. Praca, która w tej chwili była dla niej wszystkim.
Była zła na siostrę za to, że to jej udało się osiągnąć to, o czym ona zawsze marzyła. Życie jest niesprawiedliwe, pomyślała gniewnie, wstając z kanapy.
– Zaraz wrócę – rzuciła naprędce, wychodząc do ciemnego i chłodnego korytarza.
Weź się w garść, skarciła się w myślach, opierając się o ścianę w łazience.
– Cassie, Cassie, otwórz. – Usłyszała zmartwiony głos po drugiej stronie drzwi.
Siedziała na opuszczonej desce sedesowej i chowała twarz w zimnych, drżących jak galareta dłoniach.
– Cassie! - Alexa stukała w matową szybkę. – Porozmawiajmy! Nie wiem, co się stało! Cassie! Tak nagle wyszłaś.
– Odejdź, proszę – szepnęła cicho.
– Nie odejdę – rzekła stanowczo, pukając intensywniej. – Cassie, nie zachowuj się jak neurotyczka i wariatka! – zganiła ją. – Weź się w garść.
– To był błąd… – wymamrotała – nie powinnam była przyjeżdżać.
– Nie opowiadaj głupot i porozmawiaj ze mną. Gabriel poszedł na spacer z Adamem. Proszę cię.
Gabriel poszedł na spacer z Adamem, to były magiczne słowa, po których Cassie niepewnie przekręciła zamek w drzwiach. Zawiasy głośno skrzypnęły, kiedy Alexa wparowała do środka.
– Nie chcę o tym gadać, Lexi. Powinnam zabrać rzeczy i wrócić tam, skąd przyjechałam – podjęła pierwsza.
Alexa klęknęła przy siostrze. Głaskała ją uspokajająco po łydkach i zastanawiała się, co wywołało takie zachowanie; domyślała się, że było to spowodowane widokiem Adama. Powinna była powiedzieć jej o tym wcześniej i w jakiś sposób ją przygotować na to spotkanie.
Zawaliła. Zawaliła ponownie.
– Musisz ze mną porozmawiać. Chodzi o Adama? Gabriel coś ci powiedział? – spytała.
– Nie… Nie ważne.
– Myślisz, że cię nie znam? Nie sądziłam, że tak na niego zareagujesz. Przepraszam.
– Uważasz, że to chodzi o niego? O nich? – zaśmiała się, wstając z sedesu. – Alexa, ty masz wszystko a nigdy tego nie chciałaś! – Machnęła ręką zataczając koło. – A ja? Mi wszystko odebrano! To nie jest sprawiedliwe! Ty chciałaś być singlem. Nie ciągnęło cię do dzieci, ślubu i życia kury domowej… – warknęła ze złością. – Wszystko jest nie tak.
– Cassie, nie możesz być o to na mnie zła…
– Tak jak ty nie powinnaś być zła na mnie o śmierć rodziców – wtrąciła.
– Ja… Cassie…
– Co ty?! Co?! Obwiniałaś mnie o to przez sześć cholernych lat! Zostawiłaś w najtrudniejszym momencie. Ciotka o wszystkim ci mówiła i nawet wtedy nie przyjechałaś! Kiedy najbardziej cię potrzebowałam! Kiedy straciłam… – Zawahała się i zamknęła oczy, mocno zaciskając powieki.
– Cassie, wiem, że teraz jesteś na mnie zła. Nie naprawię tego, co ci zrobiłam. Ale staram się. Wiesz, że żałuję tego wyjazdu…
– Wiesz, wiesz, wiesz… To tylko słowa! Skąd mam wiedzieć, co myślisz?! Gdyby nie przyjazd tutaj to nie poznałabyś Gabriela. Nie miałabyś Adama! Skąd mam wiedzieć, że znowu nie zwiejesz?
– Cassie…
– Skończ już! Mam już dość twojego: żałuję, wybacz mi. Rozumiesz? Przyjechałam, bo myślałam, że może być między nami dobrze. Wydawało mi się, że coś się dobrego dzieje. Próbowałam cię zrozumieć, Lexi. Ale nawet teraz tego nie potrafię. Starałam się puścić wszystko w niepamięć, ale to jest trudne i nie wiem, czy dam radę. To dla mnie za dużo. Rozumiesz?
– Wiem, że jest ci ciężko. Chcę ci pomóc. Jesteś moją siostrą.
– Nie, nie jestem - powiedziała z żalem.
Patrzyła w oczy Alexy. Widziała w nich ból, żal i troskę. Było w nich coś… coś takiego, co powodowało w jej sercu uczucie ciepła. Chciała, by ją objęła. Przytuliła. Jej świat po raz kolejny rozsypał się.
– Jesteś. – Przytuliła ją jak za dawnych czasów. – Jesteś moją częścią i częścią tej rodziny. Masz być wspaniałą ciocią dla Adama i bądź sobą a Gabriel cię polubi. I pomożemy ci.
Po kwadransie Alexie udało się uspokoić siostrę. Zaprowadziła ją do pokoju gościnnego, by trochę odpoczęła po podróży i krótkim spotkaniu z Adamem. Postawiła na stoliku ziołową herbatę i wyszła, zostawiając ją samą. Zapewniła ją, że będzie na dole i jest tam mile widziana, więc jeśli coś będzie chciała, niech śmiało schodzi.
Alexa siedziała pochylona nad kubkiem kawy w kuchni, kiedy wrócił Gabriel z synkiem. Spojrzał pytająco na żonę, a ta zbyła go machnięciem ręki. Usiadł obok niej, sadzając na kolanach małego.
– Z twoją siostrą już w porządku? – zapytał przejęty.
– Tak. Chyba tak. Sądziłam, że będzie już gotowa, by poznać Adama. Minęło już kilka lat od kiedy…
– Skarbie, nie możesz się o to obwiniać. Może i nie była gotowa, żeby nas poznać ale to musiało w końcu nastąpić. I nie wiesz jak zareagowałaby na to za dwa miesiące, za pół roku czy za rok. Rozumiesz o co mi chodzi?
– Tak. Chyba tak – odpowiedziała ze smutkiem w głosie, biorąc synka na ręce.
– Wydaje mi się, że Cassie ma własne demony, z którymi ty nie wygrasz. Ona musi sama to zwalczyć. My jedynie możemy ją wspierać.
– Powiedziałeś my? – spytała zaskoczona. – Mówiłeś, że nie chcesz jej w naszym domu.
– Pomyliłem się. Wydaje się być zagubiona. Źle ją oceniłem.
– Cieszę się, że tak mówisz. To dla mnie wiele znaczy.
Rozmowę małżonków przerwało ciche skrzypienie paneli. Pośpiesznie wstali z miejsc i ruszyli do korytarza; Cassie trzymała walizkę i walczyła z zamkiem we frontowych drzwiach.
– Gdzie idziesz? – zapytał Gabriel, podchodząc bliżej kobiety.
– Powinnam już się zbierać. Przepraszam was za najście.
– Nie nachodzisz nas, to po pierwsze. Po drugie, jesteś naszym gościem a ja chcę cię poznać. – Uśmiechnął się.
– Nie wziąłeś mnie za wariatkę? – zdziwiła się, odstawiając bagaż. – Nie chciałeś, żebym przyjeżdżała.
– Może na początku i wziąłem – zażartował. – Cassie, zostaniesz u nas?

Wspólny obiad poprawił atmosferę panującą w domu. Cassie musiała przyznać, że Gabriel był wyśmienitym kucharzem. Podał idealnie wysmażone steki, chrupiące pieczone bataty i sałatkę.
– Gdzie się tak nauczyłeś gotować? – zagadnęła, przełykając kolejny kawałek mięsa. – Nigdy nie jadłam tak idealnego mięcha – pochwaliła, z uznaniem kiwając głową.
– Bo kiedyś nie jadłaś mięsa – zaśmiała się Alexa, dolewając Gabrielowi i Cassie czerwonego wina.
– Ale już wróciłam na odpowiednią drogę - rzuciła, machając widelcem. – Dasz mi przepis?
– Jasne! To przepis rodziny Blake, moja prababcia go odrobinę podrasowała – poinformował z dumą w głosie. – Cassie, jeśli mogę, Lexi mówiła mi o twojej sytuacji i tak się zastanawiałem…
– Tak? Nad czym? – przerwała, uważnie przyglądając się zaniepokojonej twarzy szwagra.
– Mam znajomego, byłego policjanta, który teraz pracuje jako detektyw i jeśli chcesz, to mógłbym z nim pogadać.
Cassie otworzyła ze zdziwienia szerzej oczy i odstawiła pękaty kieliszek na stół. Zerknęła na równie zaskoczoną siostrę i powiedziała coś, co zaskoczyło Lexi i Gabriela.
– Nie zamierzam już ich szukać. Sprawa jest już skończona.
– Co? Czemu?! - krzyknęła Lexi.
– Po prostu tak postanowiłam. Od początku to był głupi pomysł.
– Zastanów się nad tym, Cassie. Jeśli zmienisz zdanie, to służę pomocą – powiedział Gabriel, wymieniając porozumiewawcze spojrzenia z żoną. – Chcemy ci pomóc.
– Wiem i bardzo wam za to dziękuję, ale nie potrzebuję już żadnej pomocy. Chcę wrócić do swojego normalnego życia.
 Niebo w gębie, pomyślała, połykając ostatni kawałek mięsa. Po sycącym posiłku razem usiedli w salonie przy mocnej, aromatycznej kawie i serniku z rodzynkami. Cassie bawiła się z Adamem na miękkim dywanie klockami, a Gabriel wraz z Lexi z radością im się przyglądali. Alexa zrobiła nawet kilka zdjęć na pamiątkę. Miała nadzieję, że jej siostra wszystko już sobie ułożyła w głowie. Tak to przynajmniej wyglądało.
– Jak się w ogóle poznaliście? – zapytała Cassie, oglądając z Adamem kolorową książeczkę.
– To było głupie - zaśmiała się Alexa, patrząc z miłością na męża. – Ukruszyłam zęba na pistacji i to Gabriel był tym, który uratował mój uśmiech.
– Serio? Nie wierzę! – Cassie uśmiechnęła się, kręcąc z niedowierzaniem głową.
– To nie jest cała historia – dodał z oburzeniem Gabriel. – Wiesz jaką upierdliwą pacjentką była? Miałem jej dosyć. Cały czas jej coś nie pasowało. Chciałem ją wystawić za drzwi. Kiedy skończyłem walkę z jej zębami, myślałem, że będę miał już spokój…
– ...a ja zostawiłam w jego gabinecie dokumenty…
– ...i  pojechałem, żeby je oddać. Alexa zaprosiła mnie na obiad w ramach podziękowania – dokończył.
– Urocze – skomentowała, rzucając radosne spojrzenie na małżeństwo. – Pasujecie do siebie.
Cassie pominęła komentarz o tym, że nie została poinformowana o ślubie, siostrzeńcu ani o nowym życiu. Miała do niej żal i zapewne będzie go miała jeszcze przez długi czas. Ale starała się ukryć smutek i dać im szansę. Wiedziała, że są tego warci. Chciała przebaczyć siostrze i była już na dobrej drodze do tego – musiała jedynie przyswoić wszystkie fakty i przespać się z nimi. Potrzebowała tylko odrobiny czasu.
Nie sądziła jednak, że czas spędzony z malutkim Adamem wpłynie na nią tak destrukcyjnie. Jej myśli zalewała fala przykrych wspomnień. Ciężko było jej patrzeć na radośnie bawiące się dziecko.
Wspólny wieczór zakończył seans filmowy.
Kiedy Alexa wraz z siostrą przygotowywała przekąski na film, Gabriel usypiał małego w pokoiku na piętrze. Cassie wysypała do szklanej miski paczkę chipsów a Lexi zajmowała się prażeniem popcornu w mikrofalówce.
To były wspaniałe chwile, które mogły spędzić jak za dawnych czasów. Kiedyś, w każde sobotnie wieczory urządzały sobie siostrzaną posiadówkę, polegającą na wspólnym oglądaniu filmów, grach w planszówki i przygotowywaniu jedzenia czy SPA, w którym główną rolę pełniły peelingi i maseczki z saszetek.
Cassie uśmiechnęła się szeroko na myśl o wspaniałych wspomnieniach – liczyła, że znowu będą ze sobą tak blisko jak wtedy.
Gabriel przyniósł dla kobiet piwa owocowe, a sobie nalał odrobinę mocniejszego alkoholu do szklanki i włączył film. W trójkę rozsiedli się wygodnie na kanapie. Cassie siadła na narożniku, wyciągając się. Alexa usiadła obok niej a Gabriel położył się, układając głowę na kolanach żony.
– O nie! On ją zabije! – krzyknęła Lexi, zakrywając oczy dłońmi. – Po cholerę tam idziesz?!
– Cicho – warknęła Cassie, szturchając siostrę w bok. – Oglądaj, a nie gadaj.
– I co? To już? – zapytała ze złością Lexi, wskazując dłonią na napisy końcowe.
– Na to wychodzi… Czuję się oszukana – parsknęła Cassie, przyglądając się napisom. – Tacy świetni aktorzy, a film do bani...
– Na mnie już czas – jęknął Gabriel, przeciągając się i ziewając. – Jestem już padnięty. Nie siedźcie długo!
– Dobrze! – krzyknęły jednocześnie.
Gdy ciężkie kroki mężczyzny ucichły, Alexa spojrzała uważnie na siostrę.
– Jak mają się sprawy z James’em? – spytała, poprawiając poduszkę pod plecami. – Nic ostatnio nie mówiłaś. – Na obiedzie powiedziałaś coś bardzo dziwnego…
– Mianowicie? – spytała, podejrzliwie unosząc brew. – Co takiego?
– Że nie chcesz ich szukać. Nie będziesz już z nim rozmawiać. Co się stało? – dopytywała.
– Doszłam do wniosku, że ta cała szopka z pisaniem do niego była błędem. Oddali mnie, więc to jasne, że nie chcieli dziecka... Przez te lata się nie odzywali. Teraz mają dwójkę. Są szczęśliwi i gdyby chcieli mnie poznać, nic nie stało im na przeszkodzie. Niepotrzebnie tam się pchałam. Poza tym nie wiem, czy to na sto procent oni.
– Jesteś tego pewna, Cassie? – zapytała, obserwując jak siostra nerwowo bawi się papierkiem po cukierku. – A ile może być Vivienne i Charles’ów Breckinridge? I to w dodatku w Richmond?
– Tak myślę. Poza tym… z James’em pokomplikowało się. – Wzruszyła ramionami. – Nie wiem, pewnie niewielu. Dobrze, przypuśćmy, że to oni. I co dalej? Kiedyś do nich przyjdę bo James zaprosi mnie na obiad, przedstawię się i powiem: dzień dobry, nazywam się Cassandra Fornely, jestem państwa córką a waszemu synowi namieszałam w głowie, żeby się do was zbliżyć? Słyszysz jak to to absurdalnie brzmi?
– Trochę tak – zaśmiała się i po chwili z powagą zapytała: – Jak to pokomplikowało się? – powtórzyła.
– Zaczął pisać, żebyśmy poszli na randkę – zaśmiała się. – Rozumiesz? Miałam iść na randkę z własnym bratem. Dobry żart!
– I dlatego sobie odpuściłaś? Nie mogłaś mu powiedzieć o co chodzi?
– Bałam się, Lexi… Nie wiedziałam jak po tej swojej propozycji zareaguje na moją nowinę. Co ty zrobiłabyś na moim miejscu?
– Nie wiem, co mam ci doradzić – odpowiedziała.
– Chyba nikt nie wie. To jest takie abstrakcyjne… Jak w kiepskim filmie.
– Trochę tak – zaśmiała się. – Cassie, chcesz to zostawić tak jak jest? – zapytała z powagą w głosie.
– Tak. Nie chcę rozdrapywać starych ran.
– To jest twoja decyzja, ale możesz na mnie liczyć.
– Dziękuję – odpowiedziała z uśmiechem.
           

            Ostatnia niedziela października była bardzo ciepła i słoneczna już od samego poranka. Piękna pogoda wpływała na pozytywną atmosferę unoszącą się w całym domu.
Alexa wstała w świetnym nastroju. A było to spowodowane – tak jej się wydawało –odbytą poprzedniego wieczoru rozmową. W głębi serca czuła, że zrobiły z siostrą ogromny krok, by było między nimi jak za dawnych czasów. Chciała jej pokazać, że nadal może na nią liczyć, poradzić się jej, czy wypłakać i wyżalić. Tylko tym razem Alexa miała utrudnione zadanie, ponieważ musi udowodnić Cassie, że tym razem jej nie opuści i będzie przy niej trwać cokolwiek by się nie działo.
Cassie wpatrywała się w swoje odbicie w lustrze – uśmiechała się i wydawało się, że tej nocy wszystko sobie poukładała. Szybkim i żwawym tempem zeszła do kuchni, w której już kręciła się jej siostra przygotowując śniadanie.
– Pomóc ci w czymś? – Stanęła obok siostry i zerknęła, jak ta kroi w cienkie plasterki czerwoną paprykę.
– Możesz wstawić wodę na herbatę. Gabriel powinien wrócić za jakieś pięć, może dziesięć minut – odpowiedziała, przesypując skrojone warzywo do szklanej miski.
–Jest ósma – oświadczyła, spoglądając na zegarek.
– Poszedł biegać. Codziennie biega – westchnęła i spojrzała na siostrę karcącym wzrokiem. – Echh, ja nie wiem, co wy widzicie w tym bieganiu.
– Ja się wtedy rozluźniam i mogę sobie pomyśleć nad różnymi sprawami.
– No dobra, dobra a teraz zanieś to na stół. – Nakazała, wciskając w ręce siostry szklaną paterę z pieczywem.
Cassie ruszyła przed siebie i wchodząc do salonu, zawadziła łokciem o komodę i… patera wypadła z jej dłoni, rozbijając się z hukiem o drewnianą podłogę. Cassie rzuciła się, by wyzbierać grubsze kawałki szkła i mogła się założyć, że harmider jaki zrobiła, usłyszeli sąsiedzi na całej ulicy. Po chwili do salonu wpadła, o mało co nie lądując na siostrze, Lexi i zawiesiła wzrok na wystraszonej kobiecie.
– Cholercia, Lexi, przepraszam! – Spojrzała ze smutkiem na stłuczone w drobny mak naczynie. Czuła, jak koniuszki jej uszu, policzki i nos czerwienieją ze wstydu.
Alexa, uśmiechała się pocieszająco.
– I tak jej nie lubiłam. – Wzruszyła ramionami. – W sumie to dobrze, że ją stłukłaś. – Poklepała siostrę po ramieniu. – Tylko nic nie mów Gabrielowi.
– Czemu? – zapytała.
– To był prezent od jego matki.
– Ochhh. - Zakryła dłonią usta, by nieco stłumić jęk.
– Kobieta nie ma gustu. I szczerze, Cassie? Liczyłam na to!
– Jesteś okropną synową i siostrą! – zaśmiała się, zbierając pieczywo.
Kiedy Gabriel wrócił do domu, po szybkim prysznicu przyłączył się do dziewczyn i syna, którzy czekali już na niego z pysznym śniadaniem. Alexa nałożyła na każdy talerz omlet z szynką i pomidorem. Dwulatek, siedzący obok taty, porozwalał omlet po całym talerzu i ochoczo zajadał się papryką. Cassie zaśmiała się, widząc jak Adam sięga rączką po kolejny kawałek warzywa; był to dla niej całkiem zabawny widok.