piątek, 7 października 2016

Rozdział IV

trzeba znaleźć najlepszy sposób,
by pójść naprzód.”
– P. Coleho, Alchemik


Słońce już dawno zaszło, kiedy Cassandra Fornely zamknęła drzwi biura architektonicznego po bardzo długim i męczącym dniu. Humoru nie poprawiała jej również jesienna pogoda oraz wizja czterdziestominutowego pieszego powrotu w intensywnym deszczu. Wmyślając na mechanika, który nie wywiązał się z umowy, zapięła dokładnie czarny dwurzędowy trencz, rozłożyła żółty parasol i ruszyła w stronę domu.
Idąc pustym chodnikiem, zastanawiała się nad swoją aktualną sytuacją; nadal nie całkiem wiedziała, co powinna zrobić w sprawie Jamesa i państwa Breckinridge. Gdzieś z tyłu głowy miała myśl, że powinna to wszystko rzucić w diabły i dać sobie z tym spokój. Przez pewien czas Adalind namawiała ją, by dowiedziała się prawdy. Tylko po co? Nie chcieli jej wtedy, to tym bardziej nie będą chcieli jej teraz – w końcu mają nową rodzinę.
Dwadzieścia minut później, z przemyśleń wyrwał ją dźwięk samochodowego klaksonu mieszający się z bębnieniem kropel deszczu rozbijających się o ulice i metalowe parapety. Ze zdziwieniem obserwowała powoli zwalniający obok niej samochód. Kiedy szyba uchyliła się i zobaczyła znajomą twarz, nie wiedziała, co powinna powiedzieć i co zrobić.
– Wskakuj, bo zmokniesz już do końca. – Usłyszała głęboki męski głos.
– Ratujesz mi życie – powiedziała z ulgą, zapinając pasy bezpieczeństwa. – Co ty robisz o tej godzinie? – spytała z ciekawością, obserwując przez chwilę jego twarz. Mężczyzna ściszył odrobinę radio, wiedział, że Cassie nie przepada za tak głośną muzyką.
– Ciebie mogę zapytać o to samo – zaśmiał się. – Wracam od rodziców. A ty pewnie, znowu przesiadujesz w pracy do nocy?
– Jak widzisz. – Wzruszyła ramionami i odwróciła głowę w stronę szyby. – Co u ciebie słychać?
– Po staremu. Praca, dom i tak non stop. Niestety – rzekł cicho, obserwując i tak mało widoczną drogę.
– No tak… - Było jej ciężko podtrzymać z nim rozmowę. – A jak tam rodzice?
– Cass – zaczął, zerkając na nią; ciągle opierała lekko głowę o szybę i patrzyła w ciemność malującą się poza pojazdem. – Nie musisz ze mną rozmawiać. Zauważyłem cię i chciałem cię podrzucić. Zaraz będziemy na miejscu.
            Cassie nic nie odpowiedziała. Wiedziała, że miał rację, więc do końca podróży jechali nie odzywając się. Kiedy stanęli przed posesją, podziękowała za podwiezienie i wyszła z samochodu. Grzebiąc kluczem w furtce, ukradkiem obserwowała jak odjeżdża.
Odetchnęła, kiedy znalazła się w ciepłym i oświetlonym korytarzu. Gdy tylko odwiesiła wilgotny płaszcz i zdjęła buty, rozglądając się za puchatymi kapciami, zauważyła jak stęskniona kotka chodzi za nią, domagając się odrobiny uwagi. Uśmiechnęła ciepło i podrapała ją po grzbiecie. Po chwili wraz ze swoją towarzyszką udała się do kuchni, by nareszcie zjeść upragnioną kolację.
– Harriett, czy ja cię głodzę? – Zaśmiała się, rzucając zwierzakowi kawałek wędzonego łososia. – Masz swoje jedzenie w miseczce – powiedziała, stawiając na beżowej terakocie  kocią karmę.
Z przygotowanymi kanapkami z łososiem i ogórkiem oraz kubkiem parującej mięty, rozsiadła się przy stole w salonie. Od jakiegoś czasu nie jadała już posiłków przy kuchennej wyspie, którą tak lubiła lecz w salonie, by nie czuć się zupełnie sama. Stojący pod ścianą telewizor oczywiście nie zastępował jej w pełni towarzystwa, ale sprawiał, że w pomieszczeniu nie zalegała irytująca i męcząca cisza. Złapała się na tym, że po powrocie z pracy zawsze włączała laptopa, radio czy telewizor.
Po skończonej kolacji, poprawieniu rozkładu pomieszczeń dla nowej klientki i po długiej relaksującej kąpieli, postanowiła położyć się wcześniej spać.
            Ułożyła się wygodnie na miękkim materacu i wpuściła pod kołdrę Harriett. Zgasiła stojącą na nocnej szafce białą lampkę. Leżała tak, wpatrując się w sufit i wsłuchując się w miarowe tykanie zegara wiszącego nad biurkiem.
Tik tok, tik tok, tik tok, tik tok.
Próbowała zasnąć, ale sen nie chciał tak łatwo nadejść. Ze złością włączyła światło i zerknęła na smacznie śpiącą kotkę, której widok nieco ją uspokoił. Podciągnęła się, oparła wygodnie na zagłówku i wzięła, leżącą na półeczce szafki, aktualnie czytaną książkę. Przesunęła delikatnie palcami po wypukłej okładce i otworzyła na skończonym fragmencie.

Poranek spędziła na rozrysowywaniu kolejnych szkiców. Kochała swoją pracę i poświęcała jej prawie każdą wolną chwilę; w tym czasie mogła oderwać się myślami od szarej rzeczywistości i od gromadzących się problemów. Po wysłaniu ostatniego e-maila z grafiką, mogła zacząć przygotowywać się na wizytę u Adalind i jej rodziny.
Punktualnie o trzynastej zatrzymała samochód przy żółtym piętrowym domu z piękną, niewielką werandą. Wyłączyła silnik samochodu i z tylnej kanapy wyjęła papierowe zawiniątko.
– Ciocia! Ciocia! – Usłyszała piskliwy głosik z podwórka. – Ciociu!
– Cześć, kochanie! – krzyknęła wesoło, tuląc do siebie dziewczynkę. – Widzę, że już jesteś zdrowa.
– Mama powiedziała, że już tak – zaśmiała się, ciągnąć Cassie do domu. – Chodź, chodź.
Pięciolatka za rękę zaprowadziła ciocię do obszernej kuchni połączonej z salonem i jadalnią, w której jej mama gotowała obiad; przyjemny zapach świeżej bazylii i innych ziół unosił się we wszystkich pomieszczeniach znajdujących się na parterze. Tyłem do wejścia stała nucąca cicho Adalind i mieszała energicznie coś w garnku. Włosy miała wysoko spięte w ciasnego koka i ubrana była w szarą, ołówkową spódnicę z różową lamówką i bladoróżową koszulę; jej strój chronił biały fartuszek w owoce i warzywa.
Kobieta odwróciła się, kiedy usłyszała swoją córkę, zmierzającą z gościem w jej kierunku.
– Hej, Cassie! Świetnie, że już jesteś! Chloe od samego rana na ciebie czeka. – Z radością powitała przyjaciółkę i ucałowała ją w policzek. – Co chcesz do picia? – spytała, otwierając szafkę z herbatami i kawami.
– Spróbuj herbatę poziomkową! – krzyknęła radośnie dziewczynka. – Ciociu – popatrzyła z ciekawością na paczuszkę, którą Cassie postawiła na blacie – a co tam masz? – Wskazała palcem, zadzierając leciutko główkę.
– To już wiesz, co chcę, Ade – odpowiedziała i zwróciła się do Chloe:  –  coś, co bardzo lubisz – stwierdziła, puszczając oko.
– Ade, chyba już podjęłam decyzję, wiesz? – zagadnęła, podrzucając dziewczynkę.
– No to opowiadaj. – Uśmiechnęła się zachęcająco, wkładając makaron do wrzącej wody. – Co postanowiłaś?
– Postanowiłam, że utrzymam kontakt z Jamesem i zobaczę, co z tego wyjdzie. Wydaje mi się, że może być synem tego całego Charlesa Breckinridge – odpowiedziała, dmuchając na kubek, który wylądował przed nią na stole.
– Myślisz, że to faktycznie może być twój brat? – Adalind obróciła się w stronę koleżanki i oparła lekko dłonie na blacie. Była ciekawa jej decyzji.
– Ade, ja już nic nie wiem. Nawet nie wiem, czy to faktycznie oni, czy głupi zbieg okoliczności – mruknęła, przytulając dziewczynkę.
– Załóżmy, że to oni. Co zrobisz? – spytała, uważnie przypatrując się kobiecie.
– Nie myślałam jeszcze nad tym. Będę chciała dowiedzieć się, czemu mnie oddali. I co się właściwie stało. Być może to jedyna rodzina jaka mi została.
– A Alexa? – zapytała zdziwiona.
Nie wiem. To moja siostra, ale wtedy mnie zostawiła. A jeśli zrobi to znowu? Boję się jej zaufać. Nie jestem pewna, czemu wróciła – powiedziała sucho, odstawiając dziecko na podłogę.
– Cassie, mimo wszystko wróciła, a to chyba jest najważniejsze, prawda? Porozmawiaj z nią. Powiedz, co czujesz.
- Masz rację. Jak dziś przyjedzie to z nią pogadam. – Obiecała.
Chloe zostawiła ciocię i mamę, i pobiegła przywitać się z tatą, który wrócił do domu. Cassie zaśmiała się, usłyszawszy entuzjastyczne krzyki dziewczynki. Bardzo lubiła odwiedzać tę rodzinę; często powtarzała Adalind, że zazdrości jej idealnego męża i jeszcze bardziej wspanialszej córki. Ade, zerknęła porozumiewawczo na Cassie i pokręciła wesoło głową.
– Między wami już chyba jest dobrze, co? – zagadnęła Cassie, wyciągając z szafki talerze.
– Niby tak, niby nie. Kocha Chloe i to jest najważniejsze – stwierdziła, nakładając makaron na talerze. – Podasz mi ser z lodówki?
– Jasne, jasne. Już ci daję. – Postawiła miseczkę i zatrzymała wzrok na posmutniałej twarzy przyjaciółki. – Ade, on kocha i ciebie i wasze dziecko! Musisz z nim porozmawiać!
– Teraz ty jesteś moim terapeutą? – zagadnęła, rozkładając sztućce.
– Ktoś musi! Ty mi zawsze powtarzasz, że trzeba r o z m a w i a ć. To może teraz sama skorzystaj ze swojej rady?
Ade poczuła, jakby Cassie wymierzała jej soczysty policzek, ponieważ wiedziała, że miała stuprocentową rację. Jeśli chciała uratować swoje małżeństwo, to musiała zagrać z nim w otwarte karty i poinformować o tym, co ją gryzie; opowiedzieć o swoich wątpliwościach. W trakcie nakrywania do stołu, zagadnęła jeszcze, czy Cassie mogłaby któregoś dnia zająć się Chloe; wpadła na pomysł, że zaprosi męża na jakieś wieczorne wyjście.
– Cześć, dziewczyny!  
Na schodach pojawił się wysoki, całkiem przystojny mężczyzna z niewielkim brzuszkiem. Jak zwykle ubrany był w eleganckie materiałowe spodnie  i koszulę; Cassie zastanawiała się, czy czasami nosi coś innego, niż to w czym chodzi do pracy. Miał kwadratową twarz z mocno zarysowaną szczęką i szare błyszczące oczy.
– Cassie, jak cię dawno nie widziałem! Co słychać? – przytulił ją i pocałował w policzek. – Cześć, skarbie – zwrócił się do żony, całując ją w czubek głowy.
– Hej, hej, Randall. – Uśmiechnęła się na jego widok. – Gdzie zgubiłeś małego krasnala? – zagadnęła widząc, jak dziewczynka się do nich skrada.
– Buu! – krzyknęła, wyskakując zza czarnej komody.
Kiedy każdy zajął swoje miejsca, Randall odmówił modlitwę dziękczynną. Cassie była pod ogromnym wrażeniem jak celebrują posiłki; uczestnictwo w takich przyjęciach sprawiało jej ogromną przyjemność i czuła się wtedy bardzo dobrze. Jej serce rosło, gdy mogła obserwować tak wspaniałą rodzinkę, która nadal pilnuje tradycji i wpaja je młodszemu pokoleniu. Na pierwszy rzut okna, ciężko było jej stwierdzić, że coś między tym dwojgiem ludzi się dzieje; dopiero rozmowa z Ade dała jej do myślenia, że przecież nie wszystkie kłopoty widać na pierwszy rzut oka, a niektóre osoby potrafią doskonale kamuflować swoje emocje.
Po przepysznym obiedzie jaki podała Adalind, przyszedł czas na deser, przyniesiony przez Cassie; Chloe z ogromną radością rozpakowała ostrożnie zawiniątko, którym okazał się być domowej roboty placek brzoskwiniowy posypany kakao.
Cassie wraz ze swoimi przyjaciółmi popołudnie spędziła na rozgrywkach w gry planszowe oraz na zabawie ze swoją młodszą koleżanką – Chloe, która posiadała niekończące się pokłady energii. Dziewczynka była odzwierciedleniem swojej matki; kochała ubierać się w sukienki, miała brązowe proste włosy i okrągłą buzię. Jedynie kolor oczu miała po ojcu.
Kobieta w trakcie tego popołudnia mogła rozluźnić się i nieznacznie odpocząć, ponieważ mała Chloe raz po raz ją zaczepiała, pokazując coraz to inne zabawki i obrazki jakie narysowała. Cassie lubiła, wręcz kochała córkę swojej przyjaciółki i z wielką przyjemnością się nią zajmowała i bawiła.
Nim zaczęła zbierać się do domu, została poproszona przez Chloe o poczytanie jej do snu. Bez najmniejszego wahania zgodziła się i na kilkanaście minut zniknęła z dziewczynką w jej pokoju. Kiedy stanęła w progu malutkiego, przytulnego pokoiku, pochwaliła jego właścicielkę za idealny porządek. Chloe z dziecięcą wdzięcznością podziękowała i wybrała książeczkę do przeczytania. Ułożyła się w łóżku, a Cassie przykryła ją dokładnie kołderką i ucałowała w policzek. Kiedy zasnęła, po cichu wycofała się i zeszła do Randalla i Adalind, którzy żywo rozmawiali na dole. Na chwilę jeszcze do nich dołączyła i pożegnała się.
Do domu dojechała przed Alexą, a obawiała się, że siostra będzie zmuszona na nią czekać; z ulgą stwierdziła, że ma jeszcze mniej więcej piętnaście minut nim się pojawi. Rozsiadła się na kanapie z laptopem na kolanach. Włączywszy komunikator, sprawdziła czy jej nowy znajomy był dostępny. Był online. I co dalej, pomyślała, obserwując pulpit komputera, jakby liczyła, że ów sprzęt jakoś jej pomoże.

[22.10.2016]
James: Czemu się nie odzywałaś? Widziałem, że byłaś online…
Cassie: James… cześć, cześć. Nie miałam jakoś czasu. Przepraszam Cię. Milo mi, że nie
usunąłeś mnie ze znajomych.
James: A właśnie… skąd to miłe zaproszenie? J
Cassie: Hmm, wydałeś mi się całkiem sympatyczną osobą.
James: Ja? Bardzo Ci dziękuję, Cassie! A właśnie, Cassidy czy Cassandra?
Cassie: Cassandra.
James: Bardzo ładne imię, Cassandro. J
Cassie: Dzięki, James. A na Ciebie mówią jeszcze jakoś inaczej?
James: Hahahaha. Raczej nie… Chociaż, zdarza się Jamie. Ale tego jakoś nie lubię.
Cassie: Faktycznie, James brzmi o niebo lepiej. ;)
James: Tak, wszyscy tak mówią. Cassie, mogę zadać Ci pytanie?
Cassie: Czy mam się bać?
James: Jasne, że nie! Tym razem też mi uciekniesz na kilka dni?
Cassie: Hmmm. Nie, nie ucieknę. Ale niedługo będę musiała lecieć bo czekam na siostrę.
James: Skoro będziesz musiała mnie zostawić… Będzie mi smutno, ale chyba jakoś dam radę.
Cassie: Musisz dać!
James: Teraz ja muszę opuścić Ciebie. Miłego wieczoru, Cassie!
James wylogował się.

Siedziała tak chwilę, nadal uporczywie patrząc na monitor. Nie do końca wiedziała, co się przed chwilą stało; prawdopodobnie rozmawiała ze swoim bratem, a raczej on starał się z nią flirtować! Odrzuciła tę myśl, było to według niej co najmniej obrzydliwe. Rozważania na temat własnej moralności, przerwał dźwięk wiadomości tekstowej. Będę za dwadzieścia minut, przeczytała. Z lekkim uśmiechem wstała z kanapy i kilkoma szybkimi ruchami rozczesała palcami włosy i poprawiła beżowy bieżnik na stole, na którym zaraz postawiła malutkie, deserowe talerzyki, niewielką paterkę z ciastami oraz wysoki pucharek z sezamowymi paluszkami. Między tymi wszystkimi czynnościami zdążyła jeszcze pogonić kotkę, buszującą radośnie w donicy z draceną. W przelocie spojrzała na swoje odbicie w przesuwanych drzwiach, w których osadzone zostało lustro; zielone oczy krytycznie przyglądały się średniego wzrostu kobiecie z wydatnymi biodrami i okrągłą twarzą, na którą opadały luźne kosmyki brązowych kręconych włosów.
– Chyba czas znowu zacząć ćwiczyć – stwierdziła, przybierając kolejne pozycje. – No nic, nie każdy może być super modelką. – Wzruszyła teatralnie ramionami, wychodząc na ganek.
            Wieczór był chłodny i zaskakująco przyjemny. Poprawiła miękkie poduchy na ławce i wygodnie się na niej rozsiadła w oczekiwaniu na Alexę. Z jej obliczeń wyszło, że siostra powinna za chwilę się zjawić. Nie była pewna, czy powinna ją zapraszać, ale po spotkaniu z Ade uznała, że powinna dać jej kredyt zaufania i dać wiarę jej intencjom.
            Oplotła ciasto kolana ramionami i obserwowała opadające kolorowe liście, które lekko lądowały pod niskimi krzewami. Myślami powróciła do, jak mawiała, lepszych dni, kiedy wszystko było jak powinno: w swoich wyborach była wspierana przez kochających rodziców, mogła droczyć się i kłócić ze starszą siostrą. Wiedziała, że od ich śmierci minęło już sześć lat, ale nadal jej ich brakowało; czuła, że odeszli zbyt wcześnie. Cieszyła się jednak z tego, że wróciła Alexa.
            – Cassie! Czemu czekasz na zewnątrz? Zwariowałaś? – Dobiegł ją karcący głos.
            – Lexi! – krzyknęła, wstając powoli z ławki. – Cieszę się, że już jesteś!
            Pocałowała siostrę i przytuliła ją na przywitanie, po czym gestem zaprosiła do środka. Lexi już w holu poczuła słodki zapach ciast i intensywny zapach czarnej, parzonej kawy.  
– Jak minęła droga z Charlotte?
            – Cztery godziny jazdy trochę dają w kość, ale ogólnie bez większych problemów – odpowiedziała, nakładając sobie na talerzyk kawałek ciasta. – Sama piekłaś? – spytała, odgryzając kawałek.
– Piekłam tylko placek brzoskwiniowy. A pozostałe dwa – wskazała placem – kupiłam w cukierni. Już je jadłam i są bardzo dobre. Na co masz ochotę? Herbata? Wino? Kawa?
– Może wino? Napijesz się ze mną? – zagadnęła, głaszcząc Harriett, która przyszła przywitać się z gościem.
– Z chęcią. I tak zostajesz na noc – odpowiedziała, sięgając ze szklanej witryny dwa pękate kieliszki do wina.
Nalawszy trunku, podała szkło i usiadła obok siostry, i oparła miękko głowę o zagłówek kanapy. W tej chwili, z siostrą u boku, czuła się bezpiecznie i dobrze – była tym zaskoczona. Po tylu latach nieobecności chciała odnowić z nią kontakt i stać się ponownie prawdziwą rodziną. Westchnęła i zamknęła oczy. Siedziały w ciszy, wsłuchując się w miarowe bicia swoich serc. Ich mama nie raz i nie dwa mawiała, że cisza powoduje, że ludzie stają się sobie bliżsi.
– Cieszę się, że mnie odwiedziłaś – szepnęła. – Muszę coś ci powiedzieć – zaczęła, obserwując zdziwienie malujące się na siostrzanej twarzy. – Jak pojawiłaś się pierwszy raz to nie wiedziałam, co zrobić. Nie ufałam ci. Nie chciałam wierzyć, że pojawiłaś się tak po prostu po tylu latach…
– I teraz tak nagle zaczęłaś mi ufać? – spytała, przerywając jej.
– Muszę spróbować ci zaufać. Chcę tego. Poza tym jesteśmy rodziną i zawsze powinnyśmy trzymać się razem. Siostry na zawsze – przypomniała jej. – Ale Lexi, powiedz, czemu wróciłaś?
– Mówiłam ci już wcześniej. Tęskniłam za tobą. Nie wiem, co teraz siedzi ci w głowie, ale cały czas o tobie myślałam, wypytywałam o ciebie. Kocham cię i zawsze będę cię kochać. – Objęła dłońmi twarz Cassie i przysunęła bliżej siebie. – Jesteśmy rodziną i nikt, ani nic tego nie zmieni.
– Cieszę się, że tak mówisz. Naprawdę. Tylko pamiętaj, że potrzebuję czasu. Muszę sobie pewne sprawy poukładać.
– Wiem! I cię nie ponaglam. Wszystko małymi kroczkami i wrócimy na dawne tory, tak?
– Tak – przytaknęła i nalała kolejną porcję czerwonego wina.
Głównym punktem rozmowy sióstr była sprawa Jamesa. Cassie przyznała, że za pierwszym razem, kiedy do niego napisała to spanikowała i rozłączyła się już po kilku minutach, a za drugim chwilę z nim pisała i miała wrażenie, iż chłopak próbuje z nią flirtować. Lexi, słysząc te rewelacje, odstawiła z impetem kieliszek i zaczęła się śmiać. Cassie, oburzona zachowanie siostry, szturchnęła ją w ramię, by przywołać ją do porządku.
– Cieszę się, że próbujesz mi zaufać – rzekła całkiem przytomnie, spoglądając na obrażoną siostrę. – Cassie, muszę coś ci powiedzieć – dodała poważnym tonem.
– No mów, mów.
– Mówiłam ci, że mieszkam w Charlotte. I tam kogoś poznałam.
– To chyba dobrze, prawda? – spytała zdziwiona, odstawiając pusty talerzyk na stół.
– Tak, tylko że Gabriela poznałam jakieś cztery lata temu…
– Długo z tobą wytrzymał – zaśmiała się, dodając odwagi siostrze.
– Cassie! Nie przerywaj mi! Bardzo cię proszę. – Zdenerwowana przełknęła głośno ślinę i kontynuowała: – I mamy dziecko. Nasz syn ma dwa latka.
– C-co masz? Dziecko? Ty? Czemu nie powiedziałaś mi wcześniej? Nie napisałaś? Jak się nazywa? – spytała zszokowana, przetwarzając informacje, które właśnie usłyszała. Próbowała nie dać po sobie poznać, że jest bardzo zaskoczona słowami siostry.
Po policzku Cassie zaczęły spływać łzy. Nie spodziewała się, że dowie się czegoś takiego. Poczuła ukłucie w sercu – jej siostrzeniec ma dwa latka, a Alexa powiedziała o nim teraz. Czemu dopiero o dwóch latach? Nie ufała jej? Czy nie chciała w swoim nowym, idealnym życiu? Nie wiedziała, czemu siostra postąpiła właśnie tak.
– Adam. Cassie, powiedz coś, proszę cię. – Złapała siostrę za dłonie, potrząsając nimi lekko. – Cassie!
– Ja… ja... Alexa, bardzo się cieszę. Naprawdę – jąkała się, patrząc zdezorientowana w jej niebieskie oczy. – Przepraszam, trochę mnie zdziwiłaś tymi informacjami. – Po chwili otrząsnęła się z niemałego szoku. – Naprawdę bardzo się cieszę, że w Charlotte ci się układa – rzekła półszeptem. – Czemu mi nie powiedziałaś wcześniej? Miałaś na to dwa lata.
– Nie jesteś na mnie zła? – Ze zdumienia otworzyła szerzej oczy, obserwując bacznie siostrę. – Ja nie wiem, Cassie. Nie mam wytłumaczenia. I wiem, że wszystko zniszczyłam. Zbliżałyśmy się do siebie, a ja…
– Nie jestem zła. Jest mi po prostu cholernie przykro. Masz rację, zniszczyłaś to, nad czym pracowałyśmy przez ten krótki czas. I proszę cię, nie zwalaj znowu wszystkiego na ciotkę – mówiła szorstko – ona ci powiedziała jedno ale to ty, a nie ona, powinnaś zadecydować! Mimo wszystko cieszę się, że powiedziałaś mi prawdę. 

17 komentarzy:

  1. Nie dziwię się Cassie, czy Cassandrze (to imię mi się zawsze podobało, choć w serialach/bajkach były to wredne osoby, nie takie jak Twoja Cass), że nie może zaufać, wybaczyć Alexie. *Powoli kminie wszystkie imiona*. Ich relacje rodzinne są naprawdę ciężkie. Czemu siostra ja opuściła nie mówiąc jej na dodatek, że ma dziecko? Miała je z jej chlopakiem czy co? Naprawdę dziwna sprawa. Wyjaśni się to pewno w rozdziale następnym. Cieszę się, że chociaż praca nie jest najgorsza, no i pogoda u nich taka jak u nas - byle jaka i beznadziejna. Jedynie ten żółty parasol wyróżniał się pewno spośród tej szarugi. :D
    Cassie faktycznie często je. :-) Ale tam! Porządny posiłek do podstawa.
    Adalind ma świetne imię, ale i charakter, a Chloe jest urocza. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo cenię Twoje komentarze! :) I bardzo się cieszę, że łapiesz już wszystkie imiona! (jest ich naprawdę tak wiele?:O) Wydaje mi się, że jasno przedstawiłam, czemu Alexa zwiała :o Uwierz mi! Z pogodą w mieście Cassie to mam problem! Staram się wszystko pisać dosyć realistycznie i musiałam robić mocny research, żeby ogarnąć temat!
      Bardzo się cieszę, że podobają Ci się bohaterowie - to znak, że nie są płascy i mają swoje "ja".
      Pozdrawiam gorąco! ::)

      Usuń
  2. Wybacz spóźnienie! Ale cóż, ważne że udało mi się zawitać :D rozdział jak zawsze dobrze się czytało ;) jestem ciekawa kim jest tajemniczy mężczyzna z samochodu. Chyba ze nie uważnie czytam i powinno być to dla mnie oczywiste hahah xd jestem ciekawa co konkretnie dzieje się między Adalind (boże, świetne jest to imię xd) i jej mężem. A dzieciątko mają cudowne <3 i zgadzam się z Cass, oczywiście - filtrujący z tobą brat, obrzydliwe. Az się wzdrygnelam, jak to przeczytałam. No I z przykrością musze stwierdzić że coraz mnie Lubie Alexe. Przecież spędziły razem już tyle czasu, rozmawiały... jak mogła nie powiedzieć Casse o tak ważnej części jej życia jak dziecko? Nie rozumiem tego, będzie musiała sobie za zużyć na zaufanie. Trzymaj się, Cassandra! :D
    Czekam na kolejne i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybaczam! Ale tylko ten jeden raz :)
      Cóż... Alexa jest bardzo zamkniętą osobą. Nie widziały się długi czas i cała ta sytuacja jest dla nich nowa - mam nadzieję, że ich wątek mi wyjdzie - jest dla mnie ciężki (biedna ja jedynaczka:() Powinnaś być bardziej ciekawa jego reakcji na wieść "hej! Jestem Cassie i jestem twoją siostrą). Chyba nikt nie lubi Alexy... a to w gruncie rzeczy dobra dziewczyna!
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Lekki odcinek. Równie spokojne i przyjemne wątki, oprócz ostatniego, kiedy Cassie dowiedziała się o istnieniu siostrzeńca.
    Kim był mężczyzna, który zaoferował Cassie podwózkę? Były chłopak? Po wymianie zdań można odnieść takie wrażenie. Fajnie, że Cassie ma pracę w której dobrze się czuję, do której chodzi z przyjemnością każdego dnia i oddaję się jej nawet poza godzinami pracy.
    No proszę, początkowe ambiwalentny stosunek do Harriet uległ zmianie. Jeśli w domu nie ma nikogo kot lub okazuję się świetnym towarzyszem ;-) Nie ma idealnych małżeństw, dzieci i życia. Cassie za bardzo koloryzuję obraz rodzinny Adalind. Co potwierdził chwilowy kryzys w małżeństwie przyjaciółki. I nie ma idealnych dzieci! Ja już widzę, Chloe to zapewne diabeł przez resztę dnia albo nim będzie, kiedy przyjdzie czas młodzieńczego buntu :-P Flirt z bratem? Nie dziwie się, że poczuła zniesmaczenie, jeśli rzeczywiście okaże się nim być... to będzie dodatkowo niezręczne w czasie późniejszych spotkań. Chociaż James ma jaja. Równie dobrze mógłby rozmawiać z babką po pięćdziesiątce. Dobrze widzieć Cassie okazującą uczucia, chociażby przez płacz. Dziwni mnie postawa jej siostry, nie wspomniała słowa o synu. Właściwie o mężu, nowym życiu. To tak jakby na pewnym poziomie odseparowała się od siostry.

    Aaaa.... i jeszcze, zauważyłam:
    • Na początku wkradł ci się błąd, a właściwie zapomniałaś jednej litery. Zamiast "wmyślając", powinno być "wymyślając.
    • Kolejny brak literki "Czemu dopiero o dwóch latach..." PO zamiast O.
    • "...odpowiedziała, dmuchając na kubek, który wylądował przed nią na stole". - gryzie mi się tutaj kubek który wylądował przed nią. Brzmi to tak, jakby ktoś go rzucił albo jakby to spodek kosmiczny wylądował. Przynajmniej ja mam takie odczucie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wytknięcie błędów - poprawię! Słowo daję!
      Tak dla Cassie praca jest ważna. Trochę z niej pracoholiczka. Ooo tak! Kot początkowo był złem, a teraz największa miłość i przyjaźń :) To fakt, związek Ade i Randalla widzi w mocno różowych barwach. Nie no, zdarzają się idealne dzieci (przynajmniej te najmniejsze) :D
      Wątek Alexy - widzę, że jest mocno kontrowersyjny! Tak, odseparowała się - w końcu uciekła i stwierdziła, że tak jednak będzie lepiej. A teraz próbuje to wszystko na nowo poskładać.
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  4. Niebawem przybędę do Ciebie z komentarzem;) Przepraszam, że dopiero teraz, ale miałam małe urwanie głowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie :) Zaczekam!
      Obyś szybko ogarnęła wszystkie swoje sprawy! :)

      Usuń
  5. Heeej jestem i ja ;)
    Rozumiem, że Cassie jest cięzko, że ucieka w pracę, no ale pracoholizm nie jest sposobem na wyjście z tych wszystkich problemów. Ta dziewczyna zbyt mocno kocha swoją pracę.
    Bardzo podobał mi się opis popołudnia z Adelind i jej rodziną - meeega uroczo, ot wycinek codzienności, coś co się zdarza na codzień, a mimo to pozostaje magiczne i wyjątkowe. Ciekawa jestem, co dokładnie stało się przyczyną problemów Adalind z męzem.
    I w ogóle Jameeeees <3 Nie opisałaś jeszcze jak wygląda (no bo w sumie logiczne, bo przecież nie poznał jeszcze Cassie), ale czuję, że bedzie z niego ciacho, tak jak pisałam ostatnio. Tylko kurka wodna on nie może być jej bratem, prawda, napisz że nie, bo ty by było blee :D A tak może jakiś romans się kroi?
    Lexie mnie zaskoczyła - takie ogoromne wtf? Tak po prostu bomba w postaci dziecka? Nie wiem, to naprawdę spore zaskoczenie. Nie mam pojęcia, jakiej reakcji oczekiwała po siostrze Lexie? Poklasku? Gratulacji? Powinna się liczyć z tym, że siostra poczuje się zraniona. Chyba każdy by się poczuł.

    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, że wpadłaś! No wiesz? Cassie posądzać o pracoholizm? ;) W sumie... troszkę jest takim pracoholikiem, ale w sumie lepiej, że nie alkoholikiem? :D
      W końcu WD to obyczajówka, więc muszą ukazywać się takie zwyczajne elementy jak jedzenie, obiadki itd :) No cóż... troszkę u Ade się popsuło - zdarza się.
      Wątek Jamesa... nic nie powiem!
      Cóż, Lexi troszkę poplątała ich relacje, ale myślę, że wszystko się ułoży:)
      Pozdrawiam gorąco :)

      Usuń
  6. Bardzo podobała mi się wizyta Cassie w domu przyjaciółki. Mała Chloe jest przesłodka i bardzo fajna relacja łączy ją z Cassie - podoba mi się to! Czytając ten fragment przeszło mi przez myśl, że Cassie byłaby wspaniałą matką, świetny ma kontakt z dziećmi i najwyraźniej je lubi. Idąc dalej tą myślą, zaczęłam się zastanawiać, dlaczego Cassandra do tej pory nie znalazła miłości, nie ma dzieci??? Nigdy nie szukała, nie trafiła na tego jedynego, czy po prostu nie miała nigdy czasu na randki? Czy ona kiedykolwiek miała życie uczuciowe? No dobra, może w którymś rozdziale będzie o tym co nieco. No, ale wracając do tematu: zaskoczyło mnie to, że w małżeństwie Ady nie jest dobrze. Ciekawi mnie co takiego się między nimi popsuło, jak długo to trwa i czy w ogóle się naprawi. Gdyby kobiety wcześniej nie rozmawiały o tym, nie kapnęłabym się, że między małżonkami jest coś nie tak, wydają się dobrym małżeństwem.
    Strasznie mnie ciekawi kim był mężczyzna, który podwiózł Cassie z pracy...? Musi to być ktoś znajomy i zaczynam podejrzewać, że to może być jej były, skoro tak dziwnie się zachowywali. No, zobaczymy.
    James nie zdaje sobie sprawy z tego, że rozmawia z siostrą i ewidentnie próbuje ją poderwać :-) Nieźle się dzieje i chciałabym widzieć jego minę, gdy dowie się prawdy :-)
    Nic dziwnego, że Alexa nie powiedziała siostrze o dziecku, skoro nie rozmawiały ze sobą od sześciu lat. Nie rozumiem skąd to wielkie zdziwienie, choć z drugiej strony Alexa pojawiła się już jakiś czas temu, a dopiero teraz jej powiedziała. Mam nadzieję, że siostrzeniec polubi ciotkę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zegar biologiczny tyka. A poza tym jak można nie lubić dziecka najlepszej przyjaciółki? :)
      Dobre pytanie o przeszłość! - Na nie poznasz niebawem odpowiedź. :)
      Zdecydowanie Jamie żyje w błogiej nieświadomości - może to i lepiej! Bo jeśli są rodzeństwem to jego świat również się nieco zmieni. To może być ciekawe!
      Alexa jest dość ciężką postacią - mam wrażenie, że i do zrozumienia i poznania jak i do tworzenia. Jest zamknięta i też stara się dbać o Cassie. Ale co ja będę o tym mówić! Dowiesz się :)
      Pozdrawiam gorąco!
      Cieszę się, że nadal ze mną jesteś!

      Usuń
  7. Kanapki z łososiem i ogórkiem <3 Aż się głodna zrobiłam :D

    Obawiam się, że Breckinridów może być bardzo dużo na całym świecie i małe jest prawdopodobieństwo, że James jest synem tego Charlesa. Ale z drugiej strony… nic jej nie szkodzi spróbować. W końcu jakoś musi ich znaleźć. Najlepiej by chyba było na samym wstępie pytać: „czy twój tata to Charles?”. Zaoszczędziłaby sporo czasu :D

    Nie dziwiłam się Cassie, że nie ufa Alexie. Ja też nie. Ale byłam zaskoczona, gdy nagle zmieniła zdanie. Wiem, że to jej siostra i teraz, po śmierci cioci, jest jej jedyną rodziną (nie liczę rodziców, bo przecież ich nie zna), ale mimo wszystko powinna uważać. Skoro Alexa zostawiła ją raz, to może i drugi… Chyba bym się nie zdziwiła :D Zastanawia mnie ta postać. Zniknęła ot tak, nie powiedziała, że ma dziecko, teraz nagle wróciła… Szybko jej raczej nie zaufam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kanapki z łososiem są najlepsze na świecie! :)

      O, kochana! Uciekł Ci chyba pewien wątek - a gdzie mieszkają Vivienne i Charles B? Tutaj Cassie miała zawężone pole poszukiwań! :P
      Wiesz... jakby o to zapytała, to ta hisotria właśiwie mogłaby już się skończyć :D

      Cassie postanowiła i próbuje jej zaufać - pytanie jak na tym wyjdzie :P

      Usuń
  8. Nie dziwi mnie to, że Cassie ma wątpliwości względem siostry. Rodzina rodziną, ale niektóre rany psychiczne potrafią być trwalsze niż te fizyczne. Nasze czyny zawsze pozostawiają po sobie ślady – mniej lub bardziej wyraźne. I w niektórych przypadkach okazuje się, że odbudowanie zaufania może być trudne, jeśli nie wręcz niemożliwe. Zwłaszcza w tym przypadku takie zachowanie wydaje się w pełni uzasadnione.
    Podoba mi się to, że nie kreujesz swoich bohaterów na idealnych. Ade ma swoje problemy w małżeństwie, poza tym zwykle bywa tak, że specjaliści w swoich dziedzinach rzadko stosują się do własnych rad – szewc bez butów chodzi i tak dalej. Ona z kolei ma problemy małżeńskie, które może, ale wcale nie musi rozwiązać. Takie wstawki zawsze czynią postaci prawdziwszymi…
    Sytuacja z Jamsem robi się ciekawa, a mnie zastanawia w jakim kierunku pójdziesz – czy to jednak jej brat, czy przypadkowy mężczyzna, którego w wyniku zbiegu okoliczności wciągnęła do swojego życia. Swoją drogą, jeśli o niejasnych sytuacja mowa, to scena na początku… Rozumiem zamysł z mężczyzną, który ją podwiózł, ale unikanie jego imienia wyszło dla mnie po prostu źle. Takie ni stąd, ni zowąd. To moje zdanie, ale to było tak z kosmosu wzięte, że u mnie wcale nie wzbudziło zaciekawienia, ale irytację. Jakbyś nagle zapomniała jak prowadzi się narrację, ale to jedyny przytyk.
    No nic, czytam dalej :3 Pojawiła się wzmianka o Gabrielu i Adamie. Fakt, że nie widziana lata siostra ułożyła sobie życie i ma dziecko bez wątpienia jest szokujący… I nic nie usprawiedliwia decyzji Lexi o przemilczeniu tego tyle czasu, więc dobrze, że ona się nie usprawiedliwia. Bo nie ma jak. Poza tym wciąż nie wierzę, że wróciła tak o. Kto wie co się za tym kryje, niemniej ja tam dziewczynie nie ufam w żadnym wypadku.

    Nessa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz całkowitą rację! Alexa zostawiła siostrę w bardzo trudnej sytuacji i przez wiele lat się nie odzywała. Cassie poza tym do tej pory nie wie, czemu jej siotra wyjechała z miasta.

      Nikt nie jest idealny, więc bohater też nie może być. Cassie ma swoje dziwactwa. Alexa jest uciekającą siostrą. Ade ma problemy w związku (ale mam wrażenie, że to właśnie ona jest najbliżej ideału). Ade jest psychologiem i zna się na ludziach - ale jak to mówią: szewc bez butów chodzi :D I coś w tym jest.
      Scena na początku miała być tajemnicza - czytelnik miał się zastanawiać, kim jest ten facet. Obiecuję, że w kolejnych rozdziałach dowiesz się o nim więcej! Obiecuję :)

      Lexi stara się usprawiedliwić to swoje milczenie różnymi tłumaczeniami. Pytanie, co z tym zrobi Cassie.
      Och, Lexi nie jest wcale taka zła!
      A może jednak jest? :)

      Usuń
  9. Ten rozdział podobał mi się mniej niż pozostałe. Jakoś to sucho wyszło i tak emocje nie do końca mi grały, szczególnie na końcu. Dziewczyny rozmawiają o trudnych tematach, a jakoś mówią to tak... po prostu. Niby są łzy i pretensja, ale nie ma bólu. Ale może to tez ja mam taki dzień, ciężko mi powiedzieć.
    Zastanawiam się, jak wyjdzie ta sprawa z adopcją i Jamesem, zwłaszcza że na razie nie wiem, czego on w ogóle chce. Wydaje się, że nie wie, z kim rozmawia, ale z drugiej strony... a kij go wie.

    Natomiast należę do obozu (może sama haha), którym zachowanie siostry Cass nie mierzi. Wiem jak to jest w rodzinie, więc kiedy nadchodzi foch i obraza to wcale się nie rozmawia, nawet jeśli nadchodzą ważne wydarzenia w życiu.
    Ciekawi mnie natomiast całe tło związane z kłótnią dziewczyn, bo do tej pory wyjaśniłaś to ciut szczątkowo

    pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń