Miejski
szpital świętego Filipa w Harmonywood od lat słynął z profesjonalnej opieki i
wykwalifikowanego personelu medycznego. Dlatego gdy Cassandra Fornely późnym
popołudniem znalazła swoją nieprzytomną ciotkę, bez najmniejszego wahania
zadzwoniła właśnie tam.
Cassandra
nie tylko kojarzyła ten ośrodek z bardzo pozytywnych opinii mieszkańców
spokojnego i cichego miasteczka, ale również przez przykre wydarzenia, mające
miejsce kilka lat wcześniej, kiedy lekarze przegrali walkę o życie jej matki,
która odniosła zbyt poważne obrażenia w incydencie drogowym. W tych niełatwych
chwilach otrzymała wsparcie psychologiczne, aby móc uporać się z sytuacją. Do
prowadzenia terapii została przydzielona pracująca w świętym Filipie
sympatyczna i wyrozumiała psychiatra.
Początkowa
współpraca nie była zbyt łatwa ze względu na fakt, iż Cassandra na większości
spotkań milczała, niekiedy tylko odpowiadając krótkimi zdaniami. Było jej
ciężko otworzyć się przed nieznaną sobie osobą. Nie wiedziała, kim była ta
kobieta po drugiej stronie szklanego stolika i jakie mogła mieć intencje.
Stworzona przez psychoterapeutkę atmosfera – pełna bezpieczeństwa, szacunku i
akceptacji, spowodowała odkrycie się Cassandry pod koniec jednej z sesji.
Postanowiła jej zaufać i opowiedzieć o tym, co czuła. Sesja ta była jedną z
cięższych. Jeśli nie najcięższych, ponieważ musiała podzielić się wszystkim – swoimi
uczuciami, lękami i pragnieniami. W trakcie każdego kolejnego spotkania
odsłaniała się coraz bardziej i coraz chętniej rozmawiała o tym, co dzieje się
w jej życiu.
Adalind
– młoda rezydentka oddziału psychiatrii bardzo szybko zdobyła zaufanie swojej
pacjentki. Relacja jaką stworzyły – początkowa między terapeutą a pacjentem
– przerodziła się w przyjaźń. To właśnie ona odwiodła Cassandrę od
zamiaru opuszczenia miasta i zasugerowała, by ta zamieszkała ze swoją krewną.
Ciotka bez cienia zawahania pochwaliła zaproponowany pomysł. Mieszkała sama, i
jak z uśmiechem na twarzy stwierdziła, na stare lata przyda się towarzystwo, bo
z kotem to można pogadać, ale wśród sąsiadów można wyjść na wariata.
***
Dzień, w którym Cassandra odnalazła
ciotkę, nigdy nie powinien nastąpić...
Tego
dnia planowała, choć na chwilę, odciąć się od nawału obowiązków. Te kilka
wolnych godzin chciała poświęcić na naładowanie baterii po ciężkim okresie,
wspólną kawę i obiad z ciotką, na który od tak dawna nie było czasu. Z samego
rana, uzbrojona w listę zakupów, ruszyła spokojnym krokiem w stronę pobliskiego
sklepu. Idąc, zalanym słońcem chodnikiem, układała sobie w głowie plan dnia. Z
uśmiechem rozejrzała się po okolicy, rozkoszując się zapachem kwiatów i
czystym, błękitnym niebem. Od śmierci rodziców rzuciła się w wir pracy,
zapominając przy tym o sobie i własnych potrzebach. Pracowała po kilkanaście
godzin na dobę i praca stała się jej życiem. Czymś, czym mogła załatać powstałą
przed laty dziurę.
Zdumiona zauważyła, że droga do sklepu
minęła jej niespodziewanie wolno. To była kolejna pozytywna rzecz w tym dniu –
nie musiała się nigdzie śpieszyć. Takich
spokojnych chwil powinno być więcej, pomyślała. Załadowanie koszyka
potrzebnymi produktami, zajęło jej zdecydowanie więcej czasu niż zazwyczaj.
Kiedy stała już w kolejce do kasy, usłyszała cichą melodyjkę, upchniętej gdzieś
na dnie skórzanej torebki, służbowej komórki. Z irytacją wymalowaną na twarzy,
ignorowała kilkuminutowe dobijanie się. Ktoś koniecznie chciał się z nią
skontaktować. Teraz. Już. Natychmiast. Miała świadomość, że osoba, która tak
uparcie dzwoniła, na pewno zostawi wiadomość na poczcie głosowej. Cassandra po
raz kolejny pożałowała nieskasowania poczty.
Po
wyjściu ze sklepu postanowiła odsłuchać nagranie: „Cześć, Cassie z tej strony Rachel. Bardzo przepraszam, że dzwonię na
ostatnią chwilę, ale niezbyt dobrze się czuję i nie dam rady przyjść dziś do
pracy. Mam nadzieję, że nie zepsułam ci planów. Zadzwoń do mnie jak odsłuchasz
wiadomość. Buziaczki”. Buziaczki,
buziaczki, pomyślała ze złością, kręcąc głową. Westchnęła głęboko i szybkim
ruchem wybrała numer koleżanki. Nie musiała długo czekać na odpowiedź po
drugiej stronie aparatu:
–
Cześć, Cassie. – Usłyszała ciche powitanie, przerywane szybkimi pociągnięciami
nosem.
–
Posłuchaj, nie mogę dziś za ciebie przyjść do pracy – wyrzuciła z siebie jednym
tchem, mając nadzieję, że jej głos brzmiał stanowczo. – Co się stało? Wszystko
w porządku? – dodała po dokładniejszym wsłuchaniu się w odgłosy dochodzące z
komórki. – Rachel?
–
Przepraszam, ale tym razem to naprawdę coś ważnego. – Rachel ponownie
pociągnęła nosem. – Wiem, że miałaś plany, ale nie miałam do kogo innego
zadzwonić – powiedziała cichym, drżącym głosem.
–
Co się stało? Mów, co jest grane – zażądała twardo, wchodząc do ogrodu przez
lekko skrzypiącą furtkę. – Rachel? Jesteś tam? – spytała, ściągając niebieskie,
sportowe buty i skierowała się w stronę kuchni. – Przyjdę dziś za ciebie. Ale
niech to będzie ostatni raz. Dobra? – westchnęła zrezygnowana, stawiając zakupy
na kuchennym blacie.
–
Przepraszam, nie słyszałam co mówiłaś. Możesz powtórzyć? – poprosiła, tłumiąc
płacz.
–
Powiedziałam, że przyjdę dziś za ciebie do pracy. A potem, może – zawahała się
na chwilę, dodając: - może wpadnę do ciebie i pogadamy? – Zaproponowała.
–
Dziękuję ci! Jesteś kochana! – Usłyszała zakłopotany głos koleżanki. – Naprawdę
ci dziękuję.
–
Nie ma sprawy. Przepraszam, ale muszę już kończyć.
I
teraz nastał ten moment, w którym musi oznajmić ciotce, że niestety, ale ich
wspólny obiad się nie uda. Złapała powietrze w płuca i ze świstem je wypuściła,
wchodząc do oświetlonego, jasnego salonu, w którym unosił się zapach gorącej
herbaty i świeżego placka żurawinowego. Ciotka Dorcas, jak zwykle, siedziała w
głębokim fotelu, pogrążona w kolejnej lekturze. Bura kotka spokojnie spała na
jej kolanach. Zaabsorbowana, nie zauważyła nawet, jak jej siostrzenica usiadła
lekko na oparciu fotela, zganiając przy tym zaspane zwierzę.
–
Już jestem – zaczęła niepewnie, spoglądając na uśmiechniętą twarz kobiety. Była
bardzo podobna do swojej siostry.
–
Wiem, co chcesz powiedzieć, kochana. – Cassandra spojrzała ze zdziwieniem na
ciotkę, która powoli podniosła się z zajmowanego wcześniej miejsca. – Będziemy
musiały przełożyć nasze plany, prawda? – spytała, odkładając książkę na
jesionowy stolik.
–
Mam nadzieję, że nie jesteś o to zła? – spytała, zerkając na zegarek. – Wypadła
mi nagła sprawa w pracy. Ale może uda mi się być wcześniej, to chociaż zjemy
wspólnie kolację albo zagramy w karty? – zaproponowała z uśmiechem.
–
Rozchmurz się! – powiedziała, podając siostrzenicy talerzyk z plackiem. – Zjedz
i leć już! Szybciej zaczniesz, to szybciej skończysz.
–
Dziękuję, ciociu! Jesteś kochana.
***
Pozostała
część dnia upłynęła Cassandrze pod znakiem podpisywania umów i odbierania
telefonów od potencjalnych klientów. Zastanawiała się, kiedy w tym wszystkim
przejęła również rolę sekretarki. W myślach podziękowała Rachel za jej
dokładność i profesjonalne podejście do obowiązków zawodowych. Wszystkie akta,
dokumenty, notatki i różne papiery miały swoje miejsce. Nic nie było
pomieszane. Po szybkim zerknięciu w harmonogram dnia, z ulgą stwierdziła, że w
plannerze zapisane jest tylko jedno spotkanie, dotyczące wykończenia domu
jednego z klientów. Cassie lubiła swoją pracę. Biuro jej firmy znajdowało się
na parterze niewielkiego budynku usługowego w ścisłym centrum Harmonywood.
W
międzyczasie dostała wiadomość od Rachel, że musi odwołać dzisiejsze spotkanie
i, że serdecznie zaprasza następnego dnia i wszystko jej wyjaśni. Dla Cassie
była to dobra wiadomość, ponieważ będzie wcześniej w domu. Wszystko wskazywało
na to, że pracę, jak rzadko kiedy, skończy wcześniej. Musiała jedynie
doszlifować projekt oraz wysłać kilka e-maili do podwykonawców z ostatnimi
szczegółami.
Gdy
Cassandra zaparkowała samochód przed jednym z domów przy Cold Spring, z
uśmiechem minęła skrzypiącą furtkę i ruszyła entuzjastycznie kamienną ścieżką,
prowadzącą do frontowych drzwi. Dróżka ciągnęła się pomiędzy pięknie pachnącymi
rabatami kwiatów i szeregiem niskich róż.
Po
wejściu, zaniepokoiła ją wszechobecna cisza, przerywana jedynie donośnym
miauczeniem kotki. Pośpiesznie skierowała się do salonu, z którego dochodziło
pomiaukiwanie. Kiedy stanęła w progu, pędem rzuciła się w stronę nieprzytomnej
ciotki. Przy wielkiej biblioteczce, wśród stery różnego rodzajów papierów,
pudełek, książek i innych bibelotów, na podłodze leżała nieprzytomna Dorcas, a
obok niej niewielki, zdezelowany taborecik. Pod nią znajdowała się średniej
wielkości kałuża zaschniętej już krwi. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiła było
sprawdzenie pulsu. Był słaby. Słaby, ale jednak wyczuwalny. Drżącymi rękoma
gorączkowo zaczęła szukać w torebce telefonu, by zadzwonić na pogotowie.
Sekundy leciały, a w słuchawce ciągle słyszała sygnał oczekującego
połączenia. Dodzwoniła się. Piskliwy głos w słuchawce oznajmił jej, że
pomoc niebawem przybędzie.
Kobieta
wychwyciła jej zdenerwowanie i strach. Próbowała uspokoić wystraszoną
Cassandrę. Powtarzała jej, że wszystko będzie dobrze. Prosiła, żeby się
uspokoiła i nie martwiła się.
Przeczytałam prolog i szczerze jestem ciekawa dalszych wydarzeń. Fajnie piszesz, całość przeczytałam jednym tchem. Lubię opowiadania, w których coś się dzieje. :-)
OdpowiedzUsuńOczywiście dodaję Cię do linków, by mieć pod ręką, gdy ukaże się kolejny rozdział.
U mnie, jeśli zaobserwujesz bloga (w prawej kolumnie: Obserwatorzy) to będziesz automatycznie dostawała powiadomienie o nowych notkach :>
Pozdrawiam :-)
Tutaj ciągle coś się będzie działo, więc myślę, że powinno Cię zainteresować ;)
UsuńWyjątkowo długi i treściwy prolog :) Lekko napisany i szybko go pochłonęłam. Całkiem sporo informacji o Cassandrze, którą mam zamiar polubić. Czekam na rozwój wydarzeń.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że przypadł Ci do gustu :)
UsuńWitaj.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się nie obrazisz, gdy wypiszę błędy. Nie wszyscy to lubią, więc daj znać:
(Dopiero gdy) bez przecinka, to wyrażenie.
(Dzień, w którym Cassandra odnalazła ciotkę nigdy nie powinien nastąpić...) Przecinek po (ciotkę).
Jak mam tak dalej wypisywać, napisz.
Zapewne wydarzenia sprzed lat mają jakiś związek z naszą bohaterką (Cassandra? nie mam pamięci do imion, będę je długo mylić).
Mocne zakończenie. Dorcas, ciekawe imię. A prolog wyjątkowo długi. Jestem przyzwyczajona do krótkich, więc dość opornie mi się czytało, ale tylko przez to, bo Twoja pisanina była bardzo przyjemna.
Spokojnej nocy.
__________________________
kot-z-maslem.blogspot.com
Bardzo Ci dziękuję za wytknięcie błędów - zdarzają się każdemu. Jeśli masz chęć dalej je wypisać to bardzo się ciszę. I prosiłabym o wysłanie ich na maila (kontakt w zakładce Autorka&blog). Cieszę się, że opowiadanie przypadło Ci do gustu! W wolnej chwili wezmę się za Twoje.
UsuńPozdrawiam, Dev
Przybyłam! :)
OdpowiedzUsuńWpadłam dopiero teraz, bo wcześniej jakoś nie miałam czasu. ;c
Zainteresował mnie opis historii. Na razie nie mogę za dużo powiedzieć, ale opowiadanie dobrze się zapowiada. Widać, że bohaterka nie będzie miała łatwego, spokojnego życia.
Mówił, że wszystko będzie dobrze. Żeby się nie martwiła. - Mówiła.
Tekst nie wygląda zbyt ładnie. Musiałam go przekopiować, żeby przeczytać. Widziałam, że pierwszy rozdział masz wyjustowany. To samo powinnaś zrobić tutaj. Domyślam się, że to blogger nawalił z czcionką, czyż nie?
Za resztę wezmę się później.
Pozdrawiam. :)
Właśnie walczyłam trochę z czcionką i teraz powinno być już wszystko dobrze. Taką mam nadzieję :D Zauważyłam, że blogger czasami justuje część tekstu i czasami zmienia rodzaj czcionki ><
UsuńCieszę się, że historią Cię zainteresowała. Mam nadzieję, że cały czas będziesz miała takie zdanie :)
Pozdrawiam.
Bardzo ciekawy prolog. Na pewno bèdę dalej czytać. Zastanawiam sie tylko, czy to będzie fan fiction czy raczej radosna twórczość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kot
Ps: W międzyczasie zapraszam do siebie:
ostatniamysl.blogspot.com
kotksiazkowyrecenzuje.blogspot.com
Bardzo dziękuję za pozytywne słowa! Na pewno Cię odwiedzę na dniach:)
UsuńZ kolei mnie zastanawia, czemu wpadłaś na pomysł, że to fanfik? Wczorajszy Dzień to radosna twórczość :)
___________________
Pozdrawiam, Devi
Ciekawy prolog. Wydarzenia w nim zawarte spowodowały, że z miejsca zaczęłam współczuć głównej bohaterce. Najgorsze, co człowieka może w życiu spotkać to takie pożegnania bez słowa. Wtedy pozostaje takie uczucie, że chciało się jeszcze tyle powiedzieć, a niestety się to nie udało i już nigdy nie uda. Człowiek czuje się wtedy fatalnie... ZObaczymy, jak poradzi sobie Cassandra.
UsuńPozdrawiam!
Cieszę się, że prolog Cię zainteresował - liczę, że tak samo będzie z kolejnymi rozdziałami :)
UsuńTak, masz rację. Najgorsze są takie pożegnania bez niczego. A zawsze chce się powiedzieć tyle rzeczy. Niestety takie jest życie. Czasami niektóre sytuacje zdarzają się lawinowo.
Pozdrawiam :)
Podoba mi się! To dopiero początek i nie bardzo jeszcze wiem, o czym będzie opowiadanie, ale naprawdę przyjemnie mi się to czytało. Podoba mi się więź jaka łączy ze swoją ciotką i to, że ciotka nie jest zrzęda, która utrudnia wszystkim życie. Miło czasem poczytać o starszej osobie, która rozumie pęd młodych i nie ma o niego żalu. Inna obraziłaby się pięćdziesiąt razy za odwołanie wspólnego obiadu, a ona nie. I to sprawiło, że od razu ją polubiłam.
OdpowiedzUsuńNatomiast wkurzyła mnie ta Rachel. Ok, mogło jej coś wypaść, mogła nie być w stanie przyjść do pracy, ale jej zachowanie dało mi do zrozumienia, że ona była pewna, że Cassie przyjdzie za nią, że to jest oczywista oczywistość. A tak nie powinno być. To przysługa, nie obowiązek. Może by chociaż zapytała, czy koleżanka może ją zastąpić, a nie „mam nadzieję, że nie zepsułam ci planów”. Pfff, wkurzyła mnie!
Ciekawa jestem dalszego ciągu i mam nadzieję, że cioci nic się nie stało!
Pozdrawiam!
I zapraszam też do siebie: sila-jest-we-mnie.blogspot.com
Na pewno na dniach odwiedzę Twojego bloga! :)
UsuńJak to o czym będzie? :D o życiu! :D Tak, wiem... ogólnikowo trochę poleciałam. Dorcas tutaj była takim zapalnikiem to wszystkiego, ale chciałam ją pokazać jako taką dobrą ciocię.
Zapraszam do czytania i obserwacji :) Mam nadzieję, że historia Cassie Ci się spodoba :)
Pozdrawiam!
Nie za bardzo wiem jak się odnieść do prologu, ale lubię imię Cassandra i to przez opowiadanie, które ciągle mam w planie, bo zacząłem je lata temu i zatrzymałem na trzecim rozdziale. Kiedyś opublikowałem tylko prolog, a imię głównej bohaterki było o tyle doskonałe do tamtej historii, bo Anglik mówił na nią Cassi, a Hiszpan Sandra. Tak więc ja z zapamiętaniem imienia nie będę miał żadnych problemów. Gorzej z historią, która się rozgrywa, bo skakałaś po czasie, tu śmierć rodziców, tutaj psycholog, tu koleżanka z pracy co telefonuje, za moment śmierć ciotki (chyba śmierć). Tutaj było dużo wszystkiego, a ja zacząłem się w tym nie tyle co gubić co poczułem taki przesyt. Przytłoczył mnie nadmiar informacji i tak naprawdę nie wiem jak to skomentować, bo choć sytuacji (wydarzeń) było wiele, to nie dało się w tym poznać bohaterów, zaznajomić z nimi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i postaram się w najbliższym czasie przeczytać pozostałe z opublikowanych rozdziałów.
dariusz-tychon.blogspot.com
Bardzo dziękuję za komentarz. Szkoda, że imię mojej głównej bohaterki nie przypadło Ci do gustu - mam nadzieję, że z jej historią będzie inaczej. Co do prologu, taki miałam zamysł. Chciałam Cassie doprowadzić do tego momentu, w którym aktualnie się znajduje.
UsuńPozdrawiam gorąco.
Hej :)
UsuńPrzepraszam, że tak późno się u Ciebie pojawiłam. Przyznam, że opis mnie zaciekawił. I to bardzo. Taką tematykę uwielbiam.
Jestem zachwycona twoją lekkością pióra. Widać, że mam do czynienia z profesjonalitą w pisaniu. Cassandra to bardzo ciekawa postać. W najbliższym czasie zapoznam się z całą historią.
Ps. Zapraszam do mnie
Dziękuję, że postanowiłaś mnie odwiedzić. Bardzo się cieszę, że spodobała Ci się historia Cassie!
UsuńPozdrawiam.
" Szkoda, że imię mojej głównej bohaterki nie przypadło Ci do gustu - mam nadzieję, że z jej historią będzie inaczej.". Przecież napisał, że lubi to imię, więc o co chodzi? Jak to nie przypadło mu do gustu?
UsuńCo do prologu, to faktycznie dużo wszystkiego i to wszystko sprawiło, że się pogubiłam i już nie wiem co do czego. Ja mam nadzieję, że to tylko prolog jest taki chaotyczny, jak i u mnie i że go zrozumiem gdy dojdę do epilogu (u mnie ten zrozumie prolog co dotrwa do epilogu). Dalej jednak opowiadanie zwalnia i mam nadzieję, że u ciebie także zwolni.
na-noc.blogspot.com
Wiytam serdecznie, trafiłam tu z jakiegoś innego bloga i już sam wygląd bloga zaciekawił mnie. Podejrzewam, że opowiadanie będzie miało charakter obyczajowy, może jakiś romans... a to jest to, co naprawdę lubię. Choć po prologach zawsze czuję głeboki niedosyt, tu było dużo imformacji, chociaż niedokładne. Jest mowa o pracy Cassandry, ale nie jest powiedziane kim jest i czym się zajmuje. Jest wspomniana przyjaciółka - terapeutka, ale nie wiadomo, czy kobiety przyjaźnią się do dziś. Jest fragment o rodzicach, lecz o ojcu ani słowa. Takie niedopowiedzenia powodują, że czytelnik jest ciekaw jak historia potoczy się dalej. Tobie się to udało.
OdpowiedzUsuńPolubiłam główną bohaterkę, więc lecę czytać kolejne rozdziały!
Miło mi, że postanowiłaś mnie odwiedzić! Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz. Liczę na to, że odpowiem w kolejnych rozdziałach na wszystkie Twoje pytania.
UsuńPozdrawiam gorąco!
Hej :D
OdpowiedzUsuńNie przypominam sobie, kiedy ostatnim razem czytałam jakąkolwiek obyczajową historię, ale czasami zawsze przyjemnie jest do tego wrócić. W tym przypadku przyciągnęło mnie… imię, które wychwyciłam w najświeższym rozdziale. Gabriel sprawił, że zostałam i zdecydowałam się przeczytać prolog – i na tę chwilę odbiór jak najbardziej pozytywny, bo masz bardzo lekki, przyjemny styl pisania. Sama historia zapowiada się interesująco, chociaż nie chcę prowokować po zaledwie wstępie.
Zawsze wrażenie robi to, jak bardzo kruche potrafi być ludzkie życie. Co więcej, złe rzeczy mają miejsce zwykle wtedy, kiedy najmniej się tego spodziewamy. Tak było w tym przypadku, bo na początek prezentujesz nam niemalże rutynowy dzień głównej bohaterki – zakupy, praca, plany spotkania z koleżanką… Kiedy wychodzimy z domu, nigdy nie bierzemy pod uwagę tego, że cokolwiek może ulec zmianie podczas naszej nieobecności. Nikt nie zastanawia się nad tym, że może nie wrócić albo że cokolwiek złego spotka bliskie mu osoby. Tutaj tak było, bo zmieniając plany, Cassandra zdecydowanie nie brała pod uwagę tego, że być może widzi ciotkę po raz ostatni. Nikt by nie brał.
Cóż, po śmierci matki utrata kolejnej ważnej osoby… Nie wyobrażam sobie tego. Poniekąd też jestem ciekawa, jak ona sobie z tym poradzi, więc prolog jak najbardziej na plus – na tę chwilę zostaję ;)
Zauważyłam kilka drobnych błędów, przede wszystkim przecinki. Chociażby tutaj:
„odwołać dzisiejsze spotkanie i, że serdecznie zaprasza” – w tym wypadku po „i” jest absolutnie zbędny.
Niemniej to są drobiazgi, które nie utrudniają czytania. Ja z kolei postaram się na dniach przeczytać kolejne rozdziały, chociaż czas pokaże jak to będzie :D Na pewno jeszcze się odezwę.
Pozdrawiam,
Nessa.
W takim razie musisz dojść do wątku z Gabrielem :) Faktycznie, ludzkie życie jest niesamowite i jest bardzo kruche. I to chciałam też pokazać - zwykły dzień, który może zamienić się w piekło. Tak czasami bywa w życiu. Mam nadzieję, że póki co to mi wychodzi.
UsuńDzięki za zwrócenie uwagi na przecinki.
Pozdrawiam gorąco!
Hej! Zawędrowałam tutaj w ramach przeszukiwania świata blogów... i w sumie nie wiem, czy to przez komentarz, polecane, spis blogów czy coś. Ale spodobała mi się szata graficzna i układ tekstu.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam ten prolog i nie mogę jeszcze przedstawić swojego zdania na temat fabuły - wiadomo. Ale podoba mi się język. Jest taki mocno... obyczajowy. Nie wiem do końca, czy dobrze to określiłam, ale poszczególne opowiadania nieco inaczej się pisze. Tutaj masz opis takich prozaicznych czynności, co jest typowe dla historii o życiu z nutką jakiegoś dramatu. Ale to też moja pierwsza myśl, bo po prologu możesz z tym zrobić wszystko - kryminał, romans a nawet SF.
Cieszę się, że rozpoczęłaś to mocno, bo często ludzie tworzą prologi na zasadzie opisu robienia obiadu, a to nie zachęca do dalszego czytania (mimo że tekst może być świetny, to początek zniechęca). Mocno, mam na myśli, że mamy tutaj jakąś typową-nie-typową historię, bo samo życie - śmierć, samotność, potrzeba wsparcia, monotonia życia... a może nie?
Tak czy inaczej chciałabym poczytać dalej, ale stworzyłam sobie taka zasadę, że zawsze czekam na znak od autora. Bo jak sobie nie życzysz, żebym nadrabiała rozdziały, no to nie będę rozsiewać negatywnej energii. Więc czekam na jakiś odzew (tu, możesz też u mnie, zgodnie z twoją wolą ;p) i wysyłam tonę weny.
Pozdrawiam serdecznie!!
Karolina
http://szept-ostrza.blogspot.com/
Bardzo dziękuję za tak pozytywny komentarz! Cieszę się, że prolog zachęcił Cię do czytania. Serdecznie zapraszam. I skąd ten pomysł z rozsiewaniem negatywnej energii? :o
UsuńPozdrawiam gorąco! I na dniach nadrobię Twoją historię.
Różni ludzie różnie podchodzą do publikowania na blogach, a ja uważam, że czytanie powinno być przyjemnością dla obu stron. Spotkałam różnych dziwnych autorów, a przyznaję się bez bicia, że nie potrafię ich wyczuć często.
UsuńW każdym razie zaraz startuję i możesz się mnie spodziewać pod kolejnymi częściami ; )