Ciepłe
promienie wrześniowego słońca przebijały się przez szare chmury, wpadając przez
duże, łukowe okna do jednej z sal domu pogrzebowego, znajdującego się na
obrzeżach miasta. Ściany pokoju pokryte były jednolitą tapetą w odcieniu
ciepłej karminy, a na dębowych panelach rozłożony został ciemnozielony dywan
prowadzący do podestu. Na jego szczycie wystawiona została trumna z ciałem
zmarłej, dookoła której poukładane były piękne wiązanki i bukiety przyniesione
przez gości. Przy trumnie umieszczono również stelaż ze zdjęciem, obok którego
znajdowała się niewielka mównica, z której chętni żałobnicy mogli zabrać głos.
Cassandra
stała pod jedną ze ścian w towarzystwie swojej przyjaciółki, która w tym
posępnym i ciężkim dniu była niewyobrażalnym wsparciem. Czuła wdzięczność i
szczęście, że ma taką osobę jak ona przy sobie. Cieszyła się, że drogi, którymi
obie kroczyły połączyły się. Żałowała jedynie tego, że poznały się w dość
przykrych okolicznościach. Nieraz i nie dwa rozmawiały o tym, jak relacja
pacjent-terapeuta zmieniała się w przyjaźń. Wiedziała, że gdyby teraz odwróciła
się do niej, ta otarłaby łzę spływającą po policzku i z uśmiechem na ustach
pocieszyła ją.
–
Dziękuję, że jesteś tutaj ze mną – szepnęła, rozglądając się po całym
pomieszczeniu. – Bez ciebie byłoby mi ciężko to wszystko ogarnąć.
–
Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć – odpowiedziała Adalind, uśmiechając się
ciepło. – Jak się czujesz?
–
Jest mi ciężko. Cholernie ciężko. Ale już jakoś to ogarnęłam. Tylko nadal nie
mogę się z tym pogodzić. A najgorsze jest to, że czuję jakby to była moja wina.
– Spuściła wzrok, bojąc się potępiającego wzroku Adalind. – Myślisz, że mogłam
to jakoś powstrzymać?
–
Cassie, nie możesz się tak obwiniać o całe zło tego świata… – Chcąc dodać
przyjaciółce otuchy, ścisnęła jej dłoń.
– Nie
obwiniam się o zło całego świata – przerwała przyjaciółce ze złością w głosie –
obwiniam się o ten wypadek.
– Nie
o to mi chodziło. Chodziło mi o to, że Dorcas w każdej innej chwili mogła
zabrać się za porządki. Nie możesz się wiecznie o wszystko obwiniać bo inaczej
zwariujesz. To był po prostu wypadek i musisz się z tym pogodzić – powiedziała
łagodnie, przytulając ją.
–
Czuję się znowu jakaś taka… – przerwała na chwilę, wydychając ze świstem
powietrze – jak wtedy. Znowu czuję pustkę i nie mogę się z tym pogodzić.
–
Musisz się z tym pogodzić. Nie masz innego wyjścia.
Cassie
ze smutkiem rozglądała się po dusznym pokoju, w którym zebrana została jedynie
garstka zaproszonych gości. Nie chciała zapraszać wielu osób – jedynie
najbliższych przyjaciół i rodzinę. Pośród uczestników spostrzegła przełożonego
swojej ciotki, jej dobrą znajomą oraz dawno niewidzianą kuzynkę. Czuła do tych
wszystkich ludzi ogromną wdzięczność i chciała im podziękować za pojawienie się.
–
Witaj, Cassandro. Dzień dobry panno Darring. – Zagadnęła je wysoka, lekko siwa
kobieta i wręczyła niewielki bukiecik kwiatów.
–
Dzień dobry – odpowiedziały chórem, sztucznie uśmiechając się.
– Bardzo mi przykro z powodu twojej
straty – powiedziała ciepło,
dodając: – mam nadzieję, że jakoś sobie
poradzisz. – Uścisnęła mocno jej
dłoń, przyglądając się z ogromnym zaciekawieniem.
– Dziękuję, pani Morris. Też myślę, że będzie
dobrze. Ale jest to trudne.
– Tak, tak. Masz rację, moja droga. A powiedz
mi, co z Alexą? Bo nie widzę jej – spytała,
lustrując uważnie zakłopotaną Cassie.
Pani
Morris była największą plotkarą w okolicy. Była jak internetowy portal
plotkarski, który ma najświeższe informacje. Zawsze wiedziała wszystko
pierwsza. Po wypadku państwa Fornely wymyśliła, że pan Fornely jechał pod wpływem
alkoholu i roztrzaskał się na drzewie. Cassie właśnie przez takie wymyślanie
nie przepadała za nią i unikała jej. Westchnęła cicho i z najszczerszym
uśmiechem, jaki potrafiła wymusić, odpowiedziała spokojnym i opanowanym głosem:
– Niestety Alexa nie mogła się pojawić. – Skłamała, patrząc prosto w mętne oczy
starszej kobiety. – Przepraszam panią, ale muszę się czymś zająć. – Wymigała się tak szybko jak mogła i ruszyła
przed siebie.
Jak
ja nie znoszę tej baby, westchnęła, podchodząc do mównicy. Wszystkie
rozmowy ucichły i wzrok zgromadzonych utkwił w Cassandrze. W powietrzu unosił
się słodki zapach zmieszanych kwiatów i perfum, który dodatkowo drażnił
kobietę. Rozejrzała się po wszystkich i ścisnęła mocniej drewniany pulpit
mównicy.
– Dziękuję, że zjawiliście się tutaj – zaczęła, patrząc gdzieś w dal. Czuła ogromny
uścisk w sercu. – By pożegnać
razem ze mną moją ukochaną ciocię, Dorcas Graywood. Jest to dla mnie bardzo
ciężki czas i dziękuję wam za obecność. Mam nadzieję, że Dorcas zapadnie w
naszych sercach na zawsze. – Jej
głos się łamał, a z oczu popłynęło kilka łez.
***
Pogrzeb.
Złożenie do grobu ciała bliskiej osoby jest czymś trudnym i niewyobrażalnie
ciężkim. Czymś, co zostaje w pamięci na długie lata. Śmierć przypomina o
nieuchronności, o tym, jak krótkie może być ludzkie życie i jak niewiele
potrzeba, by je zakończyć.
Cassie
miała świadomość, że już więcej nie zobaczy Dorcas. Nie porozmawia z nią. I nie
zapyta o radę. Od teraz może tylko ją wspominać, patrząc na zdjęcia i chodząc
po jej domu. Przeczuwała, że kilka najbliższych tygodni będzie walką ze
wspomnieniami, gdzie każdy kąt będzie przypominał różne momenty z życia, ze
wspólnego mieszkania. Cieszyła się, że jednak w tym dużym, pustym domu nie
została zupełnie sama. Wprawdzie nie przepadała za burą kotką, ale w tej chwili
cieszyła się z jej towarzystwa.
Nalawszy
sobie do kieliszka odrobinę czerwonego wina, usiadła w głębokim, szarym fotelu,
który często był zajmowany przez ciotkę. Pogrążona się w myślach, nawet nie
zauważyła, kiedy Harriett ułożyła się wygodnie na jej kolanach. Z czułością
spojrzała na leżącego na jej kolanach futrzaka. I nagle poczuła silne ukłucie
gdzieś w głębi serca. To był ten moment, w którym już nie mogła, i nie chciała
ukrywać swoich uczuć. Czuła się źle, miała żal do całego wszechświata, że po
raz kolejny została jej odebrana ukochana osoba. Pomyślała, że to jakaś kara,
ale nie wiedziała za co. Z jej oczu popłynął strumień łez, którego już nie
kontrolowała. Była to chwila, w której po prostu musiała się wypłakać. Ten
jeden raz nie chciała nad sobą panować. Zawsze była kobietą twardą i odporną na
stres. Jak każdy miewała zły humor, ale nigdy nie była tak emocjonalna. W
każdej sytuacji potrafiła zachować zimną krew i opanować się. Złapała kilka
nierównych oddechów i wtarła zaczerwienione policzki. Uspokoiwszy się,
zaczesała do tyłu, opadające na twarz włosy i pogłaskała kotkę po grzbiecie.
– Dobrze, że chociaż ty mi, kocie,
zostałaś – powiedziała, a zwierzę
jedynie pomruczało, zwijając się w kłębek.
Popijając
alkohol, układała sobie w głowie plan na przyszłość. Zastanawiała się, czy
powinna jeszcze raz spróbować skontaktować się z Alexą. Rozglądała się po
salonie i mimowolnie wzrok skierowała na bałagan rozciągający się pod jednym z
regałów. Odstawiła kieliszkiem i zrzuciła z kolan zaspanego kota. Zamierzała to
teraz posprzątać. Rozświetliła całe pomieszczenie i wzięła się za segregację
zalegających przedmiotów. Z niedowierzaniem oglądała stare, podniszczone
książki, okurzone i pożółkłe listy i pocztówki. Zbędne przedmioty, popękane i
potłuczone figurki odkładała do niewielkiego worka na śmieci, książki układała
w jeden stosik a korespondencje w drugi. Porządki przerwał dźwięk telefonu.
Było już sporo po dwudziestej pierwszej i nie do końca wiedziała, kto o tej
godzinie próbuje się do niej dodzwonić. Miała pewność, że nie był to nikt z
pracy, ponieważ miała jeszcze kilka wolnych dni. Liczyła na to, że być może
Alexa zobaczyła nieodebrane połączenie i teraz chce się z nią skontaktować.
– Halo, cześć, Cassie. – Usłyszała w
słuchawce głos swojej przyjaciółki.
– Ade
– powiedziała zawiedziona. – Hej! Miło cię słyszeć. Co słychać?
– Całkiem
w porządku. Skończyłam chwilę temu pracę, bo musiałam jeszcze ogarnąć trochę
rzeczy. A ty jak się czujesz? Może potrzebujesz towarzystwa?
– Jeśli
masz ochotę to zapraszam. Nie chcę być teraz sama. I pomożesz mi w
sprzątaniu – zagadnęła z radością w głosie.
– Jasne,
nie ma sprawy. – Usłyszała w słuchawce szczery śmiech i szczęknięcie
drzwi w biurze Adalind. – Będę u ciebie tak za dwadzieścia minut,
dobrze?
Minęło
pół godziny i na jednym z podjazdów przy Cold Spring zaparkował niewielkich
rozmiarów czerwony Ford, z którego wysiadła średniego wzrostu brunetka. Adalind
uśmiechnęła się ciepło i energicznie pomachała czekającej na tarasie koleżance.
Cassie
zaprosiła Ade do ciepłej kuchni. Kobieta rozsiadłą się wygodnie na wysokim
krześle przy kuchennej wyspie, na którą Cassie postawiła świeżo zaparzoną
zieloną herbatę i zupę dyniową. W trakcie posiłku rozmawiały o wydarzeniach z
ostatnich dni. Adalind, by rozbawić Cassie, opowiedziała o sytuacji, która
miała miejsce tego dnia w pracy. Dziewczyna energicznie potrząsnęła głową, a
kręcone kosmyki w nieładzie opadły na lekko piegowate i wydatne policzki.
Śmiała się, a jej śmiech nie był wymuszony.
– Okej.
To co teraz robimy? Miałam chyba w czymś pomóc? – zagadnęła,
odkładając brudne naczynia do zlewu. – Zupa była przepyszna, musisz dać mi
ten przepis! – Idąc do salonu, Ade z ciekawością rozglądała się po
ścianach niewielkiego holu, w którym wisiał szereg pięknych fotografii i kilka
niewielkich rozmiarów obrazów.
– Dzięki,
Ade. – Popatrzyła na nią z nieukrywaną wdzięcznością. – Byłoby
świetnie, gdybyś pomogła mi z tymi pudłami, które chciała poukładać Dorcas. Te
dwa – wskazała palcem na niewielkie zielone
pojemniki – udało się jej zdjąć.
– Nie
ma sprawy. Może podzielimy te pudełka. I ja sprawdzę jedno, a ty
drugie – zaproponowała, podając koleżance nieco mniejsze.
Tak
jak ustaliły: Adalind segregowała jedno pudełko, a Cassie drugie. W obu były
stare listy, rachunki i pocztówki. Ade zainteresowała się starymi,
czarno–białymi fotografiami i z uwagą je przeglądała. Trafiła na kilka
rodzinnych zdjęć, na których była młodziutka, siedemnastoletnia Cassie wraz z
rodzicami i starszą dziewczyną, na oko miała może dwadzieścia lat.
– Kto
to? – Adalind zauważyła zmieszanie i smutek na twarzy koleżanki. Nie
była pewna, czy dobrze zrobiła, pytając ją o to.
– To
jest Alexa. Moja – zawahała się na chwilę i spojrzała głęboko w
niebieskie oczy przyjaciółki. –Alexa to moja siostra.
– Co? — krzyknęła, zakrywając ręką
usta. – Przepraszam… Nie mówiłaś mi, że masz siostrę. Czy
ona…? – nie zdążyła spytać, ponieważ Cassie jej przerwała.
– Ona
żyje. My po prostu nie mamy ze sobą kontaktu. Zerwał się dawno
temu. – Cassandra spojrzała ze smutkiem na fotografię, na której
wszyscy byli szczęśliwi i nie przypuszczali jak bardzo może odmienić się ich
życie. – Nie chcę o tym rozmawiać. Nie rób mi dziś psychoterapii,
dobrze?
– Jasne,
jasne. Nawet nie chciałam. Po prostu… Nie ważne. Przepraszam
cię. – Adalind ponownie zaczęła przeglądać szpargały.
W
trakcie sprzątania rozmawiały o znalezionych przedmiotach. Wiele z nich było
żywymi wspomnieniami z życia ciotki Dorcas, Cassie i jej rodziców. Uwagę
Cassandry przykuł list podpisany imieniem jej matki. Koperta była poplamiona i
pogięta, jakby ktoś wywalił ją do śmieci. Zastanawiała się, co może być w
środku. Co mogło być tak niewygodnego, że być może, matka chciała ją wyrzucić?
Nurtowało ją to pytanie. Czemu Dorcas go miała? Co tam robił?
Postanowiła dowiedzieć się, co znajduje się w środku. Ostrożnie rozchyliła
kopertę i wyjęła z niej niewielkie, pomięte kolorowe zdjęcie.
– Adalind… – zaczęła
zszokowana, patrząc z niedowierzaniem na kartkę w swojej
dłoni. – Ade, to jest moje zdjęcie!
Nie pozostając dłużna również przeczytałam twoje opowiadanie.
OdpowiedzUsuńNa razie historia się rozwija, z resztą nie należę do osób, które piszą duże wywody w komentarzach, uprzedzam ;)
Opowiadanie zaczyna się ciekawie, opis od razu mnie zainteresował bo więcej pytań niż odpowiedzi i wszystko jest wielką zagadką. Wciąga, interesuje, sposób pisania również przyjemny dla oka.
Czekam na dalsze rozdziały i pozdrawiam! :)
(Duch z Warm Springs)
Bardzo się ciesz, że opowiadanie Ci się spodobało! :) I dziękuję za tak miły komentarz.
UsuńPrzybyłam tutaj dzięki Euforii, bardzo zaciekawił mnie opis Twojego opowiadania. Uwielbiam, jak większość ludzi chyba, historie, które skrywają jakąś tajemnicę. Nie zastanawiając się długo weszłam na Twój blog i natrafiłam na pierwszą trudność - masz niedostosowaną wersję mobilną bloga. Pomyśl nad nią. :)
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o samo opowiadanie - podoba mi się Twój styl pisania, dialogi. Nie będę oceniać fabuły po przeczytaniu prologu i jednego tylko rozdziału, ale wydaje się być intrygująca.
Zostawię Ci link do siebie w spamowniku. Proszę zostawiać mi info odnośnie nowych rozdziałów.
Pozdrawiam! :*
Dzięki za informacje! Wydaje mi się, że teraz wszystko działa jak powinno :)
UsuńJestem pod wrażeniem, że wpis z katalogu kogoś zainteresował:)
Ciężkie będzie miała życie, jeszcze cięższe niż do tej pory. Ale dobrze, że się nie załamuje, więc myślę, że sobie poradzi. Co z tą siostrą? Nie mają kontaktu, bo się pokłócił? Czy sprzeczka była na tyle poważna, że Alex nie chciała się pojawić na pogrzebie cioci? A może coś ją zatrzymało? Podejrzewam, że dowiemy się niedługo o jakiś sekretach rodzinnych!
OdpowiedzUsuńP.S. Zapraszam do siebie na kolejny rozdział.
Dzięki za komentarz, Kariel! Hahaha, chciałabyś wszytko wiedzieć od razu, ale nie ma tak łatwo! Sekrety rodzinne! Ha! To główny punkt tej historii ;)
UsuńTrafiłam tu przypadkiem, a że spodobał mi się opis bloga, uznałam, że przeczytam to, co napisałaś.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, zastanawiam się, czemu Rachel nie mogła tamtego dnia przyjść do pracy. Z tego, co się zorientowałam, nie był to pierwszy raz. Początkowo sądziłam, że te pociągnięcia nosem to wynik przeziębienia, ale wychodzi na to, że R. po prostu była w koszmarnym nastroju. Ciekawe, co takiego mogło się stać. Może ma jakąś depresję czy coś takiego? Albo po prostu chłopak ją zostawił? No cóż, pozostaje mi czekać, aż poznam odpowiedź.
Nie mam pojęcia, czemu ktoś mógłby trzymać zdjęcie Cassie w kopercie, a już tym bardziej nie rozumiem, czemu ktoś postanowił się tego zdjęcia pozbyć. Tym bardziej, że adresatem listu nie był żaden obcy człowiek, tylko członek rodziny, więc w zachowaniu fotografii nie byłoby nic dziwnego albo niewłaściwego.
Czekam na dalszy rozwój akcji, jak na razie dobrze się zapowiada. Uwielbiam tajemnice w opowiadaniach, dzięki temu z niecierpliwością oczekuje się kolejnych rozdziałów.
Pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do mnie
j-majkowska
Bardzo się cieszę, że zainteresowałaś się historią Cassie.
UsuńMam nadzieję, że kolejne dwa rozdziały rozwieją Twoje pytania i wątpliwości.
Również pozdrawiam i oczywiście odwiedzę Twojego bloga w wolnej chwili.
Zgodnie z obietnicą wpadłam i przeczytałam c: Przepraszam, że dopiero teraz, ale niestety wczoraj miałam szkołę do późna i tak wyszło.
OdpowiedzUsuńMasz bardzo lekki i przyjemny styl pisania, nie rozwlekasz się w opisach, a dialogi wydają się naturalne.
Gdzieś tam zauważyłam powtórzenie, było to chyba słowo "dom", nie pamiętam już dokładnie, ale wiadomo - każdemu może się zdarzyć.
Historia zapowiada się ciekawie c:
Szkoda, że nie masz zakładki z wizerunkami bohaterów. Wiem, że niektórzy nie chcą narzucać nikomu jak mają wyglądać postaci, ale ja zawsze jestem ciekawa jak inni wyobrażają sobie ludzi, o których piszą c:
Życzę dużo weny!
poznyluty
Bardzo dziękuję za miłe słowa! :) Na pewno poszukam tego powtórzenia. Niestety zakładki z bohaterami u mnie nie znajdziesz :P Z czasem obraz Cassie i pozostałych bohaterów rozjaśni się :)
UsuńPozdrawiam
Hej, cześć i czołem :D
OdpowiedzUsuńW końcu przybywam z komentarzem ;)
Bardzo fajnie mi się to czytało - lekko i przyjemnie. Te wszystkie dialogi wychodziły tak naturalnie.
Nie wiem dlaczego, ale jak czytałam ten rozdział czułam się, jakbym czytała książkę.
Zaintrygowała mnie sprawa z tym zdjęciem i już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, gdzie być może pojawi się wyjaśnienie tej sytuacji ;)
Ogólnie pierwszy rozdział mnie wciągnął. Możesz mieć pewność, że zostanę tutaj na dłużej ;)
Pozdrawiam i weny życzę ^^
Ach, zapomniałam... Bardzo podoba mi się szablon bloga ^^
UsuńBardzo dziękuję za miłe słowa! Aż się zarumieniłam!
UsuńBardzo się cieszę, że czytało Ci się jak książkę - poniekąd taki był zamiar, a i WD miał mieć początkowo taką formę.
JUż teraz mogę powiedzieć, że kolejny rozdział rozjaśni trochę spraw... ale i namiesza! I wydaje mi się, że całkiem porządnie ;)
Twój nowy rozdział zostanie opublikowany 5 września o godz. 8.00 w Katalogu z wyobraźnią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ^^
Super! Dzięki wielkie.
UsuńPierwszy rozdział spodobał mi się bardziej niż prolog. Masz u mnie plusa za poprawny zapis dialogów. Rozmowy wychodzą Ci ładnie i naturalnie. Opisy też są przyjemne. Postać Adalind przypadła mi do gustu. :)W tekście pojawiło się kilka powtórzeń oraz zabrakło paru przecinków - swoją drogą wyłapałam jakieś tam, gdzie nie powinny się znajdować.
OdpowiedzUsuńżałobnicy mogli oddać głos. - zabrać głos;
– Nie obwiniam się o zło całego świata – przerwała ze złością w głosie - powiedziała ze złością w głosie. | Jeśli przerwała, to chwilowo nie mówiła, nie mogła więc odezwać się ze złością, przecież milczała. Rozumiesz o co mi chodzi?
Pozdrawiam i życzę weny. :)
Bardzo się cieszę, że rozdział Ci się spodobał!
UsuńBłędy poprawione, a przecinki zaatakuje w wolnej chwili. :)
Pozdrawiam!
Podobało mi się. Chociaż podobało to może nieodpowiednie słowo, biorąc pod uwagę wydarzenia zawarte w rozdziale.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Cassandra ma wsparcie przyjaciółki w tak trudnych chwilach. Adalin wydaje się ciekawą postacią i zwyczajnie, po ludzku dobrą. Chociaż to musi być też męczące, gdy ktoś kogoś tak często ocenia pod względem psychologicznym. Przynajmniej takie wrażenie odniosłam po rozmowie kobiet. Nie jest to wada, po prostu dla mnie osobiście byłoby to uciążliwe.
Ciekawe, co oznacza to zdjęcie. Idę sobie czytać dalej.
Pozdrawiam
Mocca, niektórzy lubią pieski, inni kotki a jeszcze inni pogrzeby! Są gusta i guściki :)
UsuńKochana, zapraszam do obserwacji a dowiesz się wszystkiego o Cassie i Ade ;)
Buziaki :)
A jednak niestety ciocia Dorcas nie przeżyła wypadku. No szkoda, bo była strasznie ciepłą, miłą i kochającą panią, a przynajmniej taka wydawało się, że była w prologu. I chociaż fragment z ciocią był bardzo krótki, to muszę przyznać, że polubiłam ją. Strasznie współczuję Cassie... bo to rzeczywiście kolejna osoba, którą traci. Rodzice nie żyją, ukochana ciocia nie żyje, z siostrą nie utrzymuje kontaktu i praktycznie kobieta zostaje sama... Dobrze że ma Ade (swoją drogą, bardzo oryginalne imiona: Dorcas, Adalind - pierwszy raz się z nimi spotykam), widać, że łączy je naprawdę prawdziwa przyjaźń. Cassie potrzebuje teraz bratniej duszy.
OdpowiedzUsuńO co chodzi z tym zdjęciem? Czyżby za listem kryła się jakaś mroczna tajemnica rodzinna? No rozdział dobry, dużo szczegółowych opisów, ale ogólnie mi to nie przeszkadza, choć szczerze lubie, gdy jest dużo dialogów. Strasznie też ciekawi mnie dlaczego Cassie nie utrzymuje kontaktu z Alexą...?
No niestety, cioteczka była niejako motorem napędowym całej historii. Cieszę się, że Dorcas od razu Ci się spodobała - szkoda tak uśmiercać fajnych bohaterów... ale... trzeba! Cieszę się, że Cię zainteresowałam! Wiem jak ciężko jest zainteresować się obyczajówką - bo to niby takie codzienne sprawy a jednak... chciałam, że Cassie była taką normalną kobietą, której - jak to czasami bywa - wszystko się sypie i musi od nowa ułożyć swój świat. Mam nadzieję, że to mi wyjdzie.
UsuńCześć! ;) Mam nadzieję, że jeszcze o mnie nie zapomniałaś. Trochę mi zeszło z nadrobieniem zaległości, ale wreszcie znalazłam chwilę na zostawienie komentarza. Przeczytałam już dawno temu, tylko z tym komentarzem nie mogłam się zebrać…
OdpowiedzUsuńMiałam zamiar napisać jeden, zbiorczy, ale postanowiłam zostawić pod każdym chociaż kilka słów. Nie będą długie, ale będą, a to chyba najważniejsze :D
No to do dzieła!
Szkoda mi tej cioci Pogrzeby nawet w opowiadaniach wprowadzają smutną atmosferę, więc ich nie lubię I choć nie zdążyłam przyzwyczaić się do obecności ciotki w opowiadaniu, to po jej stracie smutno mi było razem z bohaterką.
Bardzo ładnie wplotłaś wątek siostry w to przeszukiwanie rzeczy. Podobała mi się wzmianka o niej podczas przeglądania zdjęć;) Bardzo naturalnie to wyszło.
Powiedziałabym, że jestem ciekawa, o co chodzi z tą kopertą, ale czytałam już następny rozdział, wiem mniej więcej co będzie dalej, więc tego nie napisze. Ale po skończeniu tego byłam ciekawa :D
Lecę dalej! ;*
Te kwadraty to miały być smutne minki, nie wiem czemu nie wyszły ;/
UsuńJasne, że nie zapomniałam! Cieszę się, że wróciłaś do blogosfery :) Wątek z siostrą - najtrudniejsza rzecz na świecie!
UsuńPozdrawiam i zapraszam do dalszego nadrabiania.
PS. Twoje rozdziały nadrobię jakoś w tym tygodniu. :)
Powoli do przodu :) Jak już wspomniałam pod prologiem, masz bardzo przyjemny styl pisania. Co więcej, nie unikasz opisów, a ja osobiście mam na ich punkcie fioła – aż mnie trafia, kiedy widzę same, nagie dialogi, więc tym przyjemniej czyta mi się rozdziały u Ciebie. Piszesz lekko, treściwie i nie unikasz ani opisów, ani emocji, a to zdecydowanie wychodzi opowiadaniu na plus.
OdpowiedzUsuńPogrzeb to zawsze wielkie przeżycie, przygnębiające dla wszystkich wokół. Poza tym zawsze znajdzie się taka nielubiana sąsiadka albo inna osoba, która nie wykaże szczerego żalu, ale raczej będzie szukała źródła plotek. To jest okropne, bo nie dość, że rodzina zmarłej osoby często ciężko przeżywa śmierć, pojawienie się jakichkolwiek niestworzonych historii zdecydowanie nie poprawi ich samopoczucia. Ale cóż, ludzie nie zawsze rozumieją… Mnie z kolei nie dziwi to, że Cassandra wolała milczeć.
Lubię Adalin. W prologu tylko wspomniałaś o relacji bohaterki z jej terapeutką, ale teraz dopiero pokazałaś nam, że ta przyjaźń faktycznie ma miejsce. I bardzo dobrze, bo słowa to słowa – bez poparcia w czynach nie znaczą niczego. Nie raz czytałam o relacjach, których w ogóle nie czułam, bo autor zapominał o prowadzeniu postaci, które sam tworzył. Często przyjaciele pojawiali się jako zapychacze; krótka wzmianka, jedna scena i po jakichkolwiek relacjach. Tak więc kolejny plus, bo nie sądzę, żeby Ade czekał taki los. Co więcej, to dobra przyjaciółka, która wydaje się być całym zdrowym rozsądkiem Cassandry – podnosi ją na duchu, wspiera i od dawna jest kimś więcej niż lekarzem, który ma za zadanie pomoc uporać się z problemami.
Każda rodzina ma swoje sekrety. Z kolei więzy krwi nie zawsze równają się doskonałym relacjom, więc sytuacja z Alexą mnie nie dziwi. Niemniej mam wrażenie, że to coś, co można uratować, tym bardziej, że Cassie nie wytłumaczyła jeszcze co zaszło między nią a siostrą. Chociaż to, że nawet przyjaciółce o niej nie wspomniała… No cóż, przede mną jeszcze kilka części, więc może akurat wszystko się wyklaruje. A jeśli nie, ja chętnie zaczekam :D
Pozdrawiam i lecę dalej,
Nessa.
Nie rozumiem jak można unikać opisów! Tak... każdy ma taką sąsiadkę - albo kilka - i trudno się ich pozbyć. Cassie mieszka w małym miasteczku, więc wszyscy wszystko wiedzą. Adalind jest ważną postacią w historii i życiu Cassie - dobrze ją nazwałaś. Ona faktycznie jest takim głosem rozsądku. Oczywiście zachowanie Ade nie bylo zbyt profesjonalne, ale czasami tak się zdarza. A tutaj ta znajomość jest wyjątkowa.
UsuńZdecydowanie Cassie chce uratować więź z Alexą. Pytanie, czy jej to się uda? :)
Pozdrawiam!
Jako rzekłam, tako jestem ; )
OdpowiedzUsuńRozumiem, że twoja historia ma miejsce poza naszą Polską, a nie chodzi mi wcale o imiona, ale... u nas na pogrzebach raczej nie mówią nic żałobnicy. To jest takie ciężkie emocjonalnie... a może wyzwalające, nie wiem do końca. Ale ciężko po śmierci bliskiej osoby skleić o niej dwa zdania.
Tak z językowych rzeczy, to uważaj trochę na powtórzenia. Gdzieś tam rzuciło mi się w oczy kilka. Nie jestem też przekonana, czy zawsze dobrze zapisujesz dialogi, ale może to być literówka albo jakieś niedopatrzenie lub moje wariactwa, bo to nie tak, że jakąś złą zasadę stosujesz konsekwentnie. Przykład "Niestety Alexa nie mogła się pojawić. – Skłamała". Moim zdaniem "skłamała" powinno być z małej litery, bo odnosi się do wypowiedzi bohaterki.
Jestem ciekawa, co z tym zdjęciem i jakie tajemnice kryje ta ciotka i zmarła mama :D No i nie jestem pewna, czy lubię tę psychoterapeutkę, ale może to dlatego, że nie wierzę w takie "psiapsiółkowanie". Jeszcze sobie wyrobię zdanie na ten temat z czasem. I też by mi było smutno, gdybym nie miała kontaktu z siostrą, ale mam nadzieję, że wyjdzie, co to za afera w związku z tym wyszła.
Pozdrawiam!! ; ))